VIII

670 37 52
                                    

Przetańczyłam z Matthew kilka piosenek, granych przez orkiestrę na żywo. Czarodziej tańczył naprawdę rewelacyjnie, ale nie ma się czemu dziwić. Należał do rodziny z tradycjami, musiał umieć tańczyć. Rodzice inaczej wypisaliby go z rodziny i porzucili pod najbliższym mostem w Londynie.
Żartuję. Tobias może i tak, ale nie Lydia. Ona była za dobra. Dla swoich dzieci, dla świata, dla wszystkich. Większość to wykorzystywała, w tym jej własne pociechy.
Mieliśmy zamiar tańczyć do kolejnej piosenki, ale Tobias podszedł do mikrofonu i poprosił wszystkich o zajęcie swoich miejsc przy stole. Ukłoniłam się przed moim niedoszłym mężem i wzrokiem wyszukałam swojego nazwiska.
Karteczka z zarezerwowanym miejscem dla mnie stała obok krzesła Matthew i Aloe. Niestety, niezadowolenie nie mogło się wkraść na moją twarz. Uśmiechnęłam się i z gracją skierowałam do stołu.
Gdy wszyscy już zasiedli, a prawdę mówiąc przez ilość zaproszonych gości trochę to trwało, nastała cisza.
— Drodzy Państwo, czarownice i czarodzieje — zaczął bardzo uroczyście Tobias — bardzo się cieszę, że jesteśmy tutaj wszyscy. Wspaniała zabawa to główny atrybut naszych przyjęć, ale proszę żebyście nie zapomnieli o prawdziwym celu tego balu. To charytatywna uroczystość. I choć każda wpłata jest dobrowolna, to zachęcam do wsparcia. Cel jest bardzo szczytny.
— To prawdziwy zaszczyt dla naszej rodziny, że Państwo przybyliście. Wpłaty rozpoczną się równo o północy. A teraz, proszę jeszcze chwilę uwagi. Zapraszamy na podest Minister Magii, Hermionę Granger - Weasley! — Znikąd pojawiła się Lydia, która z ogromnym uśmiechem i pięknym tonem dała do zrozumienia, że do północy spokojnie można się bawić.
— Dobry wieczór — powiedziała Granger - Weasley — zazwyczaj unikam bali i bankietów, ponieważ wraz z mężem wolimy spędzać nasz wolny czas z rodziną i przyjaciółmi. Jednak, tym razem, postanowiliśmy zrobić wyjątek i na zaproszenie wspaniałych Państwa Lydii i Tobiasa Astarot, wziąć udział w tym niesamowitym wydarzeniu. Ministerstwo oficjalnie dokona wpłaty na ten szczytny cel. A teraz, drodzy Państwo, życzę wam miłej zabawy — dodała, uśmiechając się szeroko.
   Po przemowie rodziców Matthew i Hermiony, zajęłam się posiłkiem. Kelnerzy biegali między stołami zbierając puste talerze i nalewając wina do kieliszków. Orkiestra znów grała cudowne melodie. Wszyscy goście bawili się przednio. Zabawa nie wyglądała na zakończoną, nie była nawet w połowie.
— Demetrio — usłyszałam swoje imię. Matthew znów truł mi dupsko.
— Tak? — Odpowiedziałam, patrząc w jego oczy.
— Musimy porozmawiać — wyszeptał i chwycił mnie za dłoń, ciągnąć w nieznanym kierunku.
   Szliśmy długim, dość ciemnym korytarzem. Nie bałam się go, spędziłam wystarczająco czasu w tej mrocznej posiadłości. Nie miała przede mną żadnych tajemnic. Znałam to miejsce naprawdę wystarczająco dobrze, by czuć się komfortowo i nie przejmować małą ilością światła, połączoną z nietypowym klimatem.
   W końcu weszliśmy do sypialni, która należała do chłopaka. Wnętrze wyglądało normalnie, dokładnie tak, jak je zapamiętałam. Zawsze czyste i ładnie pachnące, ozdobione plakatami drużyn Quidditich'a, którym kibicował. Na półkach stały książki i leżały stare zabawki, którymi i tak nikt się nie bawił. Stały tam raczej dla ozdoby niż jakiegokolwiek użytku.
— Usiądź Demi — mruknął, zdejmując marynarkę i odkładając ją na krześle.
— O co chodzi, Matt? — Zapytałam, spełniając jego polecenie. Usiadłam na łóżku, które zawsze wydawało mi się być niesamowicie wygodne.
— Sprawa jest prosta, księżniczko — zaśmiał się.
— Słucham? — Westchnęłam.
— Twój ojciec jest cholernie zadłużony. Nikt poza samymi zainteresowanymi nie wie o co chodzi. Nie liczyłbym, że powie Ci cokolwiek w tym temacie. Ale wiem jedno, ponieważ wybadałem sprawę - gobliny mu nie odpuszczą.  I teraz jest kilka opcji, decyzja, czy chcesz słuchać dalej należy do Ciebie — powiedział dość poważnie. Byłam w szoku. Ojciec i długi? Przecież zawsze byliśmy cholernie bogaci, więc po co miałby pożyczać pieniądze od kogokolwiek? W dodatku nie powiedział mi, ani nikomu innemu. To wydawało się być cholernie dziwne i podejrzane.
— Skąd mam mieć pewność, że mówisz prawdę? Pieniądze zawsze były w mojej rodzinie, od lat. Po co ojciec miałby się zapożyczać, skoro stać go żeby wykupić prawie cały, magiczny świat? — Blefowałam. Ale nie miałam zamiaru okazać słabości. Przynajmniej nie na samym początku.
— Sam jestem i byłem zaskoczony, ale kiedy zobaczyłem tę umowę, oczy mi się troszeczkę otworzyły — mruknął, wyjmując z szuflady, zapisany ręcznie gęsim piórem, pergamin. — Jestem w stanie zaoferować Ci pomoc, Demi. Ale Ty musisz chcieć ją przyjąć. Rozumiesz, prawda? — Dodał, podając mi kawałek kartki.
— Jak miałaby wyglądać taka pomoc? — Zapytałam, nie odrywając wzroku od pisma. Pożyczki sięgały czasów nauki w Hogwarcie, a większe kwoty pojawiły się dopiero po śmierci mamy. Pieniądze w tamtych czasach mogły mu się przydać w Hogsmeade, to oczywiste. Ale nie rozumiałam na co były mu kolejne pożyczki, których przez lata nie spłacał. Czyżby od lat brakowało nam pieniędzy?
— Opcji jest kilka, we wszystkich uwzględniłem możliwość negocjacji — odparł z uśmiechem na twarzy.
— Zamieniam się w słuch, Matthew — spojrzałam zimnym wzrokiem wprost w jego oczy.
— Pierwsza propozycja jest taka, że wprowadzisz mnie do ministerstwa z pomocą cioci i...
— Nie ma takiej opcji, odpada. Przejdźmy dalej.
— Rozumiem — zaśmiał się — nawet nie myślałem, że się zgodzisz. Druga propozycja to małżeństwo ze mną. Podpiszemy intercyzę, spiszemy dokładnie co należy do mnie, a co do Ciebie. A ja, z braku pomysłów na inwestycję, zapłacę długi Pana Malfoy'a.
— Jesteś śmieszny, nie wierzę, że mi to proponujesz.
— Nie tak szybko, Demetrio. Kolejna opcja to również małżeństwo, bez intercyzy. Zachowasz swoje nazwisko, a nasze dzieci będą nosić oba. Dam Twojemu ojcu pieniądze, on zapłaci, a my będziemy żyć długo i szczęśliwie, jak w mugolskiej bajce.
— Jaki jest haczyk? — Zapytałam, nienawidząc siebie. Chciałam się zgodzić, nie mając pewności, że to co mówi Astarot jest prawdą. Wiedziałam jedno. Musiałam odbyć szczerą rozmowę z ojcem.
— Jeśli się ze mną rozwiedziesz, stracisz wszystko. Dzieci, dom... Wszystko, w co włożymy wspólnie pieniądze. A dodatkowo znajdę dowody na to, że jesteś niestabilna emocjonalnie i wymyślę Ci każdą możliwą chorobę psychiczną, tak abyś wylądowała w świętym Mungu — podły uśmiech znów zagościł na twarzy czarodzieja. Nie mogłam na niego patrzeć.
— Skąd mam mieć pewność, że mówisz prawdę? O długach taty i opcjach, które są w stanie mi pomóc — powinnam już dawno wyjść z tego domu. Ta rodzina była moją największą zmorą i utrapieniem.
— Zapytaj ojca. Z pewnością zaskoczysz go tą informacją. Możesz być pewna, że latami robił wszystko, żeby nikt się nie dowiedział. Ja przy osobach, które mogą się dowiedzieć to pikuś. Co powiedziałaby na to minister magii? Albo wujek Potter? Nie byliby zachwyceni, a Twój tatuś straciłby w ich oczach jeszcze bardziej — Matthew złośliwie się zaśmiał. — Chyba nie chcesz takiego zakończenia sprawy, prawda? Małemu Scorpiusowi też się oberwie.
— Nie mieszaj do tego mojego brata — syknęłam. — On nie ma nic wspólnego z jakimikolwiek interesami ojca. Dzieciak jest niewinny, zapamiętaj to sobie raz na zawsze — krzyknęłam.
— Księżniczko, nie denerwuj się tak. Złość piękności szkodzi — jego śmiech sprawiał, że miałam ochotę wymiotować własnymi wnętrznościami. Nienawidziłam go.
— Jeśli tylko tyle masz mi do powiedzenia, to wychodzę. A Twoje propozycje bardzo dokładnie przemyślę, Astarot — powiedziałam, otwierając drzwi od sypialni.
— Interesy z Tobą to przyjemność, Panno Malfoy — zaśmiał się, nie ruszając z miejsca.
Szłam przez korytarz bardzo szybkim i energicznym krokiem. Byłam wściekła. Na Matthew, na ojca, na cały świat. Na brodę Merlina, na kiego jednorożca były mu potrzebne pieniądze? Jak mógł dopuścić do zadłużenia się na ponad milion galeonów? Najgorsze w tym wszystkim było to, że rozwiązanie tej sprawy nie było takie proste. Może w skrytce w banku znajdowało się tyle lub nawet więcej pieniędzy. Ale przecież Scorpius cały czas się uczył. Pieniądze były potrzebne na książki, szaty, czy miotłę dla jedenastolatka.
Gdy w końcu znalazłam się w sali balowej i dotarłam do krzesła ojca, bardzo uprzejmym, lecz stanowczym głosem dałam mu do zrozumienia, że w tej chwili, dosłownie natychmiast musimy wyjść. Tata nie protestował. Milczał całą drogę do mojego mieszkania, a ja rzygałam ciszą.
— Odezwij się w końcu — nakazałam, wychodząc z sypialni w normalnym stroju.
— Jak się dowiedziałaś? — Zapytał, patrząc w kuchenny stół.
— Matthew znalazł Twoją umowę z goblinami. Tato — usiadłam na przeciwko czarodzieja — powiedz mi tylko po co były Ci te pieniądze, proszę.
— Twoi dziadkowie są w Azkabanie. I choć pragnąłbym ich nienawidzić całym sercem, gdy usłyszałem, że jeżeli nie będę płacić to zabiją najpierw ich, a potem po kolei każdego z mojej rodziny, przestraszyłem się. W Azkabanie więźniowie nie żartują. Płacąc miałem spokój. A galoeny pożyczałem, by nikt nie zauważył pustki w skrytce. Aż narosły odsetki, które trudno byłoby spłacić. Więc nie płaciłem. A one nadal narastają — westchnął.
— Tato, zapłać. Weź pieniądze i zapłać, nieważne ile pieniędzy zniknie, będzie nas stać na życie. Mam dwie prace, Ty masz przedszkole, poradzimy sobie. Ewentualnie wyjdę za Astarota — złapałam blondyna za dłonie, chcąc dodać mu otuchy.
— Tak Demi, masz rację... — Jęknął. — Pojadę jutro na Pokątną i odszukam gobliny. Umówię się z nimi co do terminu i ilości galeonów. A my będziemy bezpieczni — uśmiechnął się. — Mam do Ciebie prośbę. Wiem, że Matthew to najgorsza z możliwych partii, jeśli chodzi o małżeństwo, ale na Twoim miejscu... Nie odmawiałbym mu. Poproś o sensowną propozycję, wynegocjuj odpowiednie warunki. Najwyżej się rozwiedziecie, dopóki nie masz dzieci, nic nie tracisz.
— Zastanowię się, tatku — mruknęłam, niechętnie przyznając mu rację.
— Wracam do domu. Trzymaj się, Demi — pocałował mnie w czoło i skierował do kominka. Wyciągnął resztki piasku fiu z kieszeni, wykrzyknął „piaszczysty klif" i zniknął.
   Zaczęłam zastanawiać się, dlaczego to właśnie mnie spotykają takie życiowe rewelacje. Czemu to właśnie ja nie mam matki, wychowywała mnie upierdliwa ciotka, a reszta rodziny dość sceptycznie do mnie podchodzi. Scorpius z jednej strony miał łatwiej - normalny wygląd, „normalne" moce, normalne upodobania. Z drugiej trudniej - był drugim dzieckiem, TYM drugim. W dodatku przez jakiś czas pojawiały się spekulacje, że matka cofnęła się w czasie i ojcem mojego młodszego braciszka, był beznosy zjeb. No tak, są plusy dodatnie i plusy ujemne...
   Wyszłam z pokoju i skierowałam się łazienki, by urządzić sobie ciepłą kąpiel. Pozbycie się stresu, brudu i makijażu było najlepszym, co mogłam w tym momencie zrobić. Machnęłam różdżką, a kurki się odkręciły. Woda samodzielnie zaczęła spływać do wanny. Jednym skinieniem dłoni wszystkie potrzebne kosmetyki pojawiły się w zasięgu wzroku, niedaleko wanny.
   Rozpuściłam włosy i weszłam do przyjemnego ciepła. Magia sprawiała, że kąpiele były o wiele, wiele lepsze, niż takie zwykłe. Lubiłam się relaksować w ten sposób. Czułam się niczym księżniczka, którą nazywał mnie Astarot i cały Slytherin za czasów nauki w Hogwarcie.
   Wiedziałam, że księżniczka było również nawiązaniem do mojej matki. W młodości to ona była księżniczką Slytherinu. I chociaż miała dużo problemów, chociażby z bratem czy ojczymem przez należenie do wężowego domu, tam ją lubili. I choć była „Potter", w Slytherin'ie nie zwracali uwagi na jej nazwisko, tylko na zasługi. I przyjaźń, z późniejszą miłością z Malfoyem.
   Już pierwszego dnia nazwali mnie księżniczką. Więc nauczyłam się to wykorzystywać. Skoro jestem księżniczką, to traktujcie mnie jak księżniczkę. A jak nie - to spierdalać. Taa... Czasy nauki w Hogwarcie były naprawdę zabawne. Definitywnie mam co wspominać.
— Kurwa — mruknęłam, gdy siedząc w wannie, usłyszałam dzwonek do drzwi. Czy zawsze ktoś musi przerywać moją kąpiel? Dlaczego wszyscy się zmówili na przychodzenie do mnie, gdy się myję? Wyszłam z wanny, machnęłam różdżką, by ubrać się w cokolwiek i podeszłam otworzyć drzwi. — Matt? — Jęknęłam z niezadowoleniem.
— We własnej osobie — odparł, wchodząc jak do siebie.
— Co Ty tu robisz? — Zapytałam oschłym tonem. Miałam dosyć mojego ex na przynajmniej jedną noc. Czemu moje życie nie mogło spokojnie się toczyć?
— Przyszedłem Cię przypilnować w nocy... Scorpius jest bezpieczny w Hogwarcie, a Twój ojciec prosił o opiekę dla Ciebie... Nie wie, czy Gobliny nie będą Cię szantażować, więc jestem — odpowiedział, siadając na kanapie w salonie.
— Dlaczego urodziłam się jako czarownica... — Wyszeptałam sama do siebie z ogromnym niezadowoleniem.
— Masz jakiś koc i poduszki? — Spojrzał na mnie, nie zwracając uwagi na mój wcześniejszy komentarz.
— Powinny być w drugim pokoju — machnęłam różdżką w stronę klamki, tym samym otwierając drzwi — poszukaj.
— Nie masz nic przeciwko temu, że Twój staruszek poprosił mnie o opiekę? — Zapytał nagle.
— Sądzę, że skoro to jego decyzja, to nie mam nic do powiedzenia w tym temacie. Poza tym, jeżeli faktycznie komornicy mogą okazać się nieobliczalni, wolę nie być tu sama. Rzeczywiście lepiej, żebyś NAWET Ty tu był — odpowiedziałam.
— Myślałaś nad moją propozycją? — Usiadł ponownie na kanapie.
— Mogłabym pomyśleć, gdybyś mi się chociaż oświadczył. Jak na razie to nie ma o czym mówić, Astarot — odparłam, dość chłodno.
— W takim razie, Demetrio Lily Malfoy — mruknął, trochę niewyraźnie — czy uczynisz  mi i mojej rodzinie ten zaszczyt — klęknął na kolano i rozpoczął cyrk — i zgodzisz się zostać moją żoną? — Zapytał, wystawiając w moją stronę pudełko z pierścionkiem.
— Tak — westchnęłam niepewnie. Zajebiście, zaręczyłam się z facetem, który mnie zdradzał. No kurwa cudownie.

są plusy dodatnie i plusy ujemne - wypowiedź polityka, Lecha Wałęsy. Jeden z jego kultowych tekstów.
   Moi drodzy, cudowni czytelnicy, jak podobał się wam ten rozdział? Prośby, groźby, zażalenia? Cokolwiek? Liczę na was! Wybaczcie jednodniowe opóźnienie, ale wczoraj czułam się beznadziejnie (wychodzę z choroby, przeziębienie, jesień, rozumiecie) i nie miałam siły dopisać ostatnich 500 słów, które mi zostały. Z góry was przepraszam i oczekuję waszego zrozumienia. Choroba, szkoła, czy życie prywatne i inne obowiązki często pochłaniają mój wolny czas, który powinnam poświęcać na pisanie Demetrii, ale po prostu szczerze mówiąc czasami wolę spędzić romantyczny wieczór czy noc z chłopakiem, niż robić cokolwiek innego.

Demetria MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz