XXIII

230 21 18
                                    

   Mugole mówią, że mężczyzna powinien posadzić drzewo, zbudować dom i spłodzić syna. Jeśli brać pod uwagę te mugolskie mądrości, to mojemu ex udało się spłodzić tylko syna. Może to i lepiej, bo Merlin jeden wie co za drzewo wzrosłoby z tego szatańskiego nasienia. O budowie domu, którego konstrukcja łatwo mogłaby się zawalić już nawet nie wspominam.
   Ku radości mojej rodziny urodziłam syna. Nie żeby córka była jakaś gorsza, to mniemanie o dzieciach zostało usunięte ze świata czarodziejskiego mniej więcej w tym samym czasie, w którym ja się urodziłam. Jackson Severus Malfoy był kolejnym pokoleniem, które miało zostać wychowane bez bzdur o czystości krwi.
I choć wiedziałam, że będę samotną matką, bo nigdy w życiu nie dopuszczę Matta do swojego syna ani nie pozwolę mu nosić nazwiska ojca, jeśli sam oczywiście nie będzie tego chciał; to ani trochę nie bałam się. Strach w tym aspekcie już dawno mnie opuścił. Miałam obok siebie ojca, który zakochał się w swoim wnuku i biegał do niego nawet w nocy. Miałam też brata, który od momentu narodzin określał się jako dumny wujek. I całą, wielką rodzinę Potter - Weasley - Granger blisko.
Za kilka godzin to właśnie Ci ostatni mieli przyjść do mnie. Wujek Harry z ciocią Ginny, wujek Ron i ciocia Hermiona. Wszyscy chcieli poznać najmłodszego członka rodziny, a ja nie ukrywałam wzruszenia. Przez lata mojego dzieciństwa wujek Harry traktował mnie trochę jak piąte koło u wozu. Myślę, że nigdy nie pogodził się ze stratą młodszej siostry, a ja przypominałam mu ją aż za bardzo. Byłam uparta, miałam charakterek i włosy, które w zależności od nastroju zmieniały kolor z jasnoniebieskich do prawie czarnych. Dało się zauważyć, że z biegiem lat powoli docierało do niego, że nie zastąpię mu mojej matki, ale mimo wszystko zawsze będę jego siostrzenicą i pierwszym dzieckiem narodzonym w bardziej spokojnym świecie.
Powoli usiadłam na łóżku i chwyciłam różdżkę, by szybko ubrać się i pomalować. Przy niemowlęciu każda chwila dla siebie jest cenna, dosłownie na wagę złota. W gotowości do spotkania z rodziną opuściłam swoją sypialnie i skierowałam się do pokoju syna, który wyjątkowo grzecznie spał. Nad jego kołyską wisiała karuzela. Jej elementy były rozczulające - gwiazdki wykonane ze złota i księżyc ze srebra. Dekoracja kręciła się w rytm niezwykle spokojnej muzyki, która usypiała marudnego Jacksona. Jego pokój był utrzymany w biało-szarych barwach. Wszystko wyglądało aż za sterylnie z czego notorycznie nabijał się mój ojciec. A ja wiedziałam, że nie chcę wchodzić niemowlakowi na głowę i zmuszać go do kolorów, których może nie lubić. Gdy dorośnie ustali swoje własne kolory. Jak na razie musiał się zadowolić bielą.

— Dzień dobry maluchu — szepnęłam, stojąc obok łóżeczka. Nie miałam zamiaru gugać i gagać. Bez przesady, szanujmy się. Nie będę robić z własnego dziecka debila. — Dziś poznasz kolejną część swojej patologicznej rodziny. Ciekawe jak zareagujesz — zaśmiałam się cicho. — Ale najpierw trzeba Ci zmienić pieluchę i nakarmić, to jest nasz priorytet.

Codzienne czynności pielęgnacyjne nie trwały zbyt długo. Miałam w nich całkiem niezłą wprawę. Od dziecka obserwowałam jak tata zajmuje się moim bratem, a reszta rodziny swoimi dziećmi. W trakcie ciąży czytałam też wiele magicznych i mugolskich książek o zajmowaniu się dziećmi. Z tym, że tych magicznych było znacznie mniej. Magia wszędzie, co to będzie, co to będzie...

— Jackson, błagam, nie szalej dzisiaj. Nie chciałabym żeby ciotki myślały, że jest z nami bardziej nie tak, niż jest w rzeczywistości — pocałowałam syna w czoło i zeszłam z nim po schodach na dół. Dzień był ciepły, a nie należałam do matek, które przegrzewały swoje dzieci. Najmłodszy z Malfoy'ów miał na sobie biały T-shirt w niebieskie paski i krótkie, jeansowe spodenki. Do kompletu pasowały mu też spodenki, w tym samym wzorze co koszulka.

Mój kilkumiesięczny synek potrafił być aniołkiem. Najgrzeczniejszym dzieckiem na świecie. Ale jak to dziecko, potrafił też wstąpić w niego demon. I tu podejrzewałam mieszankę genów - ja i Matthew. To było bardziej niż pewne, że będziemy mieć zwariowane dziecko. Liczyłam, że gdy wychowam go w otoczeniu lasów i jeziora to może będzie trochę lepiej. Wiecie, nadzieja matką głupich i tak dalej.
Usadowiłam się w fotelu i odliczałam minuty do przyjścia gości. Punktualność mojej rodziny miała to do siebie, że dosłownie zawsze byli na czas. Teleportacja o odpowiedniej porze i te sprawy. W końcu usłyszałam pukanie do drzwi. Dom był zabezpieczony zaklęciem, nikt poza wyznaczonymi osobami nie mógł podejść. Stworzyliśmy barierę ochroną. Nigdy nie wiadomo, kiedy mój były mąż miałby ochotę wrócić z wycieczki po mleko. Wolałabym, żeby nigdy. Wstałam i z Jacksonem na rękach otworzyłam drzwi rodzinie. Dawno nie widziałam ich tak szczęśliwych.

— Cześć Demi, dzień dobry Jackson — wujek Harry odezwał się pierwszy — Twój syn ma oczy po Tobie. Definitywnie!
— Jak odziedziczy temperament Demetrii, to kanapy w domu wspólnym mogą już się bać o swoją przyszłość — Hermiona wtórowała bratu mojej matki. — Miło Cię widzieć Demetrio, wyglądasz kwitnąco.
— Dziękuję. Cieszę się, że przyszliście. Myślę, że Jackson też się cieszy — spojrzałam na uśmiechniętą buzię małego czarodzieja.
— Z wyglądu już Cię przypomina, Demetrio — Ginny uśmiechnęła się ciepło w moją stronę.
— O co zakład, że będzie mieć niebieskie włosy? — Również Ron był w dobrym humorze.
— A właśnie, gdzie zgubiłaś ojca? Mam do niego interes — mruknął Potter, siadając na kanapie wypełnionej poduszkami.
— Jest na Pokątnej ze Scorpiusem. W tamten weekend jego szata się prawie rozpadła. Nie wiem co robią w Hogwarcie, ale ojciec pojechał z nim do rodzinnego krawca i sprawdzają, czy da się cokolwiek naprawić — wzruszyłam ramionami.
— Dawno wyruszyli?
— Dwie godziny temu. Ale myślę, że Scorpiusowi dobrze zrobi wyjście z ojcem. Całe wakacje spędził w domu i zabawiał Jacksona. To było niesamowite — uśmiechnęłam się na miłe wspomnienie.
— Wujek na pełen etat — Harry zaśmiał się radośnie. Naprawdę był szczęśliwy.

   Rodzinne spotkanie dobiegało powoli końca. Ron i Hermiona właśnie wychodzili, a Ginny bawiła się z moim synem i kończyła swój kubek z herbatą. Potterowie też mieli się zbierać. Wujek korzystając z okazji wolnej chwili, pociągnął mnie za rękę i zaprowadził przed dom. Oficjalnie by podziwiać jezioro.

— Demi, muszę Cię przeprosić — powiedział, patrząc na drugi koniec jeziora.
— Co, za co niby? — Zdziwiłam się.
— Niedawno uświadomiłem sobie, że po śmierci Julie odstawiłem Was na drugi plan. Ciebie, Scorpiusa, nawet Twojego ojca. Ograniczyłem z Wami kontakt do minimum, bo nie potrafiłem sobie poradzić ze stratą siostry. Obwiniałem się o wszystkie kłótnie z nią podczas nauki. Nawet o to, że nie powiedziałem słowa na wieść o oświadczynach, o ślubie. Uważałem, że Dracon specjalnie ją zabił, dając jej magiczny naszyjnik — westchnął, a w jego oczach pojawiły się pierwsze łzy. — Nie wiem dlaczego to zrobiłem, ale nie powinienem. Ty i Twój brat straciliście matkę, a Draco żonę. Zamiast Was wspierać, pomagać i pokazywać, że jesteśmy rodziną i możecie na mnie liczyć, odciąłem się od Was. Przepraszam Demi, naprawdę jest mi przykro — odwrócił się w moją stronę ze smutną miną.
— W porządku wujku, zrozumiałam to już dawno. Przypominam całej rodzinie mamę, w końcu mam jej geny. Cieszę się, że teraz już jesteś. Mam nadzieję, że będziesz wpadać częściej. Jackson nie ma ojca, fajnie by było gdyby chociaż poznał brata swojej babci, prawda? — Przytuliłam go.
— Będę. Julie nie wybaczyłaby mi gdybym olał też jej wnuka — zaśmiał się, a ja razem z nim. — W Twojej mamie było pełno miłości do świata. Nie umiałem tego zrozumieć. Ale myślę, że z Draco była szczęśliwa. I nikt już im tego nie zabierze.
— Przy sprzedaży poprzedniego domu znalazłam jej pamiętnik. Zakopała go w piasku, przy schodach. Leżał tam tyle lat, a nadal się nie zniszczył. Czułam, że wręcz krzyczał do mnie o przeczytanie. Tam jest wszystko. I sądzę, że skoro nie ma jej już z nami od tyłu lat to chciałaby też Tobie przekazać wszystkie swoje myśli — przywołałam dłonią zeszyt i podałam go Harry'emu.
— Dziękuję Ci. Masz z matki dużo więcej niż Ci się wydaje — puścił mi oczko.

   W tej chwili Ginny otworzyła okno i głośno krzyknęła. Była zdecydowanie niezadowolona, a jej wzrok błagał o nasz powrót do środka. Przestraszyłam się i szybkim krokiem wróciliśmy do domu.

— Demi, Twój syn się właśnie na mnie rzygał — powiedziała ze spokojem na twarzy, a jej mąż prawie wywrócił się ze śmiechu.
— Cholera jasna... — Westchnęłam głośno i szybko wyczyściłam zaklęciem sukienkę ciotki. Po chwili Potterowie zbierali się do powrotu do domu, a ja zostałam z moim niszczycielem dobrej zabawy sama.
— Jackson, prosiłam żebyś był trochę bardziej miły niż zwykle — mruknęłam, a po chwili zaczęłam się śmiać.

Demetria MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz