Rozdział 2

1.9K 93 1
                                        

Impreza trwała w najlepsze. Nie piłam. Nienawidziłam tego świństwa, a poza tym miałam dopiero 17 lat. Ale wiadomo, że w takich klubach wcisną drinka 14-latkowi. Luna bawiła się w najlepsze popijając już chyba 8 swojego drinka. Ona nigdy sobie nie odmawiała.

Ja musiałam się przewietrzyć. Śmierdziało tam spoconymi ciałami, dymem papierosowym (i nie tylko) oraz alkocholem. Nienawidziłam tego odoru. Wyszłam i zaczęłam spacerować ciemnymi uliczkami. Nie bałam się, chyba zrarałam się dymem z klubu. Ale powinnam się bać, bo po chwili kroś mnie chwycił od tyłu, obrucił przodem do siebie i przyparł do pobliskiego muru. Jego ręce szybko znalazły się w miejscach, w których nie powinny być. Wodziłnimi po moim ciele. Wymierzyłam mu mocnego kopniaka w krocze. Zwinął się, a ja zaczęłam uciekać. Nie uciekłam za daleko.
Luke

Ta impreza mnie dobijała. Chłopaki byli wszędzie i to w dosłownym tego znaczeniu. Postanowiłem wyjść z klubu. Usłyszałem krzyki. I chój, znowu kogoś gwałcą. Ale to co się stało po tym zdziwiło mnie. Dziewczyna w dziesięcio centymetrowych szpilkach biegła do klubu. Nie zdążyła.

Strzał przeszył moje ciało, a dziewczyna upadła na ziemię. Uciekłbym, aby uniknąć policji. Ale ona oddychała. Zza rogu wyszedł jej oprawca. Musiała nieźle strzelić mu w jaja, że teraz chodzi jak jakiś menel. Zaczął zbliżać się do dziewczyny. O nie, tak łatwo nie będzie.Podbiegłem do dziewczyny. Facet już we mnie celował. Nie bałem się go. Ale źle go oceniłem.
Isa

Obudziłam się z okropnym bólem z prawej strony ciała tuż nad miednicą. Podwinęłam koszulkę... skąd ja mam ubrania? Gdzie ja jestem? Mniejsza. Bolące miejsce miałam owinięte bandarzem, przez który już przesiąkła krew. Wszystko pamiętam.

Po chwili z zamyślenia wyrwała mnie osoba, która weszła do pokoju. Znałam go. Wysoki blondyn, każdy go zna.

- Czy mi się śni, czy jesteś Brian O'Conner?

- Nie śni ci się, Is. Na szczęście nie dostałaś mocno.

- Skąd znasz moje imię? I gdzie jestem? Muszę wracać do domu? Moi rodzice się pewnie niepokoją.

Pytania wychodziły ze mnie z zawrotną prędkością. On nic nie mówiąc podał mi dzisiejszą gazetę.
Wczoraj na Victoria's Street w jednym z domów wybuchła instalacja gazowa. Zginęły dwie osoby: Elizabeth i Robert Smith. Poszukuje się trzeciego mieszkańca domu, Isabelę Smith, której nie znaleziono w ruinach domu.

Patrzyłam jak otępiała na gazetę. Obraz mi się rozmazał i czułam jak... dwie osoby mnie przytulają. Podniosłam głowę. Obok mnie siedziała Mia. Ją też znałam.

Nie przestawałam płakać. Wiedziałam, że to prawda. Ale nie mogłam się z tym pogodzić. Bóg chyba pomyślał, że mam zbyt piękne życie i trzeba coś spieprzyć. Udało mu się to. Ale jedno mnie interesowało. Co ja z sobą zrobię?

- Będziesz mieszkała z nami. - powiedziała Mia, jakby czytała mi w myślach.

Po chwili przyszedł mężczyzna trzymający na rękach Jacky'ego.

- Nie chce tego psa. Chyba mnie nie lubi. Ale za tobą tęsknił niemiłosiernie. - podał mi huskiego na ręce, a ten tylko mnie przytulił. Jakby wiedział, że coś jest nie tak.

- A ty pewnie jesteś Toretto?

- Mów mi Don.

Furious/l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz