21. Plan idealny

760 87 208
                                    

Wypuścił dym z płuc, opierając się o ścianę budynku. Rozejrzał się delikatnie dookoła, nie dostrzegając żywego ducha. Nie było w tym nic dziwnego, zegar wskazywał piątą rano. Ostatnio nie sypiał dobrze. Choć zasypiał wcześnie, zmęczony po pracy, której ostatnimi czasy miał strasznie dużo, organizm budził go w nocy kilkakrotnie, sprawiając, że się nie wysypiał. Podświadomie przeczuwał, czym spowodowany był ten stan, jednak powiedzenie tego na głos nie pomogłoby w niczym.

     – Powaliło cię. – Na głos, który usłyszał nad sobą, westchnął głośno. Zrobił kilka kroków przed siebie, po czym podniósł głowę, dostrzegając Nolana. Mężczyzna siedział w oknie i w tym momencie odpalał papierosa. Spojrzał na przyjaciela, nie kryjąc zaskoczenia. – Dlaczego, do cholery, stoisz na dole?

Col prychnął pod nosem, kręcąc lekko głową. Zaspany Nolan był tym najprzyjemniejszym, z którym miał do tej pory do czynienia.

     – Ukochana ma, opuść mi swe włosy, królewicz przyjechał – zażartował, śmiejąc się pod nosem.

Nolan zmarszczył brwi, powoli rozumiejąc. Nie miał prawa oceniać przyjaciela, jednak bycie pijanym o piątej nad ranem oznaczało dwie rzeczy: jeszcze nie wytrzeźwiał lub już zaczął pić. Obie wersje nie napawał go optymizmem. To nie był Colton, którego znał.

     – Odpierdol jeszcze serenadę, może się wzruszę – burknął, znikając wewnątrz pomieszczenia.

Już po chwili drzwi wejściowe się otworzyły. Nolan spojrzał na Coltona zirytowanym wzrokiem, walcząc z chęcią doprowadzenia go do stanu normalnego funkcjonowania. Charlotte miała cholerne moce, na które Col w żaden sposób nie był przygotowany i popłynął. Kretyn się zakochał.

     – Odpuściłeś ją sobie? – spytał, opierając się o ścianę obok przyjaciela, który wrócił na swoje miejsce. Ten w odpowiedzi wzruszył tylko ramionami, zatapiając wzrok w przestrzeni przed sobą. – Cholera, Colton.

     – Skończ pierdolić, że nie powinienem się do niej zbliżać, bo to wiem już sam – warknął, wzdychając cicho. – Nie taki był plan.

     – Plan? – powtórzył Nolan, chcąc poznać jakieś szczegóły.

Colton spojrzał na niego rozdrażniony, zaciskając szczękę. Było mu już wszystko jedno. W swojej sytuacji równie dobrze mógł zostać zakopany żywcem przez przyjaciela. Nie zrobiłoby mu to żadnej różnicy.

     – Miała być blisko, abym mógł kontrolować sytuację – mruknął, patrząc gdzieś w bok. – To ona miała być wpatrzona we mnie jak w obrazek, nie odwrotnie! Nigdy się nie zakochałem. Cholera jasna, nigdy! Dlaczego to dopadło mnie w takim momencie? Co ma w sobie pieprzona Lafayette, że wystarczał jeden jej telefon, a rzucałem wszystko i jechałem do niej? Jak to się stało, że kilka miesięcy temu jebłem ją autem, a tydzień temu...

Zamilkł. Tydzień. Minął aż tydzień od krótkiej rozmowy, którą przeprowadzili na tym podjeździe. Dlaczego tyle zwlekał i się nie odzywał? Próbował wmówić sobie, że przez pracę. Miał ręce pełne roboty i nie miał czasu. Przecież nie mógł przyznać się sam przed sobą, że się bał. Pojawienie się w jej życiu było wielkim błędem. Nie mógł popełnić większego i obiecać jej, że w nim zostanie.

     – Tydzień temu co? – palnął Nolan, nie rozumiejąc nic z wypowiedzi Coltona.

Szatyn spojrzał na przyjaciela zmęczonym, jednak znaczącym wzrokiem, co na początek utwierdziło Nolana w fakcie, że przyjaciel pił całą noc. Dopiero po chwili dotarła do niego druga informacja.

     – Jebłeś ją – dokończył urwane zdanie Coltona sam. Wziął głęboki oddech, zaciskając i rozluźniając szczękę. – Oczywiście. Masz cały bezpieczny świat w zasięgu ręki i wystarczy jeden uśmiech, aby wiele kobiet było w stanie zrobić dla ciebie wszystko. Ale nie, tobie to nie wystarcza. Cholerny Trevino musiał mieć to, czego akurat mu nie wolno.

Nie możesz pamiętaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz