Nie potrafiła. Przez cały tydzień nie potrafiła znaleźć w sobie siły, aby zadzwonić do Olivera. Nie wiedziała, co miała mu powiedzieć. Że jej przykro? Skłamałaby. Zataił przed nią tak ważne informacje na temat ich relacji. Wyrzucenie go z mieszkania było odpowiednim ruchem. To ona powinna oczekiwać przeprosin. Wpadł bez zapowiedzi, obraził ją i Coltona, usprawiedliwiając się swoim uczuciem, które zatajał, choć wiedziała o nim przed utratą pamięci.
Westchnęła cicho, kierując się w stronę kliniki. Drugie podejście. Musiała wrócić do pracy, bardzo tego potrzebowała. Siedzenie i nudzenie się zaczynało doprowadzać ją do szału. W ciągu tych kilku dni posprzątała mieszkanie tak, że żaden kurz nie śmiał jej tego zniszczyć i się w nim pojawić.
– Panna Lafayette – usłyszała swoje nazwisko, co wyrwało ją z zamyślenia. Spojrzała na kobietę, która przyglądała się jej z lekkim uśmiechem.
Tak, to ja. Jeszcze raz ja, pomyślała, wstając. Jeśli przez te kilkadziesiąt minut nie zwariuje i będzie trzymała język za zębami w odpowiednich momentach, będzie mogła uznać spotkanie za sukces.
Usiadła w fotelu, odkładając torebkę obok siebie. Przywołała na twarz uśmiech, choć miała ochotę zacisnąć usta w prostą linię i obserwowała, jak kobieta siada naprzeciwko niej. Coraz bardziej docierało do niej, że popełnia błąd. Cholerny błąd.
– Zanim zaczniemy – odezwała się, robiąc krótką przerwę. – Obejmuje panią tajemnica lekarska?
Wolała się upewnić. Nic, co powie, nie powinno wyjść z tego pomieszczenia,
– Coś w tym stylu – odpowiedziała kobieta, przez co Charlotte się skrzywiła.
– Czyli tak, czy nie? – Oczekiwała prostej odpowiedzi. Musiała wiedzieć, co w takim wypadku mówić. Psycholog spojrzała na nią podejrzanym wzrokiem, marszcząc lekko brwi.
– Tak – usłyszała odpowiedź, na co mimowolnie się uśmiechnęła.
Genialnie.
– Więc zaczynajmy.
Całe spotkanie mijało w swoim tempie. Jednak Charlotte zależało tylko na pozytywnej opinii. Wiedziała, jakie warunki powinna spełniać, aby ją dostać.
– Czyli podsumowując, ma pani dwie bliskie osoby, które przez cały czas pomagają i wspierają. – Spojrzała na Char, aby się upewnić, na co kobieta przytaknęła. – Jak i również partnera, który zapewnia poczucie bezpieczeństwa i stara się być przy pani w każdym momencie.
Ha! Nie.
– Dokładnie tak. – Blondynka uśmiechnęła się, nie kryjąc zadowolenia. Warunek pierwszy, czyli wsparcie w życiu prywatnym, spełniony nienagannie. – Wszystko się zgadza.
– Właśnie coś się nie zgadza. – Starsza kobieta zdjęła okulary i potarła oko. – Odnoszę wrażenie, że nie mówi pani prawdy.
Charlotte zacisnęła szczękę, przeklinając w głowie nieskończenie wiele razy. Mimo wszystko utrzymywała na twarzy uśmiech. Założyła nogę na nogę, opierając splecione dłonie na kolanie.
– Zarzuca pani pacjentce kłamstwo? – spytała spokojnym głosem, przekrzywiając lekko głowę.
– Obie znamy najróżniejsze taktyki manipulacji – westchnęła, nie przerywając wpatrywania się w twarz pacjentki. – Jeśli miałabym wystawić pozytywną opinię, potrzebujesz poręczyciela.
Poręczyciela. Stawiała jej cholerne warunki. Nie dość, że musiała tu z nią siedzieć, to jeszcze chciała wkręcić w to dodatkowo kogoś innego.
CZYTASZ
Nie możesz pamiętać
RomancePIERWSZA CZĘŚĆ DYLOGII MEMORIES Najpiękniejszą chwilę potrafi zniszczyć najgorsze wspomnienie. Wypadek, który zabrał jej dwa miesiące życia. Wystarczyły sekundy, aby wszystko się zmieniło. Moment nieuwagi, który odmienił przyszłość wielu osób. Char...