XIII

379 25 7
                                    

Ojciec i mój narzeczony rozebrali się z eleganckich płaszczy i weszli do pomieszczenia, w którym siedzieli moi bliscy i Christian. Jego obecność zadziwiła dwójkę czarodziejów, jednak o dziwo nie skomentowali tego.
— Demi, kochanie — Matthew złapał mnie za obie dłonie, gdy w końcu usiadłam na krześle — skoro jesteśmy tu z naszymi bliskimi, to może porozmawiamy o terminie ślubu? — Zasraniec chciał się pozbyć mugola. Nieźle Matt, naprawdę całkiem nieźle.
— Właśnie, macie jakiś pomysł? — Ojciec spojrzał na nas z nad kieliszka mugolskiego wina.
— Tato, jest jedno miejsce, o którym myślałam — powiedziałam dość cicho.
— Jakie? — Odstawił naczynie i uważnie mi się przyjrzał.
— Ogród w Twoim... W Twoim rodzinnym domu. Mama opowiadała, że była nim zachwycona i...
— Wykluczone — odparł, przerywając mi.
— Rozumiem — mruknęłam i żałowałam, że w ogóle wspomniałam o tym miejscu.
— Kochanie, jeśli zależy Ci na ślubie w ogrodzie, to w jednej z moich posiadłości na pewno znajdzie się coś, co będzie Ci odpowiadać — długowłosy uśmiechnął się, łapiąc tym samym punkt u mojego ojca.
— Ten pomysł podoba mi się zdecydowanie bardziej — blondyn ponownie przechylił kieliszek.
— W takim razie, obejrzymy wszystkie możliwe ogrody i wtedy ustalimy datę — posłałam sztuczny uśmiech narzeczonemu.
— Masz jakiś pomysł na kreacje, Demetrio? — Katherine odezwała się nagle. A to znaczyło kłopoty.
— Mam w głowie zarys tego, jak chciałabym żeby to wyglądało. Ale spokojnie ciociu, mamy dużo czasu. Ślub to poważna decyzja.
— Ach, masz rację kochanie, masz rację! — Odpowiedziała podnieconym tonem.
— To niesamowite, że już niedługo będziesz wychodzić za mąż — powiedziała Ronie, uśmiechając się przy tym. Courtney pokiwała głową na znak, że się zgadza.
— Też tak sądzę — mruknęłam, powoli zamykając oczy.
— Mam nadzieję, że zaprosisz mnie na ślub i wesele — zaśmiał się Christian, a ja poczułam zażenowanie. Mugol na magicznym ślubie i weselu? To nie był dobry pomysł.
— O, jasne, jak będę robić listę gości, zapiszę Cię jako pierwszego — zachichotałam. Czy Chris musiał włazić mi tak często do życia? To było męczące.
   Reszta wieczoru minęła w przyjemnej atmosferze. Christian poszedł do domu, więc zostali sami czarodzieje. Scorpius po cichu śmiał się z sytuacji. Z Christiana i Matthew. Niesamowicie bawiło go to, że jego starsza siostra bierze ślub. I to z kimś takim, jak Matt.
   Wielkimi krokami zbliżał się Sylwester i Nowy Rok, który miałam spędzić z długowłosym czarodziejem w bliżej nieznanym mi, pięknym miejscu. Wrzuciłam potrzebne rzeczy do mojej mugolskiej, sportowej torby. Związałam włosy w wygodnego koka i skierowałam się do pokoju brata. Delikatnie zapukałam w drzwi, a Scorpius szybko mi je otworzył.
— Hej młody, wyjeżdżam dziś z Matthew i wrócę za kilka dni. Masz jakieś plany na Sylwestra? — Uśmiechnęłam się do jasnowłosego.
— O, będę mieć wolną chatę! — Wykrzyknął, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
— Planujesz imprezę? — Zaśmiałam się.
— Naukę. Nie miałabyś nic przeciwko gdyby siedział ze mną Albus? — Uśmiechnął się.
— Zaproś kogo chcesz. Ma nie być alkoholu, bo nie chcę problemów. A jak już pijecie to tak, żeby nikt nie wiedział i nie widział. Odwal coś, a wakacje spędzisz w najgorszym możliwym miejscu — zaśmiałam się, a Scorpius wystawił mi język.
— Tak jest! — Wykrzyknął, a ja wyszłam z jego pokoju i skierowałam się do korytarza, by ubrać płaszcz i buty.
   Za chwilę miał pojawić się mój od siedmiu boleści narzeczony. Usłyszałam dźwięk domofonu, więc kliknęłam przycisk i wpuściłam go do mieszkania. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze, podniosłam torbę i otworzyłam drzwi, by czarodziej mógł wejść.
   Wyszliśmy energicznym krokiem z mojego mieszkania i skręciliśmy w boczną, odludną uliczkę, by móc się teleportować. Po chwili byliśmy na miejscu. Moim oczom ukazał się drewniany, dość spory domek, który otaczały różowe drzewa. Wszędzie czułam słodki zapach, a okolica była niezwykle urokliwa.
— Pomyślałem, że ten ogród powinnaś zobaczyć jako pierwszy — powiedział czarodziej i zaprowadził mnie do raju. Bo ogród dosłownie wyglądał jak raj.
   Na środku znajdował się staw, w którym pływały lilie wodne. Wśród kwiatów i drzew dominował różowy kolor. Teren był ogromny, gdzieniegdzie stały ławki, a na lewo od stawu znajdowała się altana zbudowana z białego drewna. Zdobiły ją rośliny, których nazw nie znałam, nie jestem ogrodniczką. Jednak piękno tego miejsca zrobiło na mnie wrażenie. Po prawej stronie zaobserwowałam ogrodników, którzy powolnymi ruchami przycinali drzewka bonsai.
— I jak Ci się tu podoba, najdroższa? — Matthew odezwał się w końcu. A ja nie potrafiłam wydobyć z siebie ani jednego słowa. Zakochałam się w tym ogrodzie, tej białej altance, stawie z liliami i ławeczkach, równo poprzycinanycych drzewkach i królującym wszędzie różowym kolorze.
— Jest... Jest fantastycznie — powiedziałam po dłuższej chwili z łzami w oczach. Demetria Malfoy się wzruszyła. Wzruszyłam się pieprzonym, różowym ogródkiem. Ale chciałam w nim zostać jak najdłużej tylko będę mogła. Czułam się spokojnie i bezpiecznie. I właśnie takie miejsce było idealne na ślub. Na mój ślub z Matthew, którego jeszcze niedawno tak bardzo nienawidziłam. I choć na początku bałam się, że będę żałować tej decyzji, teraz czułam się dużo, dużo pewniej.
— Zdecydowałam. Nie chce widzieć innych ogrodów. To w tym się pobierzemy. W tej białej altance. Przed nią będzie można rozstawić pasujące krzesła dla gości, rodziny i przyjaciół. Co sądzisz?
— Zgadzam się na wszystko, Demi. Ja naprawdę Cię kocham. I mam nadzieje, że Ty też kiedyś pokochasz mnie, mimo, że nie jestem najlepszym kandydatem na męża.
   Zaśmiałam się tylko na ten komentarz. To była prawda. Nie był ideałem, a ja jeszcze nie umiałam obudzić w sobie uczuć co do niego. Ale nie miałam już wyboru. Zgodziłam się na zaręczyny, a wywołanie skandalu nie było nikomu potrzebne do szczęścia. Prorok codzienny trąbiłby o tym przez następne pół roku.
— Chcesz żeby na ślubie i weselu pojawił się Twój mugolski przyjaciel? — Spojrzał na mnie uważnie.
— Matt, słuchaj mnie teraz bardzo uważnie — spojrzałam mu głęboko w oczy — Christian nie jest moim przyjacielem, a znajomym z pracy w mugolskiej kawiarni. I zapamiętaj to sobie raz na zawsze, dobrze?
— Tak jest!
_____

Hej, hej, hej! Mam nadzieje, że rozdział przypadł Wam do gustu. Chciałabym Was też poinformować, że nie jestem w stanie pisać 2000 słów w rozdziale, ponieważ graniczy to z cudem, więc minimalnie będziecie dostawać tysiąc. Niebawem ślub Demi i Matt'a, jak myślicie, w jakim Państwie nasza niebieskowłosa bohaterka weźmie ślub? I czy to będzie dobry pomysł? Liczę na Wasze komentarze!

Demetria MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz