Bałem się. Tak strasznie się bałem, że kiedyś te słowa padną z jej ust. Nie wiem, czy potrafię powiedzieć to samo. Czuję coś do niej, ale chyba za wcześnie na taką deklarację. Jedno wiem na pewno- chcę spróbować. Chcę spróbować stworzyć prawdziwy związek. Już nie tylko dla siebie czy dla niej, ale dla tej małej istotki, którą stworzyliśmy. Pomimo tego jaką mam "sławę", nie zostawię jej w ciąży chociaż wystraszyłem się na maksa na wieść, że zostanę ojcem. Martwi mnie, że Meggi ciągle wymiotuje. Proponowałem jej, że ma wziąć chorobowe w pracy, ale się nie zgodziła. Chce zostać z dzieciakami do końca roku szkolnego. Dobrze, że to już za parę dni. Dziś wizyta w klinice. Przy okazji chyba czas odwiedzenia rodziców i przekazania im wieści o ciąży Meggi. Całą drogę do Modeny spędzamy na rozmowie o remoncie szkoły i zrobieniu przedszkola. Meggi jest podekscytowana jak o tym mówi. Widać, że te dzieciaki są dla niej ważne.
W klinice witam się z lekarzem i czekam na korytarzu. Wysyłam matce smsa, żeby ją poinformować o naszej wizycie. Po chwili wychodzi pielęgniarka i prosi mnie do gabinetu. Zaczynam panikować. Boję się, że coś jest nie w porządku. Meggi uśmiecha się leżąc na kozetce, wiec chyba nic złego się nie dzieje.
-Panie Rinaldi, proszę usiąść. Chciałem, żeby zobaczył pan swoje dziecko- uśmiecha się patrząc na mnie.
Przełykam głośno ślinę. Dziecko. Moje dziecko. Cząstka mnie. Cząstka nas. Wpatruję się w monitor. Na ekranie pojawia się mała istotka. Słychać jak bije jej serce. To niesamowite. Czuję rozpływające się ciepło w klatce piersiowej. Nigdy nie czułem nic podobnego. Podchodzę do Meggi i całuję ją w czoło.
-Panie doktorze, czy wszystko jest w porządku?
-Z dzieckiem tak. Jednak martwię sie o panią Margaret. To już czas by wymioty ustąpiły. Powinniśmy już przybierać na wadze a tym czasem waga leci w dół. Obawiam się, że to może skończyć się anemią a to nie będzie dobre ani dla dziecka ani dla pani Taylor. Teraz przepiszę witaminy a jeśli do następnej wizyty nic się nie poprawi, to wtedy będziemy musieli zostawić panią na oddziale i wspomóc organizm.
Zabieramy zdjęcia z usg i żegnamy się z lekarzem. Widzę, że Meggi jest smutna. Przytulam ją do siebie.
-Meggi nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz- wtula się we mnie mocno-Meggi chciałem odwiedzić rodziców, ale jeśli się źle czujesz, możemy zrobić to przy następnej wizycie.
-Wszystko w porządku. Jedźmy do nich-odpowiada.
-Chciałbym powiedzieć im o ciąży. Masz coś przeciwko??-patrzy na mnie przez chwile.
-Nie mam-uśmiecha się.
Przed domem zaczynam się denerwować, choć sam nie wiem z jakiego powodu. Nigdy nie bałem się otwarcie rozmawiać z rodzicami. W salonie wita nas matka.
-Cieszę się, że znowu was widzę. A co wy tak często Modene odwiedzacie?-spogląda na nas podejrzliwie.
-A możemy prosić o kawę-zmieniam temat.
-Witaj synu- słyszę za sobą głos ojca. Podchodzi i wita sie najpierw z Meggi.
-Ojciec o tej porze w domu?-dopytuję- to do ciebie nie podobne.
-Każdemu kiedyś należy się dzień wolnego. Usiądźmy-nakazuje ręką.
Przez chwilę rozmawiamy o remoncie szkoły. Meggi co chwilę włącza się do rozmowy. Nie widać po niej zdenerwowania, które mnie zaczyna ogarniać.
-Dobrze się składa, że jesteście tutaj oboje-zmieniam temat-mam wam coś ważnego do powiedzenia. Wyciągam, zdjęcie z usg- Meggi jest w ciąży. To wasz wnuk.
-Albo wnuczka-wtrąca się Meggi.
Moja mama zaczyna płakać i przytulać Meggi.
-Gratuluję synu!-ojciec klepie mnie po ramieniu- już myślałem, że tego nie doczekam. Napijmy się szampana, by uczcić ten dzień!
-Meggi nie może, a ja prowadzę- odpowiadam.
-Zostańcie na noc- wtrąca się matka.
-Innym razem- odpowiadam.
Zostajemy jeszcze na obiedzie. Rodzice są w niebo wzięci z informacji, że zostaną dziadkami. A ja czuję jakiś wewnętrzny spokój. Spokój, którego nigdy wcześniej nie czułem.
CZYTASZ
Zakazane pożądanie
RomanceMargaret życie nie oszczędzało. Postanowiła przerwać tą złą passę i uciec z deszczowego Londynu wprost do pięknej włoskiej wioski w Toskanii. Nie spodziewała się jednak, że tam trafi na kogoś kto odmieni jej los....