XXVIII

148 12 2
                                    

Wieczór w towarzystwie Noah był niesamowity! Spacerowaliśmy po zadrzewionej okolicy. Miała swój niezwykły klimat, podobało mi się tu, choć o tej porze roku dla wielu mogłoby to wyglądać conajmniej przerażająco!
W końcu postanowiliśmy położyć się na gołej ziemi. Każdy normalny czarodziej popukałby się w głowę. Przecież w grudniu jest cholernie zimno!
Patrzyliśmy w gwiazdy, wymieniając się śmiesznymi anegdotkami. Noah jest bardziej zabawny, niż kiedykolwiek myślałam!

— Właściwie, to mieliśmy porozmawiać o czarnej magii i naszych rodzicach — mruknęłam, gdy nastał moment dłuższej ciszy.
— Cóż... Mój ojciec odkąd pamiętam interesuje się czarną magią. Nazwać go psychofanem Riddle'a to za mało. Ma jakieś chore plany i przyciąga do baru zwolenników Voldemorta. Szczerze mogę powiedzieć, że boję się tego, do czego może to doprowadzić — westchnął.
— Przecież on nie żyje, nie da się go przywrócić do życia...
— Przywrócić nie. Ale można zrobić inne, okropne rzeczy.
— Powinnam porozmawiać o tym z ministrą magii?
— A znasz ją?
— Jakby Ci to powiedzieć... Jest moją ciotką, więc tak, znam ją — zaśmiałam się głośno.
— Poproś o więcej patroli lub może nawet szpiegów, którzy wejdą do baru. To na pewno dużo da — wzruszył ramionami.
— Hermiona nie zlekceważy mojej prośby, jestem tego pewna. Jutro pojadę do ministerstwa, zresztą jestem jego pracownikiem, więc mam tam zawsze wstęp.
— Jasne! I niby pracujesz w ministerstwie?
— Przebywam na urlopie wychowawczym, ale przed narodzinami syna pracowałam w Ministerstwie Edukacji Nieletnich Czarownic i Czarodziejów. Byłam kontrolerką systemu nauczania w Hogwarcie, a dodatkowo prowadziłam różne, nieobowiązkowe zajęcia dla uczniów — odpowiedziałam.
— Nie wiedziałem, że mam doczynienia z aż tak silną i niezależną kobietą — tym razem to on się zaśmiał.
— Wielu rzeczy musisz się o mnie dowiedzieć, Noah — mruknęłam flirciarsko.
— Z przyjemnością, Demetrio. Może masz ochotę na coś rozgrzewającego? Mieszkam w tamtej kamienicy i chciałbym zaproponować Ci herbatę.
— Okej, z chęcią się czegoś napiję — odpowiedziałam, lekceważąc chłód.

Choć kamienica, w której mieszkał Noah z zewnątrz wyglądała, jakby miała się zaraz rozpaść to w środku była naprawdę ładna. Czarodziej mieszkał w ostatnim mieszkaniu znajdującym się na parterze. Miał nawet wyjście na mały ogródek!
Za drzwiami znajdował się mały wiatrołap. Na ścianie dojrzałam magiczne wieszaki. Same zabierały kurtkę, która bezpiecznie czekała na właściciela. Pod nim stała mała otomana. Usiadłam na niej i zdjęłam zimowe buty, tak jak Noah.
Weszliśmy do salono - kuchnio - jadalni, z której wychodziły drzwi do kilku innych pomieszczeń - sypialni czarodzieja i łazienki. Wnętrze było naprawdę przytulnie.

— Ładnie tu masz — powiedziałam.
— Dzięki. To mieszkanie należało kiedyś do mojej mamy, kupiła je za nim poznała ojca. Chwilę mieszkali tu razem, ale potem postanowili wynieść się do Stanów.
— W takim razie, dlaczego mieszkasz tu sam, gdzie Twój ojciec?
— Zrobił sobie własne mieszkanie nad barem. Nie jesteśmy w najlepszych relacjach, więc nie chcielibyśmy ze sobą mieszkać — odparł.
— A co z Twoją mamą? — Podrapałam się po głowie.
— To bardziej skomplikowane. Zmarła, gdy kończyłem szkołę. Byłem tylko dzieciakiem i nie za wiele z tego rozumiałem — odparł.
— Rozumiem, to przykre. Wybacz, nie chciałam...
— Jest okej. Nie boli mnie wspominanie mamy. Była najszczęśliwszą kobietą jaką znałem, więc cieszę się, że nie widzi co wyprawia mój ojciec.
— Skoro tak sądzisz...

Demetria MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz