14. Ludzie popełniają błędy

817 109 193
                                    

Siedziała w fotelu i obserwowała, jak para zbiera się do wyjścia. Nolan, mimo pozorom cwaniaka, opiekuńczym gestem poprawił Amelie kołnierz płaszcza, wygładzając jego brzeg. Patrząc na tę dwójkę, Charlotte miała mieszane uczucia. Z jednej strony bił od nich spokój, który roznosił się na cały dom. W ich towarzystwie żaden problem nie wydawał się wielkim, nie do opanowania. Żyli tym, co było tu i teraz, a przynajmniej na takich wyglądali.

Jednak z drugiej strony dziwne wrażenie, którego nie potrafiła nazwać, sprawiało, że ich relacja wydawała się zbyt idealna. Nie można być cały czas szczęśliwym i zrelaksowanym. A co Char znajdowała się w towarzystwie pary, takie wrażenie sprawiali. Albo potrafili dobrze ukrywać swoje problemy i rozwiązywać je między sobą, albo naprawdę ich nie mieli. W takim wypadku mogłaby śmiało stwierdzić, że istnieje coś takiego jak przeznaczenie, w które nigdy nie wierzyła.

     – I pojechali. – Z zamyślenia wyrwał ją głos Coltona. Spojrzała na chłopaka, który rozłożył się na kanapie. – Co chcesz robić?

Charlotte zamrugała kilka razy, próbując wrócić myślami na ziemię. Po chwili wzruszyła ramionami, wzdychając cicho. Powoli sytuacja stawała się niezręczna.

     – Też powinnam się zbierać – powiedziała w końcu, powoli wstając z fotela.

Col spojrzał na nią zaskoczonym wzrokiem, którego nawet nie próbował ukryć. Co, jak co, ale tego się nie spodziewał. Noc była młoda, a im mniej pewności siebie przejawiała blondynka, tym on miał jej więcej. Znajdowali się na jego terenie, przez co obawy opuściły go całkiem i choć na chwilę mógł odczuć spokój. A spokój ten zniknąłby zapewne wraz z wyjściem dziewczyny.

     – Tak szybko? – spytał w końcu, zastanawiając się, jak to rozegrać. – I co? Mam zostać sam?

     – Nie masz pięciu lat. – Char zareagowała natychmiast. Posłała mu oczywiste spojrzenie, na które Col zacisnął usta w wąską linię.

     – Jaki film lubisz? – spytał w końcu, postanawiając ignorować ostatnie wypowiedzi Charlotte. – Możemy iść na górę i coś obejrzeć.

Zmarszczyła brwi, zastanawiając się, jakim sposobem jej nie zrozumiał. Wyraziła się chyba jasno. Po ostatnim incydencie ich relacja nie wyglądała tak, jak wcześniej. Poczucie wolności i brak skrępowania zniknęły, pozostawiając po sobie niekomfortową pustkę.

     – Colton, ja naprawdę powinnam...

     – Nie chcesz powiedzieć, to ja coś wybiorę – przerwał jej, wstając i czekając na jej ruch.

Kiwnął głową w stronę schodów, na które spojrzała niepewnie. Ostatnia wizyta na górze nie skończyła się dla niej dobrze. Mimowolnie dreszcz przebiegł przez całe jej ciało. Wiedziała, że dzisiaj nie ma się czego obawiać, jednak nie potrafiła wyobrazić sobie tej napiętej atmosfery na górze.

Czuła się niesamowicie nieswojo w obecnej sytuacji. Nie wiedziała, co mogłoby pomóc, przez co wieczór wyglądał na stracony. Colton miał w sobie coś, co zaczęło ją onieśmielać. W jego towarzystwie wszystko wyglądało inaczej, prościej, ale również odczuwała dystans. Fakt, że szatyn tak bardzo potrafił namieszać jej w głowie sprawiał, że zaczęła się zamykać. I robiła tak zawsze, odkąd pamięta. Za każdym razem, gdy sytuacja zaczynała się rozwijać, wycofywała się i uciekała. Przy nim miała wrażenie, że wszystko zdarza się po raz pierwszy. Pierwsze ukradkowe spojrzenie, pierwszy uśmiech, pierwsze określone słowa, wypowiadane w jego kierunku.

     – Jestem głodny – usłyszała, orientując się, że przez ten cały czas tylko na siebie patrzyli. Podniosła jedną brew w górę, uśmiechając się lekko.

Nie możesz pamiętaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz