XXIX

151 12 10
                                    

   Moje spotkania z Noah stały się coraz częstsze. Można powiedzieć, że widywaliśmy się regularnie. Nie codziennie, ale co kilka dni. Nawet zaczęliśmy określać się jako „związek". Chłopak i dziewczyna. Normalnie przypomniały mi się czasy Hogwartu i pierwsze, miłosne podboje.
   Sytuacja zaczęła robić się poważna, gdy każdego ranka budziły mnie wymioty. Moje pierwsze dziecko miało niecały rok. Czy to był odpowiedni moment na kolejne? Nie jestem pewna, czy w życiu są odpowiednie momenty na cokolwiek, a tym bardziej na dzieci. Zawsze jest za wcześnie, albo za późno. Dla mnie o zgrozo, niestety za wcześnie.
   Zdecydowanymi ruchami wybrałam numer telefonu do Świętego Munga. Zabawa w testy ciążowe i odczekiwanie na wynik nie były dla mnie. Wolałam prawdziwe badania, wykonane przez prawdziwych lekarzy.
   Pośpiesznie ubrałam się w pierwsze rzeczy, które wpadły mi w dłonie, spięłam włosy w kitkę i zbiegłam na dół, gdzie siedział mój ojciec z wnukiem.

— Popilnujesz małego przez kilka godzin?
— Jakby to było coś nowego — wzruszył ramionami — a gdzie idziesz?
— Do Świętego Munga.
— O, w końcu przyjęli Cię na odział psychiatryczny? Gratuluję córeczko — odpowiedział, patrząc w Proroka Codziennego.
— Nie, idę zapisać tam Ciebie — burknęłam, nakładając płaszcz.
— Widzisz się dzisiaj z Noah?
— Nie wiem, a co, tęsknisz za zięciem? — Zapytałam, zbierając się do wyjścia.
— Znowu jesteś w ciąży? Bo zauważyłem, że dobrze idą Ci riposty w moją stronę — zaśmiał się.
— A pocałujcie mnie wszyscy w tył miotły... — Westchnęłam, teleportując się w odpowiednie miejsce.

Demetria MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz