Rozdział 18.

500 11 22
                                    

Zawszę, gdy któryś z moich przyjaciół proponuje imprezę, to zgadzam się niemal od razu. Oczywiście równie mało asertywna jestem, gdy ktoś podsuwa mi pod nos kubeczek pełen alkoholu. Nie oszukujmy się, ale ostatnio w moim życiu ciągle była okazja, żeby się napić... Jednak żałowałam wszystkich decyzji, gdy rano budził mnie potworny ból głowy i piekielna suchość w gardle!

Budzę się leżąc na dywanie, oparta głową o klatkę piersiową mojego chłopaka, a nogami skrzyżowanymi z kończynami Michaela. Och nawet nie pamiętam, kiedy odlecieliśmy. Ale sądząc po stanie garażu Marka, zabawa była naprawdę przednia...

Nie pytajcie jakim sposobem udało mi się podnieść z tego niewygodnego i bardzo brudnego dywanu nikogo przy tym nie budząc. Jednak chyba wolałam leżeć tam razem z chłopakami nie zdając sobie sprawy z tego jak wielkie sprzątanie będzie nas czekać. Wszędzie walały się puste butelki po alkoholu, oraz rozgniecione przekąski. Na różowym neonie Marka wisiały nawet przemoczone bokserki chłopaków, bo oczywiście jakoś w środku nocy zachciało nam się popływać w basenie. Ściany umazane były bitą śmietaną i sosem czekoladowym, bo ci dojrzali mężczyźni zaczęli się nawzajem pryskać rzeczami znalezionymi w lodówce Marka.

— Widzę, że nie tylko ja mam dość spania ? — powiedział blondyn, wchodząc do garażu. Oczywiście bardzo mnie przestraszył, bo byłam nieświadoma tego, że ktoś oprócz mnie już nie śpi. — Może chcesz kawy, bo z doświadczenia wiem, że to najlepsze lekarstwo na kaca?

— Pewnie, ale czy mogłabym najpierw skorzystać z toalety?

Byłam w bardzo dużym błędzie myśląc, że pamiętam prawie całą naszą mini imprezę... W lustrze bowiem zobaczyłam dowody na to, że moja pamięć po alkoholu nie działa tak jak powinna.

Moje sięgające łopatek blond włosy, teraz były czerwone i ledwo dotykały moich ramion. Jeżeli mam być szczera to nie mam bladego pojęcia jak do tego doszło, a zwłaszcza jak mogłam nie zauważyć tego zaraz po przebudzeniu. Jedak nie myślcie sobie, że to koniec rzeczy, które zrobiłam otumaniona alkoholem, bo w mojej prawej brwi tkwił czarny kolczyk...

Szok, który spowodowało odkrycie tych zmian, nie pozwalał mi na ocenę mojego nowego wizerunku. Nie potrafiłam uwierzyć, że zrobiłam coś tak głupiego i spontanicznego. A na domiar złego zaczynałam obawiać się reakcji mojego kochanego tatuśka, który nie znosił takich fanaberii. Gdybym miała pewność, że farba zmyje się do czasu aż ojciec zapragnie się ze mną zobaczyć to byłabym spokojniejsza...

— Mark — sapnęłam siadając na krześle i biorąc w ręce kubek ciepłej kawy. — Powiedz, że pamiętasz jak to się stało, że wyglądam jak...

— Cholera — zaklął Cameron. — Mell nie chce nic mówić, ale wyglądasz jak Kiki kiedy ją poznałem.

Słowa mojego chłopka bardzo mnie poruszyły. Odkąd poznałam tę jędzę pragnęłam stać się jak ona... Odważna, pewna siebie i zawsze walcząca o swoje. Pomagała mi w tym dobierając stylizacje tak, żebym stała się wymarzoną wersją siebie!

— Niestety, mogę ci opowiedzieć tylko jak dorobiłaś się nowej fryzury.— Zaśmiał się blondyn.

— Przecież to jasne, że przegrała ze mną w piw-ponga — odparł, leżąc dalej na dywanie czerwonowłosy. — Cela masz niezłego, ale wprawę w picu beznadziejną... Dwa kubeczki i było pozamiatane, chociaż może to być wina tej wódki, którą wcześniej piłaś z Cameronem.

Nie potrafiłam przypomnieć sobie, żebym w ogóle zgadzała się na jakąkolwiek grę z Michaelem. Jednak jak już zdążyłam się przekonać moja pamięć potrafi być bardzo zawodna, a słowa chłopaka odnajdują potwierdzenie w moich włosach. Cieszę się tylko, że używając nożyczek po tak ogromnej ilości procentów nie odciął mi ucha... Jednak kolor musiał dopasować do tego, który sam miał na swojej głowie.

Dziecko gangu: NarodzinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz