Rozdział 19.

397 13 11
                                    

Podczas, gdy większość ekipy pojechała zrobić zakupy do najbliższego supermarketu, ja z Michelem miałam ogarnąć domek. Nie uwierzycie jak duży bałagan potrafią zrobić faceci, gdy przez dwa dni nie robi się nic innego oprócz imprezowania. Dlatego teraz trzeba było doprowadzić nasze chwilowe lokum do stanu używalności.

— Jakim cudem na żyrandolu wiszą bokserki?— zapytałam wchodząc do salonu.

Gdy otworzyłam dzisiaj oczy to nie miałam pojęcia na jakiej planecie się znajduje. Pierwszy raz od bodajże trzech dni byłam całkowicie trzeźwa, co miało swoje plusy i minusy. Za tym, że jest to coś dobrego przemawia moja lekcja jazdy z chłopakami, którą obiecali mi po pijaku. Jednak wielkim minusem bycia w pełni świadomym jest to, że widzę cały ten syf, który wytworzyliśmy i mam ochotę się napić.

— Mell, może chociaż coś zajaramy? Nie wiem, czy inaczej uda nam się to ogarnąć.

— Nie gadaj głupot tylko bierz się do roboty— powiedziałam łapiąc za miotłę. — Nie mam ochoty następnych czterech dni spędzić w takim chlewie.

Jest chyba tylko jedna rzecz, której nie trawię bardziej od sprzątania... Chociaż nie, jednak to właśnie tej czynności nie lubię najbardziej na świecie. Ale patrząc na te wszystkie puszki, butelki, opakowania po pizzy i wiszące na lampie bokserki robi mi się tak słabo, że nie wytrzymałabym ani minuty dłużej w tym syfie. Uwierzcie zrobilibyście to samo, zwłaszcza po zobaczeniu karalucha w pustym kartonie po żarciu na wynos.

Okazało się, że w towarzystwie czerwonowłosego nawet tak wkurzająca czynność może nabrać całkiem innego światła. Chłopak twierdząc, że nie chce pobrudzić swoich nowych ubrań rozebrał się prawie do naga. O nie, nie myślcie, że to koniec jego dziwnych pomysłów. Michael, żeby urozmaicić sobie zbieranie śmieci postanowił zagrać nimi w kosza.

— Mellody przejmuje puszkę, biegnie do kosza i... — Naśladował głos komentatora sportowego, używając jako mikrofonu miotły. — Trafiła! Drodzy państwo co za technika, co za kobieta!

Śmiejąc się trzepnęłam go w tył głowy. Następnie rozejrzałam się dookoła i stwierdziłam, że jakimś cudem pozbieraliśmy wszystkie walające się opakowania i inne śmieci. Teraz pozostawało umyć blaty, stoły i podłogi. Nie przejmując się Michaelem poszłam do pomieszczenia gospodarczego, żeby poszukać jakiś szmatek i płynów.

—Bosze, co ty znowu wymyśliłeś?— zapytałam ze śmiechem, bo wchodząc do salonu zobaczyłam niecodzienny widok.

Czerwono włosy włączył muzykę, a do stóp sznurkiem przywiązał sobie ściereczki. Teraz latał po całym pomieszczeniu wywijając tyłkiem, a nogami myjąc podłogę. Na jego widok od razu przypomniał mi się serial, który oglądałam jako dziecko. Z tego co pamiętam tam dwie dziewczyny miały wypolerować parkiet, a że nie miały odpowiednich narzędzi to poradziły sobie używając niekonwencjonalnych metod. Jedna położyła się na podłodze, a druga złapała ją za nogi. Tak stworzyła ze swojej przyjaciółki mop czy coś w tym rodzaju i wykonały polecone im zadanie!

— Dawaj młoda, musisz się w końcu nauczyć żyć chwilą!

***

Od pięciu minut ganiałam się z Cameronem na około domu, bo niby przypadkiem ukradłam mu kluczyki do nowo kupionego samochodu. No cóż, przykro mi, ale złożył mi pewną obietnicę i zamierzam dopilnować, aby dotrzymał słowa. Jeżeli sztuczka z zabraniem mu kluczyków nie zadziała to mam jeszcze jednego asa w rękawie.

— Kochanie, oddawaj mi te cholerne kluczyki— krzyczał, a ja zaczęłam ze śmiechem uciekać jeszcze szybciej. — Nauczę cię jeździć obiecuje, ale chciałbym się nacieszyć samochodem dłużej niż jeden dzień!

Dziecko gangu: NarodzinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz