Rozdział 13.

440 17 68
                                    

Czułam potworny ciężar na klatce piersiowej, a każda próba nabrania powietrza do płuc wywoływała ból. Chciałam uwolnić się spod rzeczy, która miażdżyła moje ciało, ale musiałabym najpierw otworzyć oczy. Po kilku próbach zaczęłam się obawiać, że ktoś mi je skleił... Jednak w końcu udało mi się wygrać te walkę, ale przez kilka dobrych minut widziałam wszystko bardzo niewyraźnie.

Okazało się jednak, że niepotrzebnie tak bardzo się męczyła, bo wokół mnie panowały egipskie ciemności. Z ledwością mogłam dostrzec chociażby zarysy otaczających mnie rzeczy. Dlatego jedynym, co pomogłoby mi zorientować się w obecnym położeniu, było poukładanie sobie wszystkiego w głowie. Tylko, że czułam jakby brakowało mi pewnych bardzo ważnych szczegółów.

Pamiętam, że na nasz domek był nalot psiarni, a my wpadliśmy w ich zasadzkę. Wpakowali nas do różnych radiowozów, niektórych przy tym katując. Wydawało się, że znali każdy nasz ruch!

Dowodzący akcją był szczególnie zainteresowany osobą Kiki, ale moje fałszywe dokumenty też go zainteresowały. Widziałam w jego oczach iskierki nadziei, że w końcu będzie miał szansę udupić gang wuja. Nie zdawał sobie jednak sprawy jak duże imperium zbudował wuj i jak dobrze wyszkoleni jesteśmy na wypadek aresztowania. Dodatkowo nie zdawał sobie sprawy, że żaden człowiek oprócz Kevina i Kiki nie zna szczegółów dowodzenia gangiem. Nie sądzicie chyba, że któreś z nich puściłoby parę z ust?!

Jednak kogoś mi brakowało... Camerona?

Nie, nie, nie. Widziałam go. Teraz przypomina mi się jego pełna siniaków twarz i spojrzenie, którym dzielnie szukał mnie w tłumie. Miał zostać skazany razem z nami, bo nie zdążył wsiąść do samochodu i odjechać.

Kevin, Alan, Sebastian... Trzy wielkie niewiadome. Nie widziałam żadnego z nich, gdy pakowano naszych znajomych do radiowozów, a byłam ostatnią, którą zamknęli w samochodzie. Czy możliwe, że uciekli?

Pamiętam, że policjant wspominał o pościgu za trzema samochodami, a to przecież nie może być zwykły zbieg okoliczności.

— Mellody, jesteś tu?— zapytała, zachrypniętym głosem Kiki. — Błagam powiedz coś.

— Jestem, ale coś przygniata mi klatkę piersiową.— Ku mojemu zdziwieniu również miałam problemy z głosem. Czułam się jak po koncercie, gdzie przy śpiewaniu piosenek z idolami zdarłabym sobie gardło i miała trudności z mówieniem. — Gdzie jesteśmy i co się stało?

— Po tym, gdy załatwiłyśmy gliniarzy, pomagając sobie pistoletem wyłamałam kratkę. Pamiętam, że jakoś przecisnęłam się na miejsce kierowcy, wyrzucając naszego pana ważnego — powiedziała. Jakim cudem ja nie pamiętam tego wszystkiego? — Jednak spóźniłam się i nasz samochód wpadł, na któryś z radiowozów. Nasi ludzie próbowali wziąć ze mnie przykład, ale policjanci byli już na to przygotowani — zapłakała.

Nie potrzebowałam, żeby kończyła swoją myśl. Widziałam, co stało się zresztą naszych ludzi i spowodowało to ogromny ból w moim sercu. Jakim cudem byli na tyle nie rozważni, żeby zamiast pomyśleć, zacząć atakować?!

— Widziałam krew na szybach radiowozów i domyśliłam się, że przyczyniłyśmy się do śmierci wielu naszych — ciągnęła swoją historię, ale słyszałam, że zaczyna opadać powoli z sił. Znajdowałyśmy się w tym przeklętym radiowozie, więc stać mogło się jej coś poważnego... — Jednak nie miałam wtedy czasu nad tym myśleć, dlatego postanowiłam uratować chociaż naszą dwójkę.

Zabiłyśmy swoich ludzi. Zabiłyśmy członków gangu Marco. Dlaczego musiało do tego dojść?

— Mellody nie mam pojęcia, co było dalej — zaszlochała, a potem zaniosła się głośnym kaszlem/

Dziecko gangu: NarodzinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz