Był środek nocy, gdy mój kierowca przywiózł mnie pod mój Klub.
O tej porze powinna rozbrzmiewać głośna muzyka, jednak dzisiejszej nocy było inaczej.
Mark poinformował mnie, że policja zamknęła Klub, rozpędzając moich klientów.
Myślałem, że dobrze opłacam tutejsze władze, a etap prześladowań miałem daleko za sobą, jednak dzisiejsza sytuacja wskazuje na coś zupełnie odmiennego.
Samochód jeszcze się dobrze nie zatrzymał, a ja już wyskoczyłem z auta.
Weszłem głównym wejściem uprzednio zwracając uwagę na dwa radiowozy zaparkowane w niedozwolonym dla nich miejscu. Minąłem dwóch moich ludzi, którzy wyłącznie kiwnęli głową w powitaniu, natychmiastowo spuszczając wzrok.
Szedłem przed siebie, nie poświęcając niczemu większej uwagi.
Gniew buzował pod skórą, pragnąc się wydostać i siać spustoszenie. Miałem ochotę zrównać to miejsca i wszystkich będąc w środku z ziemią. Od dłuższego czasu moje problemy związane z tym miejscem nawarstwiły się i ilekroć sądziłem, że w końcu uporałem się ze wszystkimi niedogodnościami, w najmniej oczekiwanym momencie nadchodziły kolejne.
Doszedłem do głównej sali, od razu zauważając mundurowych siedzących przy pustym barze.
Jeden z moich pracowników podszedł do mnie, usiłując coś powiedzieć, jednak nie pozwoliłem mu dojść do słowa.
Chciałem czym prędzej pozbyć się gliniarzy, którzy najprawdopodobniej zapomnieli gdzie ich miejsce.-Pan Collins. -odezwał się jeden z nich, podnosząc się z miejsca. Pies siedzący nieopodal przy swoim właścicielu zawarczał groźnie, przez co zwrócił moją uwagę. -Nie śpieszył się Pan. -dodał ten sam człowiek.
-Wy natomiast chyba zabłądziliście. - warknąłem, po czym uśmiechnąłem się złowrogo. Muszę przeprowadzić rozmowę z moim księgowym, który powinien opłacać te szczury.
-Mieliśmy donos, że w pańskim Klubie odbywa się nielegalny handel narkotykami.
-A czy istnieje legalny handel narkotykami? - zapytałem kpiąco.
-Proszę nie łapać mnie za słówka Panie Collins. Tutaj mamy nakaz przeszukania — Mężczyzna wyciągnął z wewnętrznej kieszeni kurtki papier. - dla tego celu musieliśmy dzisiaj zamknąć to miejsce. Rozumie Pan, że taka duża liczba gości mogłaby uniemożliwić wykonanie tej czynności.-Pokaż nakaz! -wyciągnąłem dłoń. Kto do jasnej cholery wydał ten pierdolony świstek. Policjant podał mi go do ręki. Przeczytałem nazwisko, bo tylko to mnie interesowało. Richardson… Pieprzony staruch. Zwinąłem papier i podałem Markowi.
-Nie wiem, co za tchórz składa anonimowe donosy, zapewne któryś z nie wpuszczonych klientów, a wy nawet nie sprawdziliście źródła i rzuciliście się na mój Klub jak głodne psy na kości.
-Zdaje Pan sobie sprawę, że uzyskanie zgody na przeszukanie nie trwa pięć minut, Panie Collins. -nie kurwa nie zdaje sobie z tego sprawy.
-Proszę nie mówić do mnie takim protekcjonalnym tonem i opuścić to miejsce. Nie macie tutaj nic więcej do szukania. Zdaje się, że nic nie znaleźliście i naraziliście mnie na dużą stratę pieniędzy. Mark odprowadź panów do wyjścia.-Mam jeszcze parę rzeczy do powiedzenia. - powiedział stanowczym głosem mundurowy, nie ruszając się z miejsc, pies siedzący nieopodal poruszył się nerwowo, patrząc na mnie wygłodniałym wzrokiem.
-To niech Pan napisze list i go wyśle.-zagrzmiałem coraz bardziej tracąc panowanie na głosem.- Poświęciłem Wam za dużo mojego cennego czasu. Dobranoc. - Mark wysunął się naprzód, wskazując dłonią kierunek wyjścia. Stałem bez ruchu, obserwując psa, który posłusznie wykonywał każde polecenie swojego opiekuna. Wystarczyło jedno słowa tego mundurowego szczura, a pies rzuciłby się na któregoś z nas. Muszę sprawić sobie takiego psa.
-Znam drogę. - warknął zezłoszczony policjant i ruszył przed siebie. Najprawdopodobniej nie przywykł do takiego traktowania. Zaraz za nim wyszli również jego towarzysze.
Spojrzałem na Antona, który wcześniej usiłował mi coś powiedzieć.
CZYTASZ
Wciąż Cię Kocham!
RomancePo pięciu latach Bianka wraca do rodzinnego miasta, aby po skończeniu studiów, móc spędzić odrobinę czasu w gronie rodziny, zanim na dobre wpadnie w wir pracy. Gdy wyjeżdżała zostawiła w nim nie tylko przyjaciółkę i rodzinę, ale również złamane serc...