Flavio

974 35 0
                                    


-Meggi, nie zostawię cię tu samej. Spakuj swoje rzeczy i zabiorę cię do siebie do hotelu.

-Nie chcę- odpowiada-Chcę zostać tutaj.

-Ok, w takim razie ja jadę po swoje rzeczy i będę tu nocował. Mogę spać chociażby na kanapie-odpowiadam. Całuję ją w czoło i wychodzę. Meggi jest w opłakanym stanie. Całuję ją w czoło i wychodzę. Po drodze zajeżdżam do pobliskiego księdza i załatwiam wszystko związane z pogrzebem. Z hotelu zabieram parę swoich rzeczy. W drodze powrotnej dzwoni Carlo.

-Siema stary. Co słychać?-pyta.

-Nie ciekawie. Ta staruszka z którą Meggi mieszkała zmarła. Właśnie byłem w hotelu po parę swoich rzeczy i jadę do niej-odpowiadam.

-Jedziesz do niej? Masz zamiar u niej nocować? No no Rinaldi tylko się nie zakochaj, bo to do ciebie nie podobne- śmieje się Carlo.

-Ja i zakochanie, dobry żart. Wiesz, że dla mnie taki stan nie istnieje-odpowiadam.

-Tak? To po co do niej właśnie jedziesz? Ahh tak wiem. Jesteś dobrym samarytaninem.

-Carlo ty jednak dupek jesteś. Dziewczyna właśnie straciła jedyną osobę, jaką tu miała. Została sama-odpowiadam ze złością.

-A od kiedy tak cię interesują sprawy twoich pracowników- Carlo nie daje za wygraną.

-Pieprz się Carlo- rozłączam się, bo ta rozmowa zmierza do nikąd. Meggi siedzi na plaży wpatrzona w morze. Jest taka smutna, bezbronna. Zdejmuję buty i idę w jej kierunku.

-Meggi jadłaś coś dzisiaj?-pytam.

-Nie. Nie jestem głodna-odpowiada.

-Musisz coś zjeść. Zamówię coś z pobliskiej knajpy. Masz na coś ochotę?

Meggi kręci przecząco głową. Dzwonie i zamawiam szybkie dania. Po 40 minutach idę odebrać zamówienie. Meggi nadal siedzi i patrzy przed siebie.

-Meggi chodź zjeść- wołam.

-Mówiłam, że nie jestem głodna- odpowiada. Nie daję za wygraną. Podchodzę i przerzucam ją przez ramię. Meggi piszczy i okłada mnie pięściami.

-Tu siadaj i jedz- rozkazuję.

-Flavio nie mam ochoty ani czasu. Muszę się wziąć w garść i iść do księdza załatwić wszystkie sprawy związane z pogrzebem.

-Nigdzie nie musisz iść. Wszystko już załatwiłem. Pogrzeb odbędzie się pojutrze- odpowiadam.

Meggi wpatruje się we mnie przez chwilę tymi zapłakanymi oczami, po czym wstaje i wtula się we mnie.

-Dziękuję -szepcze. Robi mi się jakoś dziwnie. Nie wiem co się ze mną dzieje. Spoglądam na nią i kciukiem wycieram jej łzy.

-Powinnaś się położyć. Zrobiło się późno. Idź spać a ja sobie tu poradzę.

Meggi bez protestu idzie do łazienki a potem do swojego pokoju. Rozciągam kanapę i przeglądam wiadomości z kraju i ze świata. Powoli zaczyna morzyć mnie sen.

-Zostaw mnie!! Puść!!John nie rób tego!!

Słyszę krzyk Meggi. Zrywam się z kanapy i wpadam do jej pokoju. Znowu śnią się jej jakieś koszmary.

-Meggi, Meggi obudź się-szarpię ją delikatnie za ramię.

Meggi siada na łóżku. Ma przyspieszony oddech. Siadam obok niej i ją przytulam.

-Już dobrze. To tylko zły sen-mówię.

-Możesz ze mną tu zostać?-pyta.

-Pewnie, że mogę- odpowiadam i kładę się obok niej. Meggi wtula się we mnie i zasypia. A ja zastygam z emocji, które czuję, a których czuć nie powinienem.

Zakazane pożądanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz