17. Takim jak ty się nie ufa

752 101 271
                                    

Weszła do pomieszczenia, które pełniło rolę poczekalni na sytuacje, jak ta. Sędzia zarządził godzinną przerwę w celu uzupełnienia dokumentacji, przez co obie strony rozeszły się w swoje narożniki, czekając na kontynuację procesu. Charlotte nie mogła zapomnieć spojrzenia Torres, kiedy wręczyła sędziemu odpowiedni papier. Spojrzenie nie należało do przyjemnych i mroziło krew w żyłach, jednak nie było już odwrotu. Podjęła się tego wyzwania i nie zamierzała odpuścić.

     – Co ty, do cholery, wyprawiasz? – Cichy syk Madelyn dotarł do jej uszu, przez co odwróciła się w strony dziewczyny, która wyglądała na zdenerwowaną.

     – To, co powinnam od samego początku – odpowiedziała szczerze, zerkając na Nolana, który usiadł na krześle i wpatrywał się w nią z dziwnym wyrazem twarzy.

     – Nie możesz, Charlotte! Nie rozumiesz, ile masz do stracenia? I to dla kogo? Dla niego? – Wskazała na mężczyznę, nawet na niego nie patrząc. – Czasami naprawdę mam wrażenie, że ten wypadek nieodwracalnie namieszał ci w głowie.

     – Może nie namieszał, ale właśnie poukładał?

Zamilkła, gdy drzwi delikatnie się uchyliły i dostrzegła osobę, za którą zdążyła się już stęsknić. Wyleci z hukiem, jeśli ich tu wpuści. Pokiwała głową, prychając. Nie miała nic do stracenia. Nie zatrzymała Amelie, która niemal rzuciła się na Nolana, zawieszając się na jego szyi. Odwzajemnił uścisk, na moment zapominając o sytuacji, w jakiej się znalazł. Gdy wypuścił dziewczynę z ramion, spojrzał morderczym wzrokiem na Coltona.

     – Lola, tak? Musisz mi coś, kurwa, wytłumaczyć – mruknął, mrużąc oczy i przenosząc wzrok na blondynkę, która rozmawiała z Maddy. Col westchnął, czując, jak jego płuca domagają się powietrza. Nie w taki sposób Nolan miał się dowiedzieć. W ogóle nie miał się dowiedzieć. Wszystko się sypało.

     – Amelie, przyniesiesz butelkę wody? Na korytarzu widziałem automat – odezwał się w końcu do siostry, przez co dziewczyna opuściła pomieszczenie.

     – Charlotte Lafayette. Ta Charlotte Lafayette? Gdyby nie fakt, że jesteśmy w towarzystwie adwokatów, zabiłbym cię na miejscu – syknął Nolan, upewniając się, że mówi wystarczająco cicho, aby kobiety go nie dosłyszały. – Prawie ją zabiłeś, Colton. Co ona robiła w naszym domu? Co ona robi w naszym życiu? Miała zniknąć.

Colton spojrzał na Char, której zacięta twarz krzywiła się na słowa Madelyn. Nie potrafił odpowiedzieć na pytania przyjaciela. Nie umiał znaleźć odpowiedzi, chociaż bardzo się starał. Charlotte pojawiła się w jego życiu nagle i po prostu została. Nie prosił o to, nie walczył o to, nic z tym nie robił. Tak po prostu wyszło. Jednak podobna odpowiedź tylko rozzłościła by Nolana.

     – Ona pewnie wie. Dlatego cały czas się przy nas kręciła. – Nolan przysunął się bliżej Coltona. – Wiesz, co teraz będzie? Przegra. Niby przypadkiem, niby coś się nie uda, niby tak wyjdzie. A później zabierze się za ciebie. Zabrałeś jej dwa miesiące życia i pięć lat wspomnień. Na co ty liczyłeś?

Col przełknął ślinę, zaciskając jednocześnie szczękę. Już sam nie wiedział, co myśleć. Słowa przyjaciela naprawdę miały sens, jednak nie sądził, że Char potrafiłaby grać przez dwa miesiące dla zemsty. Znał złych ludzi, którzy lubili się mścić i ona zdecydowanie do nich nie należała. Wpatrywał się w blondynkę, starając się jakoś wszystko poukładać w głowie. Nie była zła. Była skrzywdzona i niepewna, jednak na pewno nie była zła. Czuł to.

     – Nawet, kurwa, tego nie mów – wypalił nagle Nolan, dostrzegając spojrzenie, jakim chłopak obdarzał Charlotte.

     – Ona naprawdę jest inna niż myślisz. W jej towarzystwie wszystko jest lepsze, łatwiejsze. Jak w bajce, tylko to dzieje się naprawdę.

Nie możesz pamiętaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz