Wypuścił dym z płuc, opierając się o ścianę budynku. Rozejrzał się delikatnie dookoła, nie dostrzegając żywego ducha. Nie było w tym nic dziwnego, zegar wskazywał piątą rano. Ostatnio nie sypiał dobrze. Choć zasypiał wcześnie, zmęczony po pracy, której ostatnimi czasy miał strasznie dużo, organizm budził go w nocy kilkakrotnie, sprawiając, że się nie wysypiał. Podświadomie przeczuwał, czym spowodowany był ten stan, jednak powiedzenie tego na głos nie pomogłoby w niczym.
– Powaliło cię. – Na głos, który usłyszał nad sobą, westchnął głośno. Zrobił kilka kroków przed siebie, po czym podniósł głowę, dostrzegając Nolana. Mężczyzna siedział w oknie i w tym momencie odpalał papierosa. Spojrzał na przyjaciela, nie kryjąc zaskoczenia. – Dlaczego, do cholery, stoisz na dole?
Col prychnął pod nosem, kręcąc lekko głową. Zaspany Nolan był tym najprzyjemniejszym, z którym miał do tej pory do czynienia.
– Ukochana ma, opuść mi swe włosy, królewicz przyjechał – zażartował, śmiejąc się pod nosem.
Nolan zmarszczył brwi, powoli rozumiejąc. Nie miał prawa oceniać przyjaciela, jednak bycie pijanym o piątej nad ranem oznaczało dwie rzeczy: jeszcze nie wytrzeźwiał lub już zaczął pić. Obie wersje nie napawał go optymizmem. To nie był Colton, którego znał.
– Odpierdol jeszcze serenadę, może się wzruszę – burknął, znikając wewnątrz pomieszczenia.
Już po chwili drzwi wejściowe się otworzyły. Nolan spojrzał na Coltona zirytowanym wzrokiem, walcząc z chęcią doprowadzenia go do stanu normalnego funkcjonowania. Charlotte miała cholerne moce, na które Col w żaden sposób nie był przygotowany i popłynął. Kretyn się zakochał.
– Odpuściłeś ją sobie? – spytał, opierając się o ścianę obok przyjaciela, który wrócił na swoje miejsce. Ten w odpowiedzi wzruszył tylko ramionami, zatapiając wzrok w przestrzeni przed sobą. – Cholera, Colton.
– Skończ pierdolić, że nie powinienem się do niej zbliżać, bo to wiem już sam – warknął, wzdychając cicho. – Nie taki był plan.
– Plan? – powtórzył Nolan, chcąc poznać jakieś szczegóły.
Colton spojrzał na niego rozdrażniony, zaciskając szczękę. Było mu już wszystko jedno. W swojej sytuacji równie dobrze mógł zostać zakopany żywcem przez przyjaciela. Nie zrobiłoby mu to żadnej różnicy.
– Miała być blisko, abym mógł kontrolować sytuację – mruknął, patrząc gdzieś w bok. – To ona miała być wpatrzona we mnie jak w obrazek, nie odwrotnie! Nigdy się nie zakochałem. Cholera jasna, nigdy! Dlaczego to dopadło mnie w takim momencie? Co ma w sobie pieprzona Lafayette, że wystarczał jeden jej telefon, a rzucałem wszystko i jechałem do niej? Jak to się stało, że kilka miesięcy temu jebłem ją autem, a tydzień temu...
Zamilkł. Tydzień. Minął aż tydzień od krótkiej rozmowy, którą przeprowadzili na tym podjeździe. Dlaczego tyle zwlekał i się nie odzywał? Próbował wmówić sobie, że przez pracę. Miał ręce pełne roboty i nie miał czasu. Przecież nie mógł przyznać się sam przed sobą, że się bał. Pojawienie się w jej życiu było wielkim błędem. Nie mógł popełnić większego i obiecać jej, że w nim zostanie.
– Tydzień temu co? – palnął Nolan, nie rozumiejąc nic z wypowiedzi Coltona.
Szatyn spojrzał na przyjaciela zmęczonym, jednak znaczącym wzrokiem, co na początek utwierdziło Nolana w fakcie, że przyjaciel pił całą noc. Dopiero po chwili dotarła do niego druga informacja.
– Jebłeś ją – dokończył urwane zdanie Coltona sam. Wziął głęboki oddech, zaciskając i rozluźniając szczękę. – Oczywiście. Masz cały bezpieczny świat w zasięgu ręki i wystarczy jeden uśmiech, aby wiele kobiet było w stanie zrobić dla ciebie wszystko. Ale nie, tobie to nie wystarcza. Cholerny Trevino musiał mieć to, czego akurat mu nie wolno.
CZYTASZ
Nie możesz pamiętać
RomancePIERWSZA CZĘŚĆ DYLOGII MEMORIES Najpiękniejszą chwilę potrafi zniszczyć najgorsze wspomnienie. Wypadek, który zabrał jej dwa miesiące życia. Wystarczyły sekundy, aby wszystko się zmieniło. Moment nieuwagi, który odmienił przyszłość wielu osób. Char...