Flavio

930 28 0
                                    


Po kąpieli Meggi zasypia. Spokój maluje się na jej twarzy. Przyglądam się jej przez dłuższą chwilę. Zastanawiam się co by było gdyby kazała mi odejść. Na samą myśl robi mi się przykro. Co ta kobieta ze mną robi. Korzystając z okazji, że śpi jadę do hotelu po swoje rzeczy. Postanawiam się też wymeldować. Przeniosę się do Meggi. Nie zostawię jej samej. Wracam. Meggi śpi do rana. Kładę się obok niej.

Meggi budzi się rano, trochę zdezorientowana. Mruga szybko oczami, jakby chciała sprawdzić czy się już obudziła czy nadal śni.

-Zostałeś?-pyta.

-Zostałem, ale trzeba kupić większe łóżko, bo byś mnie dziś w nocy z niego zrzuciła- zaczynam się śmiać i przytulam do siebie.

-Flavio ja mam wrażenie, że nadal śpię i za chwilę jak się obudzę to ciebie nie będzie.

-Nie śpisz, Meggi. Jestem tu i nigdzie się nie wybieram. Wczoraj przywiozłem z hotelu wszystkie swoje rzeczy. A teraz wstawaj, bo za godzinę musimy być w pracy.

Meggi nakrywa się kołdrą.

-Meggi też chciałbym zostać z tobą w łóżku, ale obowiązki wzywają. Wstawaj!- rozkazuję.

-Jesteś okrutny. Pierwszy raz tak mi się dobrze spało a ty mi każesz wstawać.

-Kawa czeka- odpowiada śmiejąc się.

Meggi powoli wstaje i ogarnia się w łazience. Wychodzi po 20 minutach ubrana w przewiewną sukienkę, z lekkim makijażem i spiętymi włosami. Podchodzę do niej i składam na jej ustach delikatny pocałunek. Moje poranki mogłyby wyglądać tak codziennie. Nigdy nie przypuszczałbym, że zacznę zwracać uwagę na takie rzeczy. Wychodzimy. Meggi kieruje się w kierunku szkoły a ja w kierunku samochodu.

-Meggi co robisz? No wsiadaj. Przecież nie pójdziesz na piechotę.

-Ty chyba żartujesz, że taki kawałek masz zamiar jechać samochodem. Ja idę pieszo- odpowiada i rusza przed siebie. Biorę moją torbę z auta i niechętnie idę w jej kierunku. Podchodząc łapię ją za rękę.

Patrzy na mnie i uśmiecha się.

-Panie dyrektorze, wszyscy nas zobaczą.

-Masz coś do ukrycia Meggi?- patrzę na nią podnosząc brew. Meggi nachyla się całują mnie.

-Absolutnie nie-odpowiada.

-To chodź, bo sie spóźnimy. A wiesz jak tego nie lubię.

Rzeczywiście szkoła jest bardzo blisko domu Meggi. Muszę przyznać, że ta wioska ma swój urok. Pod szkołą widzę Felicię i Salvatore. Meggi próbuje wyślizgnąć swoją dłoń z mojego uścisku. Nie pozwalam jej na to.

-Witaj Meggi. Dzień dobry dyrektorze- mówi Salvatore.

-Meggi dobrze widzieć cię uśmiechniętą- dodaje Felicia i mruga do niej okiem.

-Słuchajcie w południe odbędzie się zebranie w pokoju nauczycielskim. Przekażcie reszcie. Meggi puszcza moją dłoń i kieruje się wprost do klasy, gdzie ma mieć lekcję. Odprowadzam ją wzrokiem. Sprawdzam maile. Wszystko dopięte na ostatni guzik więc mogę pracownikom przekazać wszystkie wiadomości dotyczące remontu. Bardzo jestem zadowolony, że udało mi się to wszystko ogarnąć. Wchodzę do pokoju nauczycielskiego. Meggi uśmiecha się. Staram się na nią nie patrzeć, żeby mnie nie rozpraszała. Opowiadam pracownikom o moich planach. Widzę w ich oczach podziw. Spoglądam na Meggi. Przygryza długopis rzucając mi prowokacyjne spojrzenie. Wiedziałem, że mam na nią nie patrzeć. Teraz czuję jak moje spodnie robią się ciasne. Przetrzepię jej za to ten seksowny tyłek. Wracam szybko myślami na właściwe tory.

-Czy ktoś ma coś do powiedzenia w tej sprawie? Jakieś sugestie? Sprzeciwy? -pyta.

-W takim razie cieszę się, że pomysł się podoba. Prosiłbym, żeby nic nie mówić uczniom. Niech to będzie dla nich niespodzianka jak wrócą po wakacjach. Możecie wracać do swoich zajęć.

Właśnie sobie uświadomiłem, że po wakacjach to mnie już tu powinno nie być. Ogarnia mnie jakiś smutek. Nie chciałem tu być. Byłem zły na ojca za ten pomysł, a teraz nie do końca mam ochotę wracać. Po skończonej pracy czekam na Meggi przed szkołą.

-Wiesz, że oberwie ci się za te prowokowanie mnie na zebraniu.

-Wprost nie mogę się doczekać- odpowiada. Cieszę się, że powrócił jej humor. Miło patrzeć na nią gdy tryska energią i sie uśmiecha.

-Pani Taylor. Nie znałem pani z takiej strony.

-Poczekaj aż poznasz mnie bardziej- mówi zalotnie. Dochodzimy do jej domu, gdy w jej torebce zaczyna dzwonić telefon. To radca prawny.

-Meggi wszystko ok?-pytam.

-Nie wiem. Powiedział, że to ważne, że dziś muszę przyjechać do jego kancelarii. Chodzi o testament Sofii.

-W takim razie jedźmy od razu.

Zakazane pożądanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz