1. Witamy wśród żywych

2.2K 166 220
                                    

Powoli otworzyła oczy, jednak niemal natychmiast je zamknęła, czując, jak oślepia ją jasne światło. Mruknęła pod nosem, czując przy głowie miękką poduszkę i jeszcze mocniej okryła się kołdrą. Mogłaby spać wiecznie. Przeszkadzał jej tylko cichy, systematyczny dźwięk, który nieustępliwie nie przestawał piszczeć. Podniosła się powoli do siadu, rozglądając się dookoła. Pomieszczenie, w którym się znajdowała, wyglądało jak szpital.

Zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc, skąd się tu wzięła. Kiedy chciała podnieść rękę i dotknąć głowy, coś jej to uniemożliwiło. Spojrzała w stronę nadgarstka, na którym znalazła wenflon i z przerażeniem stwierdziła, że to nie jedyna rurka, która jest do niej podłączona. Jej oddech przyspieszył, a serce zaczęło bić szybciej. Nie wiedziała, jak się tu znalazła i przede wszystkim, dlaczego. Przecież... właśnie, co ona tak właściwie jako ostatnie robiła?

     – Charlotte! – Do jej uszu dotarł głos. Spojrzała w stronę wejścia, w którym w tym momencie pojawiła się Madelyn.

Brunetka szybko pokonała dzielący je dystans, delikatnie biorąc przyjaciółkę w objęcia. Była szczęśliwa, widząc ją w dobrym stanie. Bo przecież się obudziła, to w tym momencie było najważniejsze.

     – Maddy? – mruknęła niepewnie, nie rozumiejąc zachowania przyjaciółki.

     – Żyjesz, to najważniejsze. Nigdy więcej tego nie rób! – Kobieta wpadła w słowotok. – Jeszcze raz zobaczę cię w kancelarii po północy, a zrobię wszystko, aby cię zwolnili. Cholera, sama cię zwolnię! Kto to widział wracać z pracy w środku nocy. Chwała wszystkim bogom, że udało ci się wyjść z tego auta.

Dopiero teraz Charlotte poczuła się naprawdę zdezorientowana. To, o czym mówiła Madelyn, miało się nijak do jej życia.

     – Maddy. – Przerwała kobiecie, chcąc wszystko wyjaśnić. – Jaka kancelaria? Jestem na drugim roku studiów.

Brunetka spojrzała na przyjaciółkę, całkowicie wybita z rytmu. Zmarszczyła brwi, przyglądając się jej uważnie. Szukała oznak, że Char żartuje i bawi się jej kosztem. Przecież pracowały razem od ponad roku, dlatego jej słowa nie miał najmniejszego sensu.

     – Artykuł trzeci paragraf pierwszy Konstytucji Stanów Zjednoczonych? – spytała po chwili wahania.

     – Władzę sądową Stanów Zjednoczonych sprawuje jeden Sąd Najwyższy. – Charlotte nie musiała długo zastanawiać się nad odpowiedzią.

Maddy zrobiła niepewną minę, po czym westchnęła głośno.

     – To było na czwartym roku. – Spojrzała na blondynkę, kręcąc głową. – Zawołam lekarza.

     – Madelyn! – Głos Char zatrzymał kobietę, która obróciła się ponownie w jej kierunku z wyczekiwaniem wymalowanym na twarzy. – Zadzwonisz po Masona?

Twarz przyjaciółki automatycznie zbladła. Już wiedziała, że działo się naprawdę coś niedobrego. Uśmiechnęła się słabo, nie wiedząc, jak postąpić.

     – Zawołam lekarza – powtórzyła, wychodząc z pomieszczenia najszybciej, jak było to możliwe.

Charlotte zdezorientowało jej zachowanie, głównie dlatego, że wyglądała, jakby chciała od niej uciec. Bo czy tak ciężko było wykonać jeden telefon? Była zaskoczona, że Mason nie siedział przy niej tak, jak Maddy. Starała się jednak nie denerwować, chłopak wiele od siebie wymagał, pewnie zarwał noc, poświęcając ten czas na naukę i teraz odsypiał. Nie byłby to pierwszy raz.

Za to Madelyn była zaskoczona wzmianką na temat ich dawnego przyjaciela, a późniejszego chłopaka Char. Jej zdziwienie wynikało głównie z faktu, że mężczyzna przedawkował trzy lata temu i Lotty doskonale o tym wiedziała. Nigdy ze sobą nie zerwali, rozdzieliła ich śmierć. Jak mogła teraz zadzwonić po trupa?

Nie możesz pamiętaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz