Rozdział 22.

389 11 28
                                    

Byłam przez dłuższy czas prowadzona na ślepo przez moich przyjaciół. Nawet nie wiecie jakiego zaufania to ode mnie wymagało. Przecież dobrze wiedziałam, że ta banda oszołomów byłaby zdolna do wszystkiego. Mogliby nawet wywieźć mnie na totalne pustkowie, żeby pośmiać się z tego, że jestem bardzo naiwna.

—Długo jeszcze macie zamiar mnie tak prowadzić?— zapytałam, bo już byłam zmęczona tym chodzeniem z zasłoniętymi oczami.

Ufałam chłopakom, bo inaczej nie dałabym zawiązać sobie oczu. Jednak nie była to najmilsza i najłatwiejsza forma spaceru. Musiałam każdy kolejny krok stawiać bardzo ostrożnie. Chłopcy prowadzili mnie niby za ręce, ale... Chyba każdy chociaż raz szedł z zawiązanymi oczami, prawda? Dlatego rozumiecie jak trudno uświadomić naszemu mózgowi, że każdy krok jest bezpieczny i nic nam się nie stanie.

—Jeszcze tylko kawałek — szepnął mi do ucha Cameron, przy okazji składając na nim delikatny pocałunek.

Powoli do moich uszu zaczęły docierać jakieś niezidentyfikowane dźwięki. W głowie ujrzałam palące się polano w kominku, ale wiedziałam, że to nie to słyszałam. Przecież moi przyjaciele nie ciągnęli by mnie taki kawał tylko dlatego, żebym zobaczyła salon z kominkiem, prawda?

—Okej, odwiąże ci teraz oczy, ale jeszcze ich nie otwieraj — powiedział podekscytowany Alan, a ja nie mogłam się nie uśmiechnąć. Kochałam, gdy ten zazwyczaj spokojny chłopak pokazywał swoją radosną stronę

Nagle dookoła mnie zrobiło się bardzo cicho... Kurde, nie wybaczę im jeżeli naprawdę postanowili sobie ze mnie zażartować i zostawić na jebanym pustkowiu.

—Otwórz oczy kochanie!

Gdy tylko uchyliłam powieki w moich oczach pojawiły się łzy... Stałam w magazynie ozdobionym w specyficzny sposób, ale dla mnie wyjątkowy. Z sufitu zwisały czarne i czerwone serpentyny, a ściany pokryte były milionem zdjęć. Na środku pomieszczenia zostały położone czarne worki do siedzenia, a na małym stoliku kilkadziesiąt butelek alkoholu. Dodatkowo byli tu wszyscy, no prawie wszyscy, którzy zmienili moje życie.

— Nie chcieliśmy, żeby twój ojciec za kilka dni tak po prostu wszystko ci odebrał — odezwał się z uśmiechem Kevin. — Postanowiliśmy, że musisz mieć swoją imprezę pożegnalną, ale nie taką w cukierkowym stylu jak w serialach dla nastolatek.

Niewiele myśląc po prostu do niego podbiegłam i przytuliłam, przy okazji mocząc jego koszulę słonymi łzami. Oczywiście zaraz po kuzynie na mój uścisk mogło liczyć całe zebrane w tym miejscu towarzystwo. Nie wierzyłam, że zrobili dla mnie coś takiego!

Samo przygotowanie wystroju tego magazynu musiało zająć im kilka godzin. Nigdy jeszcze nie widziałam czegoś podobnego, wszystko co mnie otaczało wydawało się być wyjęte ze snu. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam chodzić od ściany do ściany oglądając przyklejone na niej zdjęcia.

— Michel nie wiedziałam, że tak szybko przyjdzie nam znowu się razem upić — zaśmiałam się, siadając obok chłopaka.

— Nie byliśmy przekonani, czy chcesz nas widzieć na swojej imprezie pożegnalnej, ale twój kuzyn używa bardzo przekonujących argumentów.

— Kevin, czy chcesz mi coś powiedzieć?— zapytałam patrząc na niego spod przymrużonych powiek. Czułam, że zrobił coś co może mi się bardzo nie spodobać.

Chłopcy obserwując naszą niemą kłótnie zaczęli się z nas śmiać i zakładać się kiedy Kevin ode mnie wyłapie. Wcale nie przeszkadzało im, że my doskonale ich wszystkich słyszymy. Nieświadomie nawet zaczęłam się uśmiechać, bo nie wiem jakim cudem udało mi się znaleźć tak wspaniałych ludzi w tak krótkim czasie. Czułam się z nimi jak z rodziną, która zawsze cię wspiera i stara się szanować twoje wybory zamiast je ciągle krytykować i podcinać ci skrzydła.

Dziecko gangu: NarodzinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz