Rozdział 8.

745 27 78
                                    

— Marco, ta laska nie będzie z nami trenować!— krzyczał od jakiś piętnastu minut przedstawiciel grupy reprezentującej gang na zawodach tańca.

Wuj wybłagał szefa zgrupowania, żeby pozwolili mi do siebie dołączyć... Trenowałam z Sebastianem i chłopakami naprawdę przez wiele godzin. Moje umiejętności poprawiały się z dnia na dzień, bo pierwszy raz w życiu zaczęło mi naprawdę mocno na czymś zależeć. Chciałam być najlepsza, a przede wszystkim nie potrafiłam zmarnować szansy, którą postawił przede mną los. Niestety, ten gburowaty facet stwierdził już po pierwszej próbie, że jestem do niczego i zaniżam poziom jego zespołu. Jednak ciekawi mnie, po czym to wywnioskował skoro, kazał mi stać przy ścianie i tylko ich obserwować!

— Daj jej szansę, przecież żadne z was nie było od początku mistrzem.

— Nie mówię, że byliśmy idealnymi tancerzami, ale ona się nie nadaje. Spójrz na nią, czy wygląda jak przedstawicielka najpotężniejszej kliki w twoim gangu?! — Pokazał na mnie palcem i zlustrował od góry do dołu wzrokiem, nie kryjąc obrzydzenia. — Wiem, że jest dla ciebie jak córka, ale gang to nie jej bajka... Najlepiej by było dla wszystkich, gdyby dziewczynka poszła pokręcić dupą, robiąc piruety w prywatnej szkole baletowe.

Nie liczyłam na to, że każdy z ludzi mojego wuja mnie zaakceptuje, bo wiedziała co myślą o ludziach wychowanych tak jak ja. Jednak nie spodziewałam się, że praktycznie na każdym kroku będę widziała pogardliwe spojrzenia, pełne nienawiści.

Spodziewałam się spotkać ludzi podobnych do moich przyjaciół, ale gdy przekroczyłam próg siedziby... Wszyscy więźniowie zebrani w jednym miejscu, a wśród nich tylko garstka osób podobnych mi. Niby wygląd i przeszłość nie mówią o człowieku wszystkiego, ale to, co zobaczyłam, przeraziło mnie. Uświadomiłam sobie, że sama chce stać się podobna do nich. Tylko jak to osiągnąć?

Pierwszy raz widziała, żeby faceci mieli tak ogromny szacunek do kobiet i strach w oczach na ich widok. Jednak, gdybyście zobaczyli niektóre przedstawicielki płci pięknej, zrozumielibyście ich zachowanie. Umięśnione i pełne nienawiści...

Chociaż nie! Jedno było w nich piękne, bo zawsze mogły na siebie liczyć chociaż była ich tak mała grupa. Podczas, gdy od mężczyzn słyszałam, że nadaje się jedynie pod latarnie albo na fajtłapowatą dilerkę. Gangsterki posyłały mi spojrzenia z niemą zachętą i wspierały mnie przyjaznymi powitaniami...

— Mellody, skarbie mówiłem ci przecież, że gang nie jest dla ciebie — wtrącił po wyjściu szefa zespołu Kevin. — Dowiedziałaś się o tym za późno, a po drugie nie wiesz, jak się tu żyje, bo się z nami nie wychowałaś. Jesteś bogatą dziewczynką, która wściekła się, że coś przed nią ukrywaliśmy... — Mówił, a ja usiłowałam powstrzymać cisnące się do oczu łzy. Musiałam pamiętać, że chce stać się silna. — Jednak nie staniesz się wielką zabójczynią, złodziejką czy gangsterką, bo to nie twój świat młoda.

— Kevin jesteś skończonym idiotą, jak możesz mówić takie bzdury? Sam zacząłeś naukę w moim wieku, dlaczego więc nie pozwalasz na to mi... Nie ma znaczenia, gdzie się wychowałam, bo nigdy sama tego nie wybierałam, a czuje, że to jest właśnie mój dom. — Słowa wylatywały ze mnie jak z karabinu maszynowego, bo wiedziałam, że jak pozwolę sobie przerwać to, będę musiała zamilknąć na wieki. — Nie mam szkolenia, bo nikt z was nie chce go przeprowadzić, uważacie mnie bowiem za jakieś dziecko, które nie jest w stanie podejmować własnych decyzji. Musisz wiedzieć, że mam dość takiego traktowania, bo sama wiem, co chce robić, a ty powinieneś mnie do jasnej cholery wspierać!

Byłam lekko zła na samą siebie, że dałam się ponieść emocjom, ale z drugiej strony dumna z tego, że odważyłam się mówić. Nie mogłam przecież wiecznie być traktowana jak popychadło... Miałam swój rozum i chciałam sama podejmować decyzje, może nie zawsze właściwe, ale jednak w stu procentach zależne ode mnie. Teraz jednak stałam wtulona w Sebastiana, Alana i Camerona, czekając na reprymendę od Kuzyna...

Dziecko gangu: NarodzinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz