Rozdział 7

1.2K 73 0
                                        

Obudziłam się na kolanach Luka. Chciałam wstać, ale mnie przytrzymał. Zaczęłam się szarpać.

- Księżniczko, musisz odpocząć. - o nie, teraz to dojebał jebanej oliwy do kurwa piepszonego ognia.

- Nie jestem żadną jebaną księżniczką! - szarpałam się niemiłosiernie.

- Bo zadzwonię do twoich rodziców. - powiedział żartobliwie. Ale się. Uspokoiłam, usiadłam. I zaczęłam ryczeć. Podkuliłam nogi i zwinęłam się w kłębek. Zrozumiał, że nie chcę tłumaczeń. Przytulił mnie tylko i uspokajał. Mimo tego, że znam go dopiero dwa dni. Przypomniałam sobue prezent od taty. Nie zdejmowałam go nigdy. Sięgnęłam łańcuszek i podałam Lukowi. Spojrzał na mnie i otworzył je. Patrzył na nie chyba z minutę. Oddał mi go i schował twarz w dłoniach. Nie płakał, ale był na granicy wytrzymania.

- Jak zginęli? - zapytałam.

- Nie chcę o tym rozmawiać...

Wzięłam jego twarz w dłonie i zaczęłam mu się bacznie przyglądać.

- Proszę. - wyszeptałam ledwo słyszalnym głosem.

- Wypadek samochodowy. Jechali po mnie do szkoły. Tir wyprzedzał samochód z naprzeciwka. Wjechałw nich na czołówkę. Zginęli na miejscu. - łza spłynęła po jego policzku. Otarłam ją kciukiem.

- Czytałeś w gazecie o ostatnim pożarze? - kiwnął głową - to był mój dom. Byli w środku.

Miał w sobie tyle zrozumienia, współczucia. Tak jakby czytał w myślach.

- Kiedy będę mogła wrócić do domu?

- Jeszcze nie teraz...

Furious/l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz