Rozdział 31.

287 12 6
                                    

 — Puszczaj! — Krzyczałam kopiąc faceta, który zarzucił mnie sobie na ramię jak zwykły worek ziemniaków. — Głuchy jesteś! Powiedziałam puszczaj!

Moje wrzaski widocznie nie przynosiły zamierzonego skutku, bo facet w odpowiedzi po prostu klepnął mnie w tyłek. Czułam jak podnosi się poziom adrenaliny w moim ciele, ale nie potrafiłam znaleźć sposobu na wykorzystanie buzującej energii. Nie byłam wystarczająco silna, żeby powalić faceta ze trzy razy większego ode mnie. Chciałam sięgnąć po nóż, który schowany miałam za paskiem od spodni, ale przeszkodą były ręce spięte kajdankami.

Byłam oburzona, bo w filmach zazwyczaj używają zwykłego sznurka... Niestety, prawdopodobnie razem z Markiem zadarliśmy z nieodpowiednimi osobami. Nie zmienia to jednak faktu, że musiałam wymyślić sposób na natychmiastowe uwolnienie się. Nie miałam pojęcia, gdzie jestem prowadzona, a raczej niesiona... Na głowę miałam założony worek! Widzicie, jednak jakieś filmy oglądali.

— Gdzie szef? — usłyszałam zachrypnięty głos goryla, który złapał mnie, gdy próbowałam wymknąć się z ich magazynu.

Nie dosłyszałam odpowiedzi. Poczułam jednak, że spadam i po chwili boleśnie spotkałam się z podłogą. Mimowolny jęk opuścił moje usta, gdy poczułam ból. Nie oszukujmy się... Zostałam bezceremonialnie rzucona na zimny beton. W tym świecie nikt nie przejmował się kilkoma siniakami zwłaszcza, gdy złapano cię na zniszczeniu towaru wartego kupę szmalu.

Usłyszałam kroki... Zbliżała się do mnie osoba, której nogi zdobiła para szpilek. Tylko ten rodzaj obuwia mógł wydawać tak charakterystyczny odgłos. Nie miałam pojęcia, czy powinnam się cieszyć, czy raczej zacząć modlić o życie. Wielokrotnie słyszałam, że to kobiety są w tej branży niebezpiecznymi istotami... Gdy odpowiedni osobnik, zasiądzie na odpowiednim stanowisku nikt nie martwi się przesądami dotyczącymi płci pięknej za sterami gangu. Podobno kobiety miały przynosić pecha! Chociaż jak wszyscy wiemy już niejednokrotnie udowodniły, że to zwykła bujda.

Poczułam leciutki niczym piórko dotyk na swoim nadgarstku, a po chwili zostałam podniesiona do pozycji stojącej. Niespodziewanie z moich rąk zniknęły te nieszczęsne kajdany, ale nie cieszyłam się tym faktem zbyt długo. Po chwili zorientowałam się, że ktoś próbuje zdjąć ze mnie kurtkę, dlatego zaczęłam się szarpać. Wiedziałam, że nie mam żadnych szans na ucieczkę, a zwłaszcza z workiem na głowie i w otoczeniu zapewne wielu gangsterów.

— Sujeta a la chica. — Padł rozkaz w obcym mi języku i poczułam jak ktoś boleśnie wykręca mi ręce do tyłu. Chciałam uwolnić się z uścisku mężczyzny, ale ból był tak mocny, że nie potrafiłam wykonać chociażby najmniejszego ruchu.— Calavera Calva vuelve mañana — powiedziała, a po chwili poczułam jak igła wbija się w moje prawe ramię.

Niemal natychmiast powróciło do mnie niemiłe wspomnienie. Kiedyś już usłyszałam to nazwisko i prawdopodobnie spotkałam również właściciela. Pamiętam jak przez mgłę obrazy z tamtego dnia, bo chciałam wymazać ten obraz ze swojej pamięci. Tego dnia zobaczyłam kuzyna i wuja w akcji... Stanęli w mojej obronie i uratowali przed uprowadzeniem.

Widocznie życie postanowiło ze mnie zakpić... Nie potrzebowałam znać języka, którym posługiwała się kobieta, żeby zrozumieć z kim będę miała do czynienia. Bez problemu zrozumiałam... Nie potrzebowałam... Postanowili uśpić moją czujność... Narkotykami!

—¡dulces sueños cariño!

***

Po otworzeniu oczu jedyne, co zobaczyłam to wszech ogarniającą ciemność. Nie potrafiłam sobie przypomnieć, gdzie się znajduję, więc automatycznie moje ciało ogarnęła panika.

Na szczęście z każdą kolejną minutą docierały do mojego zamroczonego umysłu kolejne fakty i miałam wrażenie, że coraz lepiej wychodzi mi łączenie zdarzeń sprzed zamknięcia mnie w tej ciemnej piwnicy. Nie potrafiłam wymyślić innego określenia na pomieszczenie, w którym chwilowo się znajdowałam.

Dziecko gangu: NarodzinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz