Prolog

4K 217 139
                                    

Charlotte spojrzała na sygnalizację świetlną, wzdychając cicho. Czas dłużył się jej niesamowicie, a zmęczenie nie odpuszczało. Specjalnie została dzisiaj dłużej w kancelarii, chcąc odpowiednio przygotować się do rozprawy. Miała pewność, że jej klient był niewinny. Choć przyjęło się, że to mężowie są tymi złymi w małżeństwie, wiedziała, że sytuacja w tym wypadku wyglądała inaczej. Na szali ważyło się całe jego życie, nie mogła zawieść, dlatego dopiero o pierwszej w nocy opuściła miejsce pracy.

Ponownie zerknęła na sygnalizację, która cały czas pokazywała czerwone światło. Nie śpieszyła się nigdzie, nikt na nią nie czekał. Mieszkała sama w małej kawalerce, która w połowie zawalona była papierami. Całą młodość poświęciła karierze. Po wyprowadzce od rodziców, którzy od zawsze wpajali jej, że sukces osiąga się ciężką pracą, nie potrafiła odpuścić. Robiła to dla siebie i dla nich. Od zawsze czuła wielkie wsparcie, dlatego kiedy wyszła na swoje i go zabrakło, musiała wspierać się za wszystkich. I takim oto sposobem udało jej się skończyć prawo z wyróżnieniem, przez co dostała pracę w jednej z najlepszych kancelarii w Prescott. Sprawa goniła sprawę, przez co Charlotte miała niewiele czasu dla siebie. Każdą wolną chwilę spędzała z przyjaciółką z pracy i kilkoma innymi znajomymi. Nie była osobą, która potrzebowała wielu ludzi dookoła siebie, w gronie bliskich czuła się najlepiej.

Kiedy sygnalizacja świetlna błysnęła zielonym światłem, kobieta ruszyła przed siebie. Oczy powoli jej się zamykały, nawet cztery kawy, które wypiła dnia dzisiejszego, nie pomagały tak, jakby chciała. Czym prędzej musiała dotrzeć do domu i się położyć, inaczej nad ranem przywita ją migrena, co uniemożliwi jej normalne funkcjonowanie, a na to nie mogła pozwolić.

Bez dwóch zdań była pracoholiczką, jednak nie uważała tego za coś złego. Poświęcała się pasji, pomagając tym samym ludziom. Walczyła o ich niewinność, co zajmowało czasami naprawdę dużo czasu. Jednak, jak to ktoś kiedyś powiedział, wolność nie ma ceny, dlatego Charlotte bez względu na wszystko, starała się dać z siebie sto procent.

Kiedy zauważyła przed sobą kolejne światła, westchnęła cicho. W takim tempie dotrze do domu za miesiąc. Po chwili zastanowienia skręciła w uliczkę, mając w planach objechać sygnalizację. Stojąc przed nią i czekając na zieloną lampę, na pewno zasnęłaby za kierownicą. Droga, na którą zjechała, była rzadko uczęszczana, jednak Char wiedziała, że tylko tak najszybciej znajdzie się w domu. Okolica była przyjemna dla oka, choć w takich ciemnościach niewiele można było zobaczyć.

     – To jakieś żarty – mruknęła pod nosem, wyjeżdżając w stronę skrzyżowania, na którym zamontowana została sygnalizacja.

Kiedy? Nie miała pojęcia. Przeważnie podczas powrotu z pracy jechała główną drogą, stojąc w korkach i nie myśląc, jak je objechać. Tylko kilka razy przemykała wąską uliczką, a ostatni raz miał miejsce jakieś trzy miesiące temu. W tym czasie dużo zdążyło się pozmieniać.

Uśmiechnęła się jednak pod nosem, widząc, jak sygnalizacja zmienia się i wskazuje zielone światło. Przyśpieszyła, chcąc zmieścić się w czasie i przejechać skrzyżowanie bez przeszkód. Świat jej najwidoczniej sprzyjał, w oddali dostrzegała budynki osiedla, na którym mieszkała. Już wyobrażała sobie miękką poduszkę i ciepłą kołdrę, które pomogłyby jej odpocząć. Niczego więcej nie potrzebowała teraz do szczęścia.

Drgnęła lekko, słysząc dźwięk wiadomości. Spojrzała kątem oka na telefon, który leżał na siedzeniu obok, przeklinając pod nosem, że nie położyła go bliżej. Szybkim ruchem złapała za komórkę, od razu zerkając na ekran. Wiadomość od Madelyn, tej jednej, najlepszej przyjaciółki. Charlotte wiedziała, że skoro kobieta pisała o tak późnej porze, musiało chodzić o coś związanego z pracą.

Wszystko działo się szybko. Poczuła silne uderzenie, które rzuciło nią o szybę, wytrącając z jej rąk telefon. Głośny huk rozbrzmiał dookoła, kiedy auto zaczęło się obracać, ostatecznie zatrzymując się na dachu. Ostry ból, który przeszył głowę Charlotte, odebrał jej na moment szansę na logiczne myślenie. Jęknęła cicho, próbując odpiąć pas, jednak ten, jak na złość, nie chciał puścić. Czuła, jak krew uderza jej do, i tak bolącej już, głowy.

Rozejrzała się dookoła, starając się zrozumieć, co tak naprawdę się wydarzyło. Jechała prosto, miała przecież zielone. Zacisnęła powieki, chcąc choć na chwilę uśmierzyć ból, który robił się coraz intensywniejszy.

     – Kurwa mać! – Głos, który usłyszała, brzmiał jak przez mgłę.

Otworzyła oczy, szukając źródła dźwięku. Ktoś tu był, mógł pomóc.

     – Zabierajmy się stąd. – Drugi głos wydał się ostrzejszy. – Zaraz przyjadą psy!

Charlotte spojrzała w prawo, dostrzegając dwie pary butów. Jęknęła cicho, po raz kolejny czując rozbrajający ból w okolicach głowy.

     – Umrze, jeśli nic nie zrobimy.

     – Tak będzie dla nas najlepiej. – Ponownie odezwał się niemiły głos. – Rób, co chcesz. Nie biorę w tym udziału.

Kobieta nie miała pojęcia, ile minęło czasu. Słyszała jak przez mgłę dźwięk odjeżdżającego auta, po chwili przerwany przez wiązankę przekleństw. Po długim czasie poczuła, jak spada. Syknęła cicho, czując ból czaszki w miejscu, w którym zderzyła się z sufitem auta. Dopiero po chwili dotarło do niej, co tak naprawdę się wydarzyło. Pasy zostały rozcięte.

     – Zostawię tu tyle śladów, że pójdę siedzieć za pomoc. – Usłyszała cichy głos, który nie wydawał się być zachwycony.

Sekundę później przeraźliwy ból przerwał jej myśli, ramię paliło żywym ogniem. Spojrzała w tamtym kierunku, widząc dłoń, silnie trzymającą jej rękę. Nie minęło wiele czasu, kiedy znalazła się poza pojazdem i poczuła, jak jej ciało dotyka zimnego asfaltu. Zdezorientowana spojrzała w górę, natrafiając na twarz. Para brązowych oczu przyglądała się jej z niepewnością.

     – Nie próbuj nawet umierać. 


________________

I jestem! Serdecznie witam wszystkich, którzy tu trafili. Mam nadzieję, że pomysł jak i jego realizacja Wam się spodobają i zostaniecie tu na dłużej ❤

Jak zapowiadałam, prolog wrzucam w urodziny. Przyznam szczerze, nie mogłam się już doczekać, aby pokazać Wam wszystko, co przygotowywałam długi czas. Mam nadzieję, że się podoba.

Teraz drobne ogłoszenie. Rozdziały będą pojawiały się co dwa tygodnie. Niestety mam ich za mało, aby rozpieszczać Was nimi co tydzień, a nie chcę działać pod presją czasu i zmuszać się do pisania, aby było. Kiedy skończę pisać całość, rozdziały będę wrzucała co tydzień. 

Póki co, to tyle. Miłej niedzieli, skarby!

Kocham, Nath

Nie możesz pamiętaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz