Rozdział 14

914 60 0
                                    

5 Second of Summer - Amnesia
Luke

Podjechałem pod krawędź urwiska. Widziałem, jak jej samochód się stacza. Na dnie wąwozu po prostu wybuchł. I przez to, że nie zdążyłem jej powiedzieć, że rzuciłem tę robotę, ona już nie żyje...

Zrobiłem to wszystko dla niej. Tak, jak ją poznałem, tak ją teraz straciłem. Łzy cisnęły mi się do oczu. Byłem wściekły. Usiadłem na krawędzi urwiska i patrzyłem na jej samochód. Wciąż płonął. A ja zastanawiałem się nad sensem życia bez niej. Chociaż nie muszę, i tak zaraz je stracę jak Dominic się dowie o jej śmierci. W sumie podoba mi się ten pomysł. Dołączyłbym do niej. Najgorsze było to, że była taka młoda. Nie czuła prawdziwego szczęścia. Los odebrał jej rodziców. Później spotkała Briana, Dona, Mię i resztę ich ekipy. Mnie...

Kim dla niej byłem? Gliną? Wrogiem? Człowiekiem, którego trzeba unikać? Jeśli można mnie nazwać człowiekiem...

Usłyszałem sygnał policji i karetki. Nie chciałem tego oglądać. Wsiadłem do samochodu i odjechałem.

Tak, teraz to na pewno nie można nazywać mnie człowiekiem...

*

Minęły dwa dni. Nie wiem nic odnośnie Isabeli. Postanowiłem coś z tym zrobić. Musiałem...

Przez te dwa dni nie wychodziłem z domu. Płakałem...
"Nawet nie wiem jak człowiek może być taki słaby..."

Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer Briana. Wahałem się. On też mnie zabije, ale bardziej panuje nad emocjami niż Dominic. Ale wpadłem na inny pomysł.

Mia...

Ona z tej trójki najbardziej rozumiała. Nie dawała ponieść się emocjom. Chyba... W sumie to jej nie znam, ale wolę gadać z nią niż z Donem.

Nacisnąłem zieloną słuchawkę. Ręce trzęsły się niemiłosiernie. Po trzech sygnałach odebrała.

- Halo?

- M-mia? - zapytałem się łamiącym się głosem. Z moich opuchniętych od płaczu oczu znów wypłynęły łzy.

- Tak, kto mówi? - jej głos był naturalny, ale przeplatał się z niepewnością.

- N-nieważne. Wi-wiecie coś o... o Is... - całt się trzęsłem, a mój głos był strasznie rozpaczliwy.

- Nie odzywała się od dwóch dni... - jej głos zaszedł troską. Nie wiedziała...

- A-ale o-ona nie... n-nie żyje! - zalałem się łzami. Nie wytrzymałem. Ta rozmowa mnie wykańczała. Rozłączyłem się bez słowa pożegnania i rzuciłem się na łóżko. Płakałem bez przerwy. Nagle zadzwonił telefon. Nie spojrzałem kto dzwoni. Odebrałem i zapytałem zapłakanym głosem.

- Halo?

- L-luke? - teraz płakałem jeszcze bardziej...

Furious/l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz