10.

617 47 20
                                    

Miesiąc później

-Co ty tu robisz o tak wczesnej porze? Zazwyczaj śpisz do minimum 10- lekko prychnołem

-jak widzisz potrafię też wstawać z rana. Chciałem Ci tylko powiedzieć, że w tam tym pokoju siedzi ta pani dla której tu zostałeś -w moich oczach pojawił się lekki blask- mogę ją zobaczyć?

-ta, jasne- powiedział Shiragaki po czym ruszyłem do pokoju. Zobaczyłem tam śpiącą, zielonowłosą kobietę. Podszedłem w ciszy do łóżka. Kobieta wyglądała na całą i zdrową. Odgarnołem jej delikatnie włosy z twarzy, powoli kierując je za ucho.

-chodź, musisz już wychodzić- powiedział mój wcześniejszy rozmówca- to co, jedziesz na obóz?

-no, będę powoli szedł- w tedy kobieta chwyciła mnie za rękę

-oddajcie mi mojego syna, proszę- powiedziała do mnie zciszonym głosem. Było mi tak strasznie żal. Łzy pojedynczo zaczęły napływać mi do oczu, jednak nie mogłem tego pokazać.

-wypuścimy ją dzisiaj. Tak jak się umawialiśmy. Ty za to możesz już wracać do swojego, dawnego życia- mówił to z zadziwiającym smutkiem

-będziesz za mną tęskni?- zapytałem łapiąc się za serce. Obydwoje się zaczęliśmy śmiać.- w sumie to nawet fajnie było- powiedziałem uśmiechnięty wychodząc z bloku. Przed budynkiem stały wozy policyjne. Wszyscy byli uzbrojeni.

-Yukizu Fushimi! Zostajesz aresztowany pod zarzutem podszywania się, używania swoich mocy bez podstawnie w miejscach publicznych. Dla swojej korzyści lepiej nic teraz nie mów. Masz prawo do adwokata.- zostałem zakuty w kajdanki. W ostatnich chwilach odwróciłem się. Zobaczyłem w oknie Togę, którą po chwili zabiera dokądś Dabi. Spojrzał na mnie ze spokojem. Jakby miał już plan.

Dotarliśmy na policję. TRAFIŁEM DO CELI! Nigdy nie czułem takiego oburzenia. Jestem przyszłym bohaterem, a traktują mnie jak najgorszego złoczyńce. Położyłem się na nie wygodnym materacu. Byłem przykuty do metalowego łóżka. Rozmyślałem co aż tak źle zrobiłem aby mnie tu więzić. Chcę żyć dla dobra ludzkości, nic więcej...

Poszedłem spać, musiałem odpocząć przed kolejnym przesłuchaniem.

Minęło 3 dni.
Dziś mam zostać postawiony przed sądem. ALE ZA CO?!! Nic nie zrobiłem... żyje. Czy to taki grzech? Agh rosprawa zaczyna się o 14. Jest 10. Mam cztery godziny żeby się przygotować. Będą tam wszyscy z moich najbliższych przyjaciół, nauczyciele, mama... nie sądzę żebym dla nich jeszcze coś znaczył. Oszukałem ich.

14:00
Wchodzę na salę. Są tam już wszyscy. Wyznaczono mi miejsce gdzie miałem się znaleźć na samym środku pomieszczenia.

-zebraliśmy się tutaj aby osądzić tego młodzieńca- zaczął prowadzący- nie będziemy patrzyć na ciebie jak na przyszłego bohatera, a raczej jak na złoczyńce. Yukizu Fushigami, a raczej Izuku Midoriya. Podszywałeś się pod nie istniejącą osobę. Dysponujesz również nie podważalnie jedną z największych mocy jaką może posiadać człowiek. Mam tu na myśli One for All. Teraz chcesz zostać bohaterem, jednak trudno nam przewidzieć, czy nie zejdziesz kiedyś na drogę złoczyńców. W takim wypadku będziesz wstanie pogrążyć świat w hajsie, zniszczyć dobro które pilnuje pożądku. Jest to jednoznaczne z wyrokiem śmierci. Myślę, że wszyscy się ze mną zgodzą- na sali można było usłyszeć pojedynczo sprzeciwiające się głosy, jednak sąd na de mną zapadł.

Usłyszałem trzy rozległe stuknięcia młotka. To mój koniec. Nie pochamowanie zacząłem kręcić się na boki, płakać i krzyczeć z rozpaczy. Odkręcając się dostrzegłem moją mamę całą zapłakaną jak i innych przerażonych znajomych. All might patrzył na mnie z żalem, jednak też wiedział jak się to skończy.

Dali mi chwilę na pożegnanie z przyjaciółmi. Podeszłem do matki. Nie mogła patrzyć na jej jedynego syna, który zaraz miał umrzeć. Podniosłem jej twarz do góry, tak aby mnie widziała. Usmiechnąłem się. Był on może sztuczny, jednak chciałem jej przekazać aby się nie martwiła. Przytuliła mnie.

-Kocham cię Izuku

-Ja ciebie też mamo... nie chciałem by skończyło się to w taki sposób. Nie rozpamiętuj mnie. Nie zasłużyłaś na cierpienie- wzmocniłem uścisk. Moje nogi cały czas się trzęsły. Powoli odsunąłem się od rodzicielki, jeszcze raz dziękując jej za wszystko. Skierowałem się w stronę grupki ludzi którzy też nie mogli wstrzymać się od płaczu.

-Deku -wykrzyknąła Uraraka żucając mi się na szyję-nie zostawiaj nas

- nie mam wyboru. Ochako jesteś wspaniałą przyjaciółką. Zawsze przy mnie byłaś, wspierałaś mnie... dasz radę osiągnąć swoje cele. Za wszystko ci dziękuje.

Iida- podszedłem w stronę kolegi- ci również dziękuję. Jesteś ewidentnie najlepszym przewodniczącym. Spełnisz swoje marzenia, nic nie stoi na przeszkodzie. Z pewnością uda Ci się zastąpić obowiązki brata. Nabierz trochę więcej dystansu. Będzie dobrze.

Todoroki. Poradzisz sobie. Poukładasz sytuację życiową jak i rodzinną. Będziesz wspaniałym bohaterem który ma wspaniałą moc. Pokażesz ojcu, że TWOJE obie strony są tymi najlepszymi - ostatnia osoba stojąca w tym gronie to Bakugo. Nie wiedziałem czy do niego podejść... Gdy się zdecydowałem przerwał mi to uścisk wszechmocnego.

-chłopcze, przepraszam. Nie chciałem dla ciebie takiej przyszłości. Nie jestem w stanie nic tutaj zaradzić. Wybacz.
- to nie twoja wina. Sami decydujemy o swoich losach. Dziękuje że mi w tedy zaufałeś. Że uwierzyłeś we mnie pomimo, że nie miałem mocy, pomimo, że byłem bezsilny. Dzięki tobie przeżyłem tak dużo. Dzięki tobie miałem okazję poznać tych wszystkich ludzi. Dziękuję- łzy znowu zaczęły spływać mi po policzkach. Gdy chciałem wrócić do Kacchana przerwał mi to mężczyzna. Założył mi kajdanki. Zaczął ciągnąć mnie w nie znanym mi kierunku.

-Kacchan!!

-DEKU!! Zostawcie go!!!

-Kacchan ja... dziękuje!!! Byłeś wspaniałym przyjacielem, jak i wzorem do naśladowania. Zawsze byłeś lepszy! Dasz rade, zostaniesz bohaterem numer jeden. WIERZE W CIEBIE!!!

-PRZEPRASZAM!!! ZA WSZYSTKO! Za to jak cie traktowałem, za to jaki byłem dla ciebie! Nie powinienem..
Zostań z nami proszę! Ja...- nagle Kastuki przewrócił się. Nie wytrzyłam. Zaczął cicho, ale intensywnie płakać.

-Bakugo spójrz na mnie!- chłopak posłał mi spojrzenie a ja odpowiedziałem mu uśmiechem.

Wyprowadzono mnie na zewnątrz. Tam czekała na mnie przeszklona kabina. Miałem tam wejść, po czym chcieli mnie tak jakby uspać na zawsze. W skrócie będzie to wyglądać tak, jakbym umarł we śnie. Wprowadzono mnie tam i zamknięto. Wszyscy patrzyli na mnie ze smutkiem. Nie którzy powstrzymywali się od płaczu, a inni nie byli w stanie. Powoli dostrzegłem dym powoli wydobywujący się z dolnej części machiny który zaczął wypełniać kabinę. Był on fiołkowego koloru. Miał bardzo ładny zapach. Przypominał mi dzieciństwo. Bez troskie czasy. Robienie pikników na łąkach pełnych kwiatów. Z pewnością sama woń uspokajała człowieka.

Patrzyłem na tych wszystkich zgromadzonych ludzi, ze świadomością, że więcej się nie zobaczymy. Powoli zacząłem robić się senny. Oczy w pewnym momencie same zaczęły się zamykać, na co nie miałem wpływu. Po chwili była tylko ciemność. Cisza, spokój i nadzieja na lepsze jutro.

Nigdy nie mów nigdy [Bakudeku / MyHeroAcademia]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz