31. Chcę zapomnieć

718 71 127
                                    

Charlotte spojrzała z wyrzutem na Coltona, który chwilę wcześniej rzucił w jej kierunku brudny materiał. Odruchowo go złapała, przez co teraz jej dłonie pokrywały plamy czarnej mazi.

– Trevino – syknęła, odrzucając w jego stronę szmatkę. Zaśmiał się pod nosem, odkładając ją na stolik obok i obserwując, jak kobieta z niesmakiem przygląda się swoim nadgarstkom.

– Chyba się ubrudziłaś – mruknął, udając zaskoczonego. Spojrzenie, które mu posłała, mogłoby wskrzesić i ponownie zabić trupa. Zmrużyła oczy, biorąc głęboki wdech.

– Mówiąc, że będę siedzieć w warsztacie, nie miałam na myśli się brudzić – rzuciła oczywistym tonem, rozkładając ręce. – Patrz!

Col przyjrzał się jej rękom z wielkim zaangażowaniem, kiwając w zamyśleniu głową.

– Widzę. Nie wyszło – zadrwił, w ostatnim momencie odchylając się w bok, gdzie przeleciał kolejny ręcznik, na którym chwilę wcześniej siedziała Char. W tym momencie stała przy drzwiach i posyłała mu mordercze spojrzenie.

– Skończyła mi się cierpliwość – sapnęła, próbując otworzyć drzwi łokciem.

Colton uważnie przyglądał się dziewczynie, która ze skupieniem starała się sprawić, aby drewniana płyta odsunęła się i pozwoliła wejść jej do domu. Westchnął cicho, widząc coraz większą złość na twarzy blondynki. Wytarł ręce w czysty ręcznik, który nadleciał w jego kierunku chwilę temu i podszedł do Charlotte, delikatnie przytulając ją od tyłu.

Nadal było to dla niego dziwne uczucie. I choć minął tydzień, odkąd kobieta znajdowała się w jego domu, a ich relacja niespodziewanie rozkwitła, cały czas odczuwał nieokreślony strach, jakby zaraz miał zrobić coś złego, co sprawi, że od niego ucieknie. Wszystkie emocje, które kumulowały się wewnątrz niego od dłuższego czasu, powoli wychodziły na powierzchnię, pozwalając mu odczuć dziwny spokój.

– Jak pobrudzisz się od czasu do czasu, krzywda ci się nie stanie – mruknął w jej włosy, słysząc po chwili ciche prychnięcie. – Lafayette, nie wszystko musi być zawsze idealne.

Charlotte westchnęła głośno, wiedząc, ile racji jest w słowach Coltona. Nie musi i nie może być zawsze idealne. Zaprzeczało to jednak jej wychowaniu, które brzmiało dokładnie na odwrót. Życie miało być idealne po wielu walkach i staraniach. Miała nie odpuszczać, aby po jakimś czasie móc żyć na własnych zasadach. Zdecydowanie w tym całym planie, który słyszała od rodziców, było coś nie tak.

– Nie lubię tego – rzuciła w końcu, cały czas stojąc w miejscu. – Kiedy nie muszę, to tego nie lubię.

Uśmiechnęła się, czując oddech Coltona na swojej szyi. Gdyby nie fakt, że mieszkała tu tylko przez sytuację z Ruphusem, który szalał po mieście, mogłaby stwierdzić, że podobało jej się życie tutaj. Mały ogródek, cisza i spokój mimo nieciekawej dzielnicy, Colton każdego dnia obok. Naprawdę mogłaby się do tego przyzwyczaić.

Chciała tego. Mogła szczerze powiedzieć, że chciała dalej takiego życia. Otworzyła się na inny świat, który pokazał jej możliwości. Świat nie był czarno-biały, jak zawsze jej wpajano. Nie ma tylko dobra i zła. Są sytuacje, a każda z nich rozpatrywana musi być indywidualnie.

Na podstawie tego tygodnia, jak i kilku wcześniejszych miesięcy, zaczęła dostrzegać, jak bardzo skrzywiony miała światopogląd. Już nie potrafiła sobie wyobrazić życia jako praca, a później dom i tak ciągle. Nie wiedziała, jakim sposobem wcześniej tak funkcjonowała i przerażało ją to. Może i wypadek zabrał jej dużo, jednak również otworzył jej oczy na świat, dając szansę na poznanie mężczyzny, który w tym momencie stał się jedyną osobą, której ufała w stu procentach.

Nie możesz pamiętaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz