Rozdział 11.

651 17 49
                                    

Wystarczy chwila by zmienić cały światopogląd człowieka, jednocześnie to tyle samo czasu co potrzeba by zniszczyć komuś życie. Pocisk wystrzelony z pistoletu trafia w ciało przeciwnika w zaledwie parę sekund. W kilkanaście godzin można pokazać komuś, że jego życie wcale nie straciło sensu i uratować jego przyszłość. Jednak chyba nic nie może pozbawić kobiety odwiecznego dylematu, a mianowicie „w co ja mam się ubrać"!

Dodatkową trudność sprawiał fakt, że jeszcze nigdy nie uczestniczyłam w takim wydarzeniu. Miał być to mój pierwszy raz, gdy z bliska zobaczę nielegalne wyścigi, gdzie walka nie toczy się tylko o puchar i o pieniądze. Rozpędzeni do ponad trzystu kilometrów na godzinę zawodnicy muszą toczyć walkę sam na sam ze swoimi umiejętnościami, żeby dojechać na metę z bijącym sercem. Nie są to amatorzy, a najlepsi z najlepszych, dlatego żaden z nich nie ma oporów przed dociśnięciem pedała gazu najmocniej jak tylko się da..

Odkryłam tylko jeden mały minus posiadania przyjaciół płci brzydkiej. Mogę liczyć na ich pomoc w kwestii tańca, sportu, przebiegu w samochodzie, nauki jazdy, jednak nie potrafili odpowiedzieć na moje pytania dotyczące stroju na wyścigi. Dlatego stałam już którąś minutę przy swojej walizce i próbowałam zrobić coś z niczego... Nie potrafiłam sobie nawet wyobrazić odpowiedniego stroju, bo jedyne co wywnioskowałam to fakt, że raczej powinien być utrzymany w kolorach czerni. Mam rację, prawda?

— Hejka — powiedziała Kiki, wchodząc do mojego tymczasowego pokoju. — Domyśliłam się, że możesz mieć problem z wybraniem odpowiedniego stroju na dzisiejszy wieczór. — Zaśmiała się podnosząc z podłogi swoją walizkę. — Dlatego przyszłam zabawić się w wizażystkę, stylistkę i licho wie w jeszcze kogo.

— Jak dobrze, że jest w tym domu chociaż jedna domyślna osoba — odparłam. — W takim razie na co czekasz, chcesz specjalne zaproszenie? — Po chwili obie wybuchnęłyśmy naprawdę szczerym śmiechem.

Dopiero teraz mogłam lepiej przyjrzeć się kobiecie, o której legendy (jak i o pozostałych krwawych ludziach) krążą w całym gangu. Miała czarno-fioletowe włosy sięgające ledwo za linię podbródka, a jej szare oczy zyskiwały dodatkową głębię dzięki czarnej kredce na liniach wodnych. Dodatkowo powieki dziewczyny zdobiło fioletowe smoky eye. Jednakże prawdziwym strzałem w dziesiątkę była blado lawendowa pomadka na jej ustach...

Pierwszy raz jednak widziałam dziewczynę w takim stroju jak teraz. Zazwyczaj chodziła ubrana w podobny sposób co reszta chłopaków w gang. Na co dzień nosiła czarną koszulkę, nieśmiertelne bojówki i masywne obuwie, a wszystko dopełniała obowiązkową skórzaną kurtką. Jednak teraz...

Ubrana była w biały, koronkowy crop top, a na ramiona narzuconą miała czarną, skórzaną ramoneskę. Na tyle kurtki wyszyte było logo gangu- pistolet, z którego lufy ciekły krople krwi, a później lądowały w kałuży właśnie tej substancji. Na chwycie broń miała wytłoczone dwie duże litery MC. Z tego, co wiem jest to nazwa gangu, która widnieje w policyjnych aktach, ale nie wiem jeszcze nic o jej pochodzeniu.

Swoje umięśnione nogi schowała pod jasnoniebieskimi boyfriendami. Były one w wielu miejscach postrzępione i podziurawione, dzięki czemu widać było czarne kabaretki. Gdyby zobaczył to mój ojciec... W jego mniemaniu każdy kto nosił „siatki na nogach " nadawał się tylko na panienkę spod latarni. Oczywiście nie mogła zapomnieć o nieśmiertelnym obuwiu gangstera- Glanach!

— Okej, zabierajmy się do pracy młoda! — Krzyknęła z entuzjazmem.

***

— Dziewczyno! — krzyknęła dziewczyna, gdy opowiadałam jej o moim życiu w cieniu brata i pod krytycznym okiem ojca. — Niech twój ojczulek się cieszy, że nie masz mojego charakteru. Na twoim miejscu zapewne nie raz podczas kłótni podmalowałabym mu oko na fioletowo, albo uciekła z domu, ale ukryła się tak, że nigdy by mnie nie znalazł.

Dziecko gangu: NarodzinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz