19.

2.9K 57 20
                                    


-Nie powtórzę trzeci raz, albo idziesz tam, albo sama zaprowadzę cię w miejsce gdzie będzie mniej przyjemnie. - Szarpnęła dziewczynę za włosy i zmusiła tym samym do spojrzenia sobie w oczy.

-Nigdzie nie idę. - Wycedziła przez zaciśnięte z bólu zęby.

-Zobaczymy czy za chwilę też będziesz taka wyszczekana. - Puściła jej włosy i przeniosła dłoń na kark mocno zaciskając na nim palce, po czym pchnęła dziewczynę żeby szła do przodu. Oczywiście nie obyło się bez wyrywania, ale za każdym razem gdy młodsza próbowała się uwolnić, ucisk zwiększał się, aż w końcu uległa i dała się zaprowadzić do sypialni.
Tam została pchnięta na ziemię tak, że skończyła na kolanach. Od razu gdy poczuła, że jej kark jest wolny zaczęła go rozmasowywać, bo odczucia po puszczeniu były jeszcze gorsze, niż te gdy starsza ją tam trzymała.
W czasie gdy brązowooka próbowała poradzić sobie z bólem, Sandra przygotowała kilka rzeczy, które miały przywrócić jej sukę do porządku. Podeszła do niej trzymając obrożę w ręce i kucnęła przy dziewczynie.

-Głowa do góry.

-Chcesz mi to założyć? Co ja, pies?

-Współpracuj, bo znowu użyję siły. - Kelnerka unikała wzroku swojej uległej, chciała jej zadziałać na psychikę i pokazać, że jest bardzo niezadowolona z jej zachowania.

Emilka zrozumiała, że nie ma co walczyć, bo i tak przegra, więc podniosła głowę i dała sobie założyć skórzany pasek na szyję. W sumie sama się o to prosiła. Czuła się źle widząc, że starsza ignoruje jej spojrzenie, już w tym momencie żałowała tych wszystkich słów i swojego zachowania.

-Przepraszam, Pani. - Poczuła ucisk w dołku gdy jej słowa zostały całkowicie zignorowane.

-Rozbierz się do naga. Od tego momentu wolno ci się odezwać tylko wtedy gdy ci na to pozwolę. Nie chcę słyszeć ani jednego słowa bez mojej wyraźnej zgody.

Sandra podeszła do komody i wzięła z niej kajdanki i długi sznur.

-Pamiętasz hasła bezpieczeństwa?

-Tak, proszę Pani.

-Do nogi. - Stanęła na środku pokoju pod haczykami zamontowanym w suficie. - Na kolanach. - Dodała, gdy zauważyła, że młodsza się podnosi, ale cóż, bynajmniej jakoś radziła sobie już z nagością. Zawsze to krok do przodu.

-Ręce do tyłu. - Wydała kolejne polecenie, gdy dziewczyna już była w wyznaczonym miejscu, a następnie skuła jej ręce za plecami. - Nie wolno Ci się podnieść z kolan.

Przeprowadziła sznur przez metalowe kółko w jej obroży, następnie przez haczyk pod sufitem, a skończyła przywiązując go do łańcuszka przy kajdankach. Wyregulowała linę w ten sposób, że uległa klęczała pochylona do przodu z wykręconymi ramionami.
Cały sens polegał na tym, że jeśli dziewczyna chciałaby odciążyć ręce, to automatycznie obroża, którą ma na szyi zacznie ją dusić, a jeśli będzie jej brakowało oddechu, to zostanie zmuszona przyjąć na siebie ból ramion. Piękna sprawa.

-Bardzo mnie dzisiaj zawiodłaś. - Sandra przystawiła sobie krzesło przed twarzą młodszej i usiadła na nim. - Myślałam, że wczoraj coś ustaliłyśmy.

Uniosła znacząco brew widząc, że dziewczyna chce się odezwać, a ta natychmiast zaniechała swoich zamiarów.

-Ilu przekleństw dziś użyłaś względem mnie? - Wstała i odsunęła krzesło na bezpieczną odległość. - Policz i odpowiedz.

-Pięciu. - Odpowiedziała cicho.

-Słucham?

-Pięciu, proszę Pani. - Natychmiast się poprawiła.

-Ile razy odmówiłaś wykonania polecenia, bądź w bardzo nieuprzejmy sposób postawiłaś mi się?

-Osiem, proszę Pani.

Sandra wzięła do ręki przepaskę na oczy i zawiązała ją na głowie młodszej, pozbawiając ją tym samym zmysłu wzroku.

-Ile to daje razem?

-Trzynaście, proszę Pani. - Przełknęła ciężko ślinę, gdy poczuła zimny dotyk jakiegoś przedmiotu na swoich plecach.

-To palcat. Nie bój się. Trzynaście to nie tak dużo, jeśli chodzi o uderzenia, ale z drugiej strony to bardzo znacząca liczba, jeśli mówimy o braku szacunku.

Sandra stanęła z boku ciała Emi i wynaczyła szpicrutą drogę od jej szyi, przez kręgosłup, aż po pośladków. Widziała, że młodsza dostała od tego gęsiej skórki i uśmiechnęła się na ten widok. Odsunęła narzędzie od jej skóry, a zaraz po tym uderzyła po raz pierwszy. Niezbyt mocno, ale uległa i tak szarpnęła się do przodu, bardziej z zaskoczenia, zadając sobie większy ból.

-Licz. - Powiedziała cicho, nachylając się w stronę dziewczyny i owiewając jej szyję swoim oddechem.

-Raz.

Zaraz po tym kolejne uderzenie spadło na pośladki brunetki. Każde kolejne było zadawane z delikatnie większą siłą niż poprzednie.

Do trzeciego, brunetka tłumiła jęki bólu poprzez zaciskanie zębów.
Do szóstego, cicho popiskiwała.
Do dziewiątego, szarpała się do przodu i krzyczała.
Do dwunastego wyła, przerywając tylko na podanie liczby.
A przy trzynastym spod opaski wyleciała łza.

_________
Haloo... Ja tu potrzebuję uznania :(

7 kom = next.

NiepokornaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz