Obudziłam się na kolanach Luka. Chciałam wstać, ale mnie przytrzymał. Zaczęłam się szarpać.
- Księżniczko, musisz odpocząć. - o nie, teraz to dojebał jebanej oliwy do kurwa piepszonego ognia.
- Nie jestem żadną jebaną księżniczką! - szarpałam się niemiłosiernie.
- Bo zadzwonię do twoich rodziców. - powiedział żartobliwie. Ale się. Uspokoiłam, usiadłam. I zaczęłam ryczeć. Podkuliłam nogi i zwinęłam się w kłębek. Zrozumiał, że nie chcę tłumaczeń. Przytulił mnie tylko i uspokajał. Mimo tego, że znam go dopiero dwa dni. Przypomniałam sobue prezent od taty. Nie zdejmowałam go nigdy. Sięgnęłam łańcuszek i podałam Lukowi. Spojrzał na mnie i otworzył je. Patrzył na nie chyba z minutę. Oddał mi go i schował twarz w dłoniach. Nie płakał, ale był na granicy wytrzymania.
- Jak zginęli? - zapytałam.
- Nie chcę o tym rozmawiać...
Wzięłam jego twarz w dłonie i zaczęłam mu się bacznie przyglądać.
- Proszę. - wyszeptałam ledwo słyszalnym głosem.
- Wypadek samochodowy. Jechali po mnie do szkoły. Tir wyprzedzał samochód z naprzeciwka. Wjechałw nich na czołówkę. Zginęli na miejscu. - łza spłynęła po jego policzku. Otarłam ją kciukiem.
- Czytałeś w gazecie o ostatnim pożarze? - kiwnął głową - to był mój dom. Byli w środku.
Miał w sobie tyle zrozumienia, współczucia. Tak jakby czytał w myślach.
- Kiedy będę mogła wrócić do domu?
- Jeszcze nie teraz...

CZYTASZ
Furious/l.h.
Fanfiction- Masz nie wychodzić z auta. Jeśli nie wrócimy po godzinie masz stąd odjechać i zapomnieć o całej sytuacji. Rozumiesz? - zapytał mnie Luke. -Ale że co?! Mam zapomnieć o tej sytuacji?! O czym ty mówisz Luke?! - Jeśli stamtąd nie wyjdziemy, będziesz m...