30. Nie zrobisz tego

687 71 63
                                    

Po wyjściu Amelie, Colton jeszcze na chwilę został. Mierzył wzrokiem przyjaciela, czekając, aż kroki na schodach ucichną. Nie chciał, aby Mel słyszała, o czym będą rozmawiać. Potrzebował chwili, aby zebrać myśli i powiedzieć Nolanowi wszystko, co siedziało mu w głowie.

     – Nie robiłem tego, aby ją skrzywdzić. – Nolan jednak go wyprzedził. Colton pokiwał głową ze śmiechem, nie mogąc się powstrzymać.

     – I jak ci poszło? – zadrwił, przypominając sobie zapłakaną siostrę, która stała tu jeszcze kilka sekund temu.

     – Nie widzisz tego, Colton? To Madelyn jest manipulantką. Kłamie jak z nut, na tym polega jej praca. Knuje intrygi i właśnie jesteśmy w centrum jednej z nich – mruknął, starając otworzyć oczy przyjacielowi. – Nawaliłem, to prawda. Ale nawet nie wiem dlaczego. To po prostu...

     – Stało się samo? – przerwał mu, rozkładając ręce. – Nie byłeś sobą? Cholera, Nolan! Gdzie masz mózg? Tu... – wskazał na jego głowę – ... czy tu? – Tym razem zjechał palcem w powietrzu w dół, zatrzymując się na jego kroczu.

     – Odezwał się pierdolony święty – warknął Nolan, który zauważył, że próby wybielenia się nie dawały żadnych efektów. – Co tam u naszej małej Charlotte? Już wie, kto wpakował się w nią autem, a później kutasem?

Colton drgnął, słysząc wzmiankę na temat Charlotte. Zmrużył oczy, czując, jak krew zaczyna wrzeć w jego żyłach.

     – Przypominam ci, że ty też tam byłeś – warknął w odpowiedzi, walcząc z chęcią przyłożenia mężczyźnie w twarz.

     – Mnie nie widziała – mruknął dumnie, wzruszając ramionami i uśmiechając się cwanie . – Szalałeś na drodze nieprzetestowanym sprzętem. Prosiłem, abyś się uspokoił, jednak mnie nie słuchałeś. I wpakowałeś się w tę biedną dziewczynę – westchnął dramatycznie. – I co ja mogłem na to poradzić? Nie mogłem nikomu o tym powiedzieć, bo mi groziłeś. I oto jesteśmy tu, gdzie jesteśmy.

Twarz Coltona pobladła ze wściekłości. Nie rozumiał, jak jego własny przyjaciel mógł wymyślać takie kłamstwa aby się wybielić, a jego oskarżyć o rzeczy, które nie miały miejsca. Zacisnął szczękę, oddychając głęboko.

     – Słyszysz, co ty pierdolisz? – sapnął, hamując się z całych sił. – Kto ci w to uwierzy, Murphy?

     – Zanim wpadłeś tu z Amelie, plan był taki, że Madelyn. – Uśmiechnął się z satysfakcją, zdradzając przyjacielowi swoje intencje. – Też musiałem znaleźć sobie ochronę. Ty szukasz jej w miłości Charlotte. Ja postawiłem na Reyes. Czas się kończy, Col. A ty zniszczyłeś moją linię obrony.

Niebezpieczny grymas zastygł na twarzy Nolana, a jego wzrok wiercił dziurę w głowie Coltona. Po chwili uśmiechnął się lekko, kręcąc delikatnie głową.

     – Ciekawe jakby to było, gdyby Charlotte poznała prawdę – mruknął, udając, że bardzo zastanawia się nad tą kwestią. – Strach pomyśleć.

Przez dłuższy moment Colton analizował słowa mężczyzny. Nie mógł tego zrobić. Nie posunąłby się do takiego czynu. Wkopałby ich obu, nie mógł po dzisiejszej akcji liczyć już na Madelyn.

     – Nie zrobisz tego – mruknął, ostrożnie dobierając słowa.

     – Zrobię – zaśmiał się Nolan, czując swoją wygraną. – Zrobię to, jeśli Amelie nie zostanie. – Posłał mu znaczące spojrzenie, czekając na reakcję.

Dopiero wtedy Colton doznał olśnienia. Chciał, aby mu pomógł. Pierdolony Nolan Murphy oczekiwał, że wciśnie mu w ramiona ponownie swoją siostrę. Mimowolnie prychnął pod nosem ze śmiechu, nie mogąc się powstrzymać. Świat chyba zwariował.

Nie możesz pamiętaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz