20.

378 31 0
                                    

~Kirishima~

Nigdy nie widziałem aby Baku-bro wyraził w jednym momencie tyle emocji. W ogóle nie widziałem aby Katsuki pokazywał coś więcej niż złość.

Czemu mnie to dziwi, on też jest człowiekiem więc logiczne, że też coś odczuwa. Jednak nie spodziewałem się, że sprawa z Midoriyią ma drugie dno. Myślałem, że poprostu go nie lubił jako kolegi z klasy, jednak za tym wszystkim stoją jego uczucia...
Co się teraz stanie? Nie powinniśmy plątać się mu pod nogami. Powinien odpocząć i zapewne przemyśleć parę spraw. Wyrwałem się z uścisku I zabierając za sobą Kaminariego poszedłem do jego pokoju.

Weszliśmy do pomieszczeniu. Na jednym z łóżek siedział jeszcze zaspanym chłopak z czarnymi włosami. Jak można się domyślić Sero wszystko słyszał. Był równie mocno zdziwiony, jak i zaniepokojony całym zdarzeniem.

-co chcecie z tym zrobić?- zapytał przerywając niekomfortową ciszę

-narazie musimy zadbać abyś się nie wygadał-zacząłem -to bardzo ważne. O sprawie wiedzą tylko "pewne osoby" I jeśli zaczną dowiadywać się o tym osoby z poza grona chłopaki mogą mieć nie ciekawie.

-ja tam mam zamiar nadal ich shipować

-serio Kaminari?

-no co? Bakugo się zmienił. Każdy popełnia błędy. Chyba najważniejsze jest tu zdanie Midoriyi a nie to czy ty byś wybaczył czy nie

-chcecie mi powiedzieć, że macie stowarzyszenie shiperów?- wtrącił Sero

-i to nie byle jakie, shipujemy BakuDeku- wtrącił pikachu

-mogę dołączyć?

-skoro chcesz...- odpowiedziałem. Jeszcze chwile rozmawialiśmy dopóki nie usłyszeliśmy głośnego ciapnięcia drzwiami wejściowymi

Wszyscy ruszyliśmy w stronę wydanego dźwięku. Jak się okazało ludzie z naszego kręgu przyszli powytykać pewne sprawy Katsukiemu. On jednak wyszedł przepychając się do wyjścia z domku

Katsuki

Poszedłem na plażę. Siedziałem i przyglądałem się falom wędrującym po przejrzystych wodach. W międzyczasie poszedłem na miasto zjeść coś. W sklepiku mieszczącym się praktycznie przy wejściu na plażę nakupiłem sobie słodyczy, bo to właśnie one pomagają mi ze smutkiem. Usiadłem przy brzegu i obserwowałem powoli zachodzące słońce.

Mój stan emocjonalny zaczął powoli się opanowywać i wszystko było by świetnie gdyby nie darcie ryja przez zielonowłosego. Krzyczał on coś do mnie aby zwrócić na siebie moją uwagę. Gdy był już przy mnie zaczął swój monolog

-kacchan o co chodzi? Dlaczego wszyscy nagle o tobie gadają i wyglądają jakbyś zabił jednego z ich towarzyszy?- zapytał spoglądając na mnie pytająco

-KTOŚ powiedział im o naszej przeszłości- powiedziałem dalej wpatrując się w niebo

-ej to nie byłem ja!

-ta jasne

-ale serio

-dobra wierzę

-nie, wcale mi nie wierzysz! Spójrz na mnie- skierowałem swój wzrok na niego. Nie byłem zły, byłem smutny co zapewne zauważyć się dało

-ej Bakugo- przysiadł na przeciwko mnie wpatrując się mi prosto w oczy- nie przejmuj się nimi. Wszystko co złe już minęło. Nie wygadał bym tego co się "kiedyś działo", bo jest to poprostu nie  istotne

-nie obchodzi mnie kto to rozgadał. Oni mają rację. Jestem potworem. I ja niby chce zostać bohaterem... żałosne

-wcale nie jesteś żałosny! Jesteś dobrym człowiekiem, który miał gorszę chwilę. Będziesz wspaniałym bohaterem! Już jesteś!!- mówiąc to żucił się w moje ramiona. Pomarańczowe promienie słoneczne padały na morze. Widok ten zabierał dech w piersiach. Było pięknie co trochę polepszyło mój humor.

Po chwili dekiel się odkleił i usiadł obok podbierając mi w między czasie moje słodycze i rozmawiając. Siedziałem tak z nim do momentu, gdy nie zaczęło się ściemiać. Ruszyliśmy w stronę obozowiska.

Po powrocie do mieszkania spakowałem swoje rzeczy. O godzinie czwartej nad ranem mieliśmy wyjechać, aby z rana być spowrotem w domu. Autobus był idealnie dobrany na ilość osób więc nie było opcji abym siedział sam.

Siedzenia były porostawiane w czterech rzędach po osiem siedzeń. Usiadłem na ostatnim siedzeniu, a zaraz koło mnie gówno włosy. Nie próbował on nawet zaczynać jakichś zbędnych rozmów, wiedząc co przechodzę. Wciąż odczuwałem na sobie czyjeś spojrzenie, ale nie zwracałem na to uwagi. Założyłem słuchawki i poszedłem spać.

Obudziłem się wraz z zatrzymaniem się autokaru. Wysiedliśmy i skierowaliśmy się w stronę domów. Z racji wakacji mogliśmy spędzić ten czas z rodziną.

Wziąłem swoje bagaże i odszedłem od pozostałych. Różne myśli wciąż zaprzątały mi głowę. Starałem się nie zwracać na to zbędnej uwagi. Chciałem poprostu odpocząć I chyba mam na to pomysł. Po wejściu do domu powiadomiłem staruchę o moim powrocie i poszedłem odłożyć walizkę do mojego pokoju. Wróciłem na dół aby zagadać do rodzicielki.

-został jeszcze miesiąc wakacji więc chce jechać do babci-powiedziałem

-myślisz, że nie mam co robić tylko się z tobą wozić?!

-czy ktoś powiedział, że ty jedziesz ze mną?! Jadę sam

-dobra, ogarnę ci loty i powiadomię matkę- powiedziała. Na tym nasza rozmowa się skończyła

Moja babcia to wspaniałą kobieta tak samo jak i jej mąż którego równie bardzo lubię. Nie rozumiem po kim ma charakter ta pruchwa bo napewno nie po nich. Mieszkają oni w USA ze względu na to, że w młodości dużo podróżowali. Gdy moja matka była pełnoletnia wznowili swoje wyjazdy i tak o to trafili do Ameryki gdzie im się spodobało. Mieszkają w Los Angeles w Kalifornii. Mają tam naprawdę ładny domek. Jest on pobudowany w spokojnej dzielnicy. To właśnie tam chcę spędzić ten miesiąc- z zdala od nie potrzebnych mi problemów

-lecisz we wtorek- krzyknęła moja rodzicielka z dołu

Była niedziela więc miałem dwa dni na spakowanie się. Wyszperałem swój paszport i inne dokumenty mi potrzebne. Następnie podszedłem do szafy i wywaliłem trochę ubrań. Tak w sumie to cały dzień spędziłem na dobieraniu rzeczy które mogą mi się przydać.

TIME SKIP- poniedziałek

Dopakowałem do swoich torb jeszcze parę potrzebnych rzeczy. Nie pierwszy raz będę leciał sam samolotem więc nie sprawia mi to problemu. Od wczoraj nie sprawdzałem telefonu. Wyłączyłem go całkiem i podłączyłem pod ładowarkę. Tak samo zrobiłem z powerbunkami i moimi słuchawkami.

Z tego co mi wiadomo lot mam już z samego rana około godziny siódmej trzydzieści. W takim razie będę musiał wstać około w pół do szóstej, aby się wyrobić. Z lotniska odebrać ma mnie siostra mojej matki, mieszkająca wraz z dziatkami. Jest ona o wiele młodsza od matki. Jest ona najmłodsza, a ta pruchwa  najstarsza. Po między nimi jest aż siedemnaście lat różnicy! Jest ona ledwo po dwudziestce więc zwracam się do niej na T.

Strasznie mi się nudziło więc postanowiłem poczytać książkę. Wieczorem wziąłem prysznic I położyłem się spać, aby nie mieć problemu ze wstaniem z samego rana.

Nigdy nie mów nigdy [Bakudeku / MyHeroAcademia]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz