Rozdział 32.

296 13 10
                                    

Siedziałam na mokrym i zapewne zapleśniałym materacu, ale tym razem wydawało mi się najwygodniejszym miejscem na ziemi. Miałam dość tego dnia... Chociaż nie jestem pewna ile tak naprawdę czasu spędziłam w tym zatęchłym pomieszczeniu. Każda minuta wydawała się być wiecznością... Nie było okien, nie było światła zapalanego o stałej porze, a posiłków również nie dostawałam. Z pewnością nie potrzeba zbyt dużo czasu, żeby człowiek dostał szału, gdy przychodzi mu żyć w takich warunkach.

Gdy drzwi zamknęły się za moimi oprawcami, jedyne o czym marzyłam to zamknąć chociaż na sekundę oczy. Położyć się na podłodze i poczekać aż znajdzie mnie wuj.

Nie powiedziałam im nic...

Byłam podtapiana, opluwana, raniona nożami.

Jedyne, co osiągnęli to kilka łez, których nie udało mi się powstrzymać i pojedyncze jęki. Nigdy nie byłam wytrzymała na ból... Najwidoczniej, jednak człowiek postawiony pod murem jest w stanie wytrzymać bardzo wiele. Moja duma. Honor Larssonów. Nie mogłam ich rozczarować i błagać o litość. Wuj nigdy by się nie poddał.

Dlatego skończyłam przemoczona do suchej nitki, a dodatkowo bolał mnie chyba każdy kawałek ciała. Wiedziałam, że cała sprawa nie skończy się na kilku siniakach. Jednak, gdy człowiek jest potwornie zmęczony okazuje się, że takie sprawy jak zimo czy ból przestają mieć dla niego chociażby najmniejsze znaczenie. Wystarczyło, że moja głowa dotknęła materaca, a już odpłynęłam w głęboki sen.

Spanie w mokrym ubraniu, gdy w pomieszczeniu panuje tak okropny ziąb nie jest raczej dobrym pomysłem. Nie miałam jednak innego wyboru, jak w ciszy znosić skutki swoich wyborów. Sama wybrałam taką drogę... Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo i przyjemnie...

Jednak jeżeli myślicie, że teraz zmieniłabym swoją decyzję to jesteście w wielkim błędzie. W końcu po szesnastu latach swojego życia czułam, że żyje. Nie było ojca i brata, którzy pilnowali, żebym nie zrobiła niczego głupiego. Teraz każdy najmniejszy błąd mógłby sprowadzić na mnie śmierć... Może byłam psychopatką, ale podobało mi się to niebezpieczeństwo!

— ¿No me crees?— powiedział Mateo, wchodząc do pomieszczenia. Wiedziałam, że zapewne rozmawia przez telefon, bo zazwyczaj tylko ze sobą rozmawiali w tym języku. Wydawało mi się, że był to hiszpański, ale pewności nie miałam. —Puedo manejarlo.

Mężczyzna spojrzał na mnie, a później podszedł i złapał za łańcuch, do którego przypięte były moje kajdany. Moja wczorajsza oprawczyni nie była zbyt łaskawa, dlatego właśnie stal boleśnie wżynała mi się w skórę. Dodatkowo po wczorajszych godzinach pełnych męki mam nadgarstki zdarte do krwi, bo wiercąc się na krześle bardzo je sobie poraniłam. Mateo, jednak nie miał oporów przed sprawieniem mi dodatkowego bólu. Dlatego pociągnął za ten łańcuch w taki sposób, że zmęczona musiałam podnieść się na kolana. Zmuszenie się do ruchu było mniejszym wysiłkiem niż znoszenie tych katuszy.

Patrzyłam na niego i nie miałam bladego pojęcia, czego może ode mnie chcieć. Wydawał się być bezwzględnym i zatwardziałym w swoich przekonaniach osobnikiem. Czułam, że jest w pełni zaufanym człowiekiem Calavery Calva. Jeżeli moje obserwacje są słuszne to mogłam już sobie kopać grób. Kobieta w szpilkach i Matheo nie pozwolą, żebym opuściła ten magazyn żywa!

— Ciesz się, że jestem winny Kiki przysługę, bo inaczej dopilnowałbym, żebyś zdechła w tej piwnicy— szepnął, gdy podniósł mnie za kajdany tak wysoko, że z daleka wyglądało to na zwykłe znęcanie się nad moją osobą.

Następnie rzucił mnie bez większych ceregieli z powrotem na ten obleśny materac i po prostu wyszedł z pomieszczenia. Jednak ja nie potrafiłam przestać myśleć o tym, co przed chwilą powiedział. W jego postawie mogłam wyczuć namacalną wręcz nienawiść do mojej osoby, a jednak postanowił mi pomóc. Nie ze względu na mnie, a na osobę, która jak mi się wydawało będzie miała najwięcej wrogów w całym gronie moich znajomych. Przecież to właśnie Kiki budziła w gangu największe kontrowersje i zbierała zawsze najwięcej pogardliwych spojrzeń. Co takiego się wydarzyło, że Matheo miał u niej zaciągnięty dług? Jakim cudem udało im się tak szybko ustalić, gdzie zostałam uwięziona? Czyżby Mark dał radę uciec i powiedział o wszystkim Marco?

Dziecko gangu: NarodzinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz