4 września 2017 rok
Jak co roku, zostałam zaproszona na odbywający się w Hogwarcie apel „Ku pamięć Julie Malfoy". Jako córka historycznej bohaterki jestem naprawdę dumna. Tata, Scorpius, ciocia Katherine i ja siedzimy w pierwszym rzędzie. Wielka Sala jest pełna, za sprawą magii wszystkie stoły i ławy zniknęły, a zastąpiły je wygodne krzesła.
Nigdzie za to nie widzę wujka Harry'ego. Ciocia Ginny siedzi samotnie, gdzieś z tyłu. James zajął miejsce obok matki, a Albus i Lily biegają między krzesłami. Ron z Rose i Hugo również siedzą w pierwszym rzędzie, ale bliżej prawej strony. Czarodziejów jest naprawdę dużo. Za chwilę ciocia Hermiona zacznie przemowę, jak co roku. Co roku lepszą. Stanowisko ministra magii to naprawdę odpowiedzialna fucha.
Zauważam ciocię i uśmiecham się do niej. Macha mi i pokazuje kciuk w górę. Na pewno nie ma tremy, robi to od jedenastu lat rok w rok. Jestem z niej dumna. I śmiem sądzić, że moja mama też by była.
Moją uwagę odwraca wchodząca do Wielkiej Sali Pani Weasley. Siada wraz z mężem obok Rona. Po chwili odwraca się do mnie i przesyła buziaki. Łapię je i serdecznie się do niej uśmiecham. Jest dla mnie jak babcia, której nigdy nie miałam. Nie miałam przyjemności poznać Lily Potter, po której noszę drugie imię, ani Narcyzy Malfoy. Ta pierwsza w moim mniemaniu jest ogromną bohaterką. Ta druga... Niekoniecznie.
Wszystko się zaczyna. Dyrektor Hogwartu, profesor Minerwa McGonegall prosi o ciszę i uwagę. Standardowo wita wszystkich uczniów, rodziców i innych zebranych na apelu ku pamięci mojej mamy. Mówi o niej kilka miłych słów, o jej nauce i o tym, że była niesamowitą kobietą. Zaprasza na mównicę minister magii, Hermionę Granger - Weasley. Ciocia z dumą wchodzi i uśmiecha się. To ona zaczęła ten projekt, jest z niego naprawdę zadowolona.
— Witam wszystkich zgromadzonych tutaj! To wielki zaszczyt, że po raz jedenasty zebraliśmy się tutaj, by wspomnieć wielką osobę, jaką była Julie Malfoy — uśmiecha się do taty, by pokrzepić jego serce. — Pogrzeb Julie był naprawdę tragiczną chwilą dla naszej rodziny — mówi. My naprawdę jesteśmy rodziną. Siostra męża Hermiony jest żoną Harry'ego. Harry jest moim wujkiem, więc... Gorzej niż w Modzie na sukces. — Ale, jak powiedział jej mąż „Musimy być silni, bo Julie była silna." I przede wszystkim tego, drodzy Państwo musimy się trzymać. Musimy też edukować nasze pociechy. To Julie napisała program edukacji dzieci do 11 roku życia i to ona pierwsza otworzyła przedszkole dla dzieci z magicznymi zdolnościami. Ministerstwo od początku wspierało ten trudny do zrealizowania projekt. Dziś, dyrektorem przedszkola jest mąż Julie, Draco Malfoy, proszę o ogromne oklaski dla niego — tata wstaje, by się pokazać, a czarodzieje biją mu brawo. Nie jest arogancki i krnąbrny, chociaż często wspomina, że w dzieciństwie właśnie taki był. — Przedszkole rozwinęło się. Niestety, najstarsza grupa wiekowa ma 6 lat. Co z pozostałymi pięcioma? Potrzeba reformy, reformy, do której odwagę, siłę i chęci miała tylko Pani Malfoy. Ministerstwo od lat pracuje nad reformą edukacji. W młodych czarodziejach jest nasza siła i nasze bezpieczeństwo. Nie możemy skończyć tak, jak setki ludzi w I i II wojnie czarodziejów. Nie możemy sobie pozwolić na to po raz trzeci — bierze wdech. — Dziękuję Państwu za przybycie. Z mojej strony to już wszystko. Na mównicę zapraszam Draco Malfoy'a, dyrektora przedszkola magii i czarodziejstwa, wdowca po Julie — dodaje i z uśmiechem schodzi na dół. Wiele osób bije brawo. Ja również. Teraz przemawiać będzie mój tata. Pierwszy raz. Po tyłu latach zgodził się na to.
— Witam Państwa — uśmiecha się. Trema go trochę zjada, ale patrzy na mnie i Scorpiusa. Wie, że będziemy dumni. — nazywam się Draco Malfoy. Nieważne jest, kim byłem, lecz kim jestem teraz. Jako rodzic wiem, jak istotne jest wychowanie dzieci. Bo to my wpajamy im do głów najważniejsze rzeczy. To rodzice są odpowiedzialni na samym początku za ukształtowanie poglądów dzieci. Czy moi rodzice byli tego świadomi? Nie wiem, jeśli to jest w kręgu Państwa zainteresowań, proszę pojechać do Azkabanu i zapytać. Mi to szczerze mówiąc, jest obojętne. — Wujek Harry wchodzi spóźniony. Gdyby wzrok Ginny mógł zabijać, on już dawno by nie żył. Widać, że ciocia jest wściekła. — Julie zrobiła ze mnie dobrego czarodzieja. Poplecznicy Czarnego Pana nie są moimi przyjaciółmi. Nie można popierać patologii, jaką ten chory czarnoksiężnik szerzył. Należy się sprzeciwić. Ja się sprzeciwiłem. Status krwi nie ma znaczenia. Tego właśnie nauczyła mnie żona. Gdy ją poznałem, nie wiedziałem kim jest. Jej rude włosy zawróciły mi w głowie. Dopiero, gdy tiara przydziału ją wezwała, zrozumiałem, że ta piękna istota to panienka Potter. Czyli coś zakazanego. Pół krwi. A ja ją nadal lubiłem. Dziękuję za uwagę. — Powiedział i wrócił na krzesło.
— Poszło Ci świetnie, tato — uśmiechnęłam się do niego.
— A teraz o zabranie głosu poproszę córkę Julie, Demetrię! — McGonegall zaprasza mnie na środek. Dumna z siebie wstaje i idę na mównicę. To pierwszy raz , gdy będę wygłaszać przemówienie.
— Dzień dobry wszystkim — uśmiecham się, patrząc ludziom w oczy. — Uczniowie Hogwartu mnie znają, śmiem sądzić, że rodzice również, oczywiście z rozmaitych historii ich dzieci, prawda? — czarodzieje zaczynają się śmiać. Cel osiągnięty. — Julie Malfoy była moją mamą. Urodziła mnie, co wcale nie było takie proste. Jestem wcześniakiem, mogłam tego nie przeżyć. Mama się nie poddała. Jej cięty język i determinacja są tym, czego zawsze zazdroszczę innym, bo cały czas się tego uczę — dodaje. — Mama jest bohaterką czarodziejów. Dla mnie też jest bohaterką. Taką moją. Zupełnie prywatną. Nauczyła mnie wszystkiego, czego mogła. Widziałam miłość w jej oczach. Do mnie, do taty, do świata. Do wszystkich. Często opowiadała mi jak bardzo bała się trafienia do Slytherinu, ale każdą obelgę na temat swojego domu, rodziców czy poglądów obracała w komplement. Mamo, gdziekolwiek teraz jesteś - zawsze będziesz moją bohaterką. Dziękuję za uwagę — kończę, schodząc i uśmiechając się do rodziny.
Krótko po zakończeniu przedstawienia, podbiega do mnie minister magii, ciocia Hermiona Granger - Weasley. Uśmiecha się bardzo ciepło. Jest dumna i zaszczycona tym, że zgodziłam się na przemówienie. Tym, że tata zgodził się na przemówienie. Daliśmy radę, wspólnie.
— Demi — mówi, odciągając mnie lekko na bok — mam do Ciebie sprawę.
— Tak? — Poprawiam delikatnie włosy i patrzę na nią spokojnie.
— Chciałabym żebyś pracowała dla ministerstwa — odpowiada.
— Naprawdę?! — Moje marzenie się spełnia.
CZYTASZ
Demetria Malfoy
FanfictionKontynuacja „Julie Potter" 3 lata po śmierci matki, w Hogwarcie tiara przydziału na głowie Demetrii krzyczy głośno „Slytherin!" W 2017 roku niebieskowłosa Demetria jest absolwentką szkoły magii i czarodziejstwa. Jednak to nie koniec jej przygó...