Rozdział 5.

1K 37 36
                                    

 — Kevin zwolnij trochę, bo zgubiłam się już po twoim drugim słowie — oznajmiłam, a on spojrzał na mnie ze złością wymalowaną na twarzy.

Siedziałam u niego w pokoju podczas, gdy on starał się wytłumaczyć mi ostatnie zdarzenie. Niestety, przez leki przeciw bólowe byłam strasznie rozkojarzona i nie miałam siły skupić się na jego słowach. Chciałam poznać prawdę, ale nie miałam na to w tej chwili ochoty.

Nie zaledwie półtorej dnia po tym wydarzeniu, gdy w moim umyśle dalej znajdowały się obrazy walki. Ból w nodze i siniaki na nadgarstkach...

— Synu mamy jeszcze czas na tę rozmowę — powiedział, wchodząc do pokoju Marcus. Patrząc na Kevina tym swoim wzrokiem nieznoszącym sprzeciwu. — Daj jej trochę odpocząć.

— Ugh. No niech wam będzie, ale i tak nie ominie cię ta rozmowa kuzyneczko — zaśmiał się, kładąc się obok mnie na łóżku i wtulając w mój bok. Wujek uśmiechnął się patrząc na syna, a po chwili opuścił pokój zostawiając nas samych.

Nie było łatwo zachowywać się normalnie... Jednak nie mogłabym wzdrygać się na obecność moich najbliższych, bo złamałabym im serce. Są przy mnie odkąd pamiętam, a z opowieści wuja wynika, że gang prowadzi już bardzo długo. Dlatego nie mogę postrzegać ich jako inne osoby przez to czego się dowiedziałam. Cały czas, gdy tu przychodziłam, spędzałam z nimi czas, jeździłam na wycieczki i czułam bezpieczeństwo oni byli już mordercami.

Nie stało się to podczas gdy do domu wszedł Rodriguez, ani gdy strzelił do mnie ten mężczyzna. Wuj i Kevin byli gangsterami odkąd tylko ich znam, kochałam ich takich. Dlaczego więc powinnam sądzić, że poznanie prawdy coś zmieni? Przecież to nie tak, że udawali miłych i troskliwych, a teraz stanął się w stosunku do mnie potworami.

— Co w takim razie będziemy robili przez resztę dnia?— zapytałam, a Kevin tylko mocniej się we mnie wtulił. Było to słodkie, ale ja nie lubię marnować czasu na bezczynne leżenie.— Kevin nawet nie mów, że zamierzasz iść pać? No, błagam cię...

— Mogę zaprosić do nas Isabell i chłopaków, bo wątpię, że chcesz jechać odwiedzić ich w naszej bazie, gdzie mieszkają członkowie gangu. — Jego głos był stłumiony, bo twarz miał dalej wciśniętą gdzieś w mój brzuch.

Pokiwałam na jego słowa głową, bo wizja znalezienia się w miejscu pełnym gangsterów nie napawała mnie entuzjazmem. Wczoraj wuj wyznał mi, że ma gang, w którym władzę przejął po swoim ojcu. Oznajmił też, że gdy będę już gotowa to Kevin mi wszystko wyjaśni. Oczywiście najpierw miałam obiecać, że nikomu o dodatkowej pracy wuja nie powiem, głupia nie byłam i od razu wiedziałam co może się stać, gdy pisnę chociażby słówko. Niestety, prawda jest taka, że ja nigdy nie potrafiłabym ich wydać, bo to moja najbliższa rodzina.

— W ogóle zapomniałam, że jestem na ciebie zła —odparłam, gdy Kevin skończył rozmowę przez telefon.

Chłopak spojrzał na mnie lekko przechylając głowę w lewą stronę, chyba nie miał bladego pojęcia o co mogę być obrażona. Jednakże ja wiedziałam i chciałam mu to wygarnąć...

— Udział w zorganizowanej grupie przestępczej to jedno —mówiłam głosem surowego rodzica. —Ale ukrywanie i zatajanie faktu, że masz dziewczynę. Kevinie Larssonie zawiodłam się na tobie! — Kevin na moje słowa wybuchnął niekontrolowanym śmiechem, a ja już po chwili do niego dołączyłam.

— Przepraszam, ale dziewczyno jesteś psychiczna — powiedział zanosząc się śmiechem, a ja patrzyłam na niego z nie małym zdezorientowaniem. — Normalni ludzie uciekli by z tego domu, gdzie pieprz rośnie. Zerwali by kontakt z kimś takim jak ja. Robili by awanturę i wyzywali od pieprzonych morderców pozbawionych serca. — Ciągnął powstrzymując atak śmiechu, co niezmiernie mnie wkurzało. — A ty jesteś zła jedynie o to, że nie powiedziałem ci o Isabell?! Jednak żaden Larsson nie jest normalny...

Dziecko gangu: NarodzinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz