Siedzę z mamą na tarasie, popijając poranną kawę, jednocześnie oglądając dziesięć gotowych trzydziestu centymetrowych budek dla lokalnego ptactwa, które właśnie dopieszcza mój tata.
Jest sobota, czyli dzień odpoczynku od tygodniowej harówy, jednak, patrząc na mężczyznę, klęczącego na trawie wydawałoby się coś innego.
Czasem zastanawiam się nad sensem mojego życia, nad celem.
Wyraźnym kierunkiem, w którym powinnam podążać, jednak ile dróg bym sobie nie wykreowała, każdą z nich ostatecznie odrzucam.
Czuję się jak sabotażystka i może w pewnym sensie właśnie nią jestem. Patrząc na rodziców, osiągnęli wszystko, co sobie zaplanowali. Ja wciąż tkwiłam w poszukiwaniu ścieżki dla mnie.-O czym myślisz? - słyszę ciepły głos mamy. Upijam drobny łyk parującej kawy I milczę przez chwilę.
Jej lekko pofalowane włosy rozwiewa przyjemny wiatr niosący zapach kwiatów.-Tak sobie tylko rozmyślam. - znając moją mamę, zaraz zaczęłaby wgłębiać się w temat mojego niezdecydowania, rozkładając go na czynniki pierwsze, analizując, a później tworzyć plan mojego udoskonalenia.
-Jak ci mija tutaj czas? - zapytała. Uśmiechnęłam się I spojrzałam na nią.
-Cieszę się, że odbywam praktykę. - mama zmarszczyła czoło.
-To nie było przekonujące. - mruknęła. -Spotykasz się z kimś ? - do sedna, w końcu do sedna.
To pytanie słyszałam przy każdej wspólnej rozmowie telefonicznej.
Od mojego przyjazdu zwlekała z tym pytaniem I zastanawiałam się kiedy ono padnie. Dla niej kobieta po studiach powinna mieć już stałego chłopaka, może nawet snuć plany stworzenia rodziny.
Ja miałam dopiero dwadzieścia pięć lat, miałam czas na planowanie tego wszystkiego. Nie miałam jej tego za złe, kiedyś tak właśnie to wszystko przebiegało.
Jeśli dziewczyna skończyła szkołę, to praktycznie stała już jedną stopą na ślubnym kobiercu.-Mamo, nie zaczynaj, proszę. - burczę delikatnie, aby jej tym nie urazić. Wiem, że chce dobrze, ale nie każdy potrzebuje do szczęścia mężczyzny i gromady dzieci. Zresztą mój randkowy radar był pusty i nic nie wskazywało na to, aby ten stan uległ zmianie.
-Dlaczego nie chcesz nigdy rozmawiać na ten temat? Przecież to nic złego, że jesteś singielką. - zachichotałam na ostanie słowo.
W jej ustach to słowo brzmiało zabawnie.-A co mam Ci powiedzieć? Nie poznałam nikogo, kim bym była zainteresowana.
-Bianka, masz ochotę się ze mną wybrać? - uratował mnie głos taty. Tak jakby nas słyszał I wybrał idealny moment na przyhamowanie mamy.
-Pewnie! - odpowiedziałam głośno. Podniosłam się z wiklinowego fotela, odstawiłam na wpół opróżniony kubek na szklany okrągły stolik.
-Do później. - pożegnałam się wesoło z kobietą. Poprawiłam jeansowe spodenki i podeszłam do taty.
-Jedziesz je zawieść? - przykucnęłam przy jednym z karmników, przyglądając się perfekcyjnym dziełom.
-Tak, ogrodnik zlecony przez miasto, zaraz będzie w parku, aby je ode mnie odebrać. Pomożesz mi je zapakować? - pokiwałam twierdząco głową. Chwyciłam jeden z nich zdziwiona ich wagą.
Okazały się cięższe, niż mogłabym przypuszczać. Chwyciłam drugi w drugą rękę I ruszyłam za tatą na nasz podjazd, przepychając się bez gracji przez wąską szczelinę w żywopłocie. Tata zaczął ostrożnie układać karmniki jedno przy drugim w dużym bagażniku swojego auta, tymczasem ja wróciłam po kolejne.Wjechaliśmy do parku, jadąc przeznaczoną do tego ścieżką I zaparkowaliśmy za białym Pickupem ogrodnika. Mężczyzna w podeszłym wieku ze słomianym kapeluszem na głowie uśmiechał się do nas życzliwie. Przywitaliśmy się z nim uściskiem dłoni i po krótkiej rozmowie zaczęliśmy rozładowywać pełen bagażnik.
Ogrodnik z zachwytem oglądał każdego z osobna, wręcz idealnego dzieła, prawiąc ojcu komplementy.
Po wszystkim wsiadłam do samochodu, chowając się przed słońcem.
Przez opuszczone szyby słyszałam strzępki rozmowy taty z ogrodnikiem. Okazało się, że musimy zajechać do domu burmistrza po czek za wykonaną pracę.
Drzwi do samochodu otworzyły się I do środka wsiadł tata, od razu odpalając samochód I zamykając szyby.
CZYTASZ
Wciąż Cię Kocham!
RomancePo pięciu latach Bianka wraca do rodzinnego miasta, aby po skończeniu studiów, móc spędzić odrobinę czasu w gronie rodziny, zanim na dobre wpadnie w wir pracy. Gdy wyjeżdżała zostawiła w nim nie tylko przyjaciółkę i rodzinę, ale również złamane serc...