| Rozdział 23 |

2.7K 73 8
                                    

***

Gdy wyszłam zobaczyłam Markusa w białym garniturze, który idealnie na nim leżał, a pod marynarką miał jasno różową koszulę ze wzorkami kwiatów, która identycznie pasowała do mojej sukienki.

- I jak podoba Ci się? - Markus odwrócił się w moją stronę.

- Jest idealnie i śliczna jest ta koszula - stwierdziłam.

- Dobrze, w takim razie kupujemy - Markus się przebierał, a ja poszłam na dział z torebkami.

Dopiero teraz dostrzegłam te ceny, mnie nigdy nie byłoby na coś takiego stać. Jedna terbka kosztowała po 800/900 dolarów. Nawet nie chcę wiedzieć ile kosztuje ta sukienka z tym garniturem.

Zobaczyłam Markusa przy kasie, więc tam i podeszłam.

- Do zobaczenia Louis - pożegnał się Markus.

- Do wiedzenia - powiedziałam, a Louis ponownie wziął moją dłoń i pocałował.

- Do zobaczenia moi Drodzy - pożegnał się i Louis.

Wsiedliśmy do auta. Gdy mężczyzna znów kazał założyć mi opaskę wtedy ja spytałam o to co miałam się go spytać rano.

- Ale czemu znów? Nie możesz mi powiedzieć gdzie się znajdujemy? Mieszkałam w Chicago, a teraz tylko jeździmy po jakiś lasach. Ty mieszkasz koło lasu, a ja nawet nie wiem gdzie się znajduję.. - odwróciłam głowę tak jakby ktoś dał mi liścia, lecz tak nie było.

- Chyba wolałem jak mniej gadałaś - zmienił temat, znów podając mi opaskę.

- Dla Ciebie najlepiej jakbym nic nie mówiła, byłabym Ci uległa i latała za Tobą jak piesek, ale ta.. - przerwał.

- Słuchaj kurwa - chwycił mój podbródek abym patrzyła mu głęboko w oczy, w których widziałam wściekłość, a jego twarz cała się napinała - Masz mi być posłuszna i już mówiłem, że będzie po mojemu tymbardziej, że się na Tobie zawiodłem. Jak będziesz taka jak mi się podoba będziesz żyć jak w bajce - puścił mój podbródek. - A teraz zakładaj tą cholerną opaskę i jedziemy - ruszył samochodem.

*

Spinałam akurat moje włosy w koka wyciągając luźne pasemka z przodu. Chciałam się pomalować i znaleźć jakieś kosmetyki.

- Markus czy ja mogłabym.. mogłabym się pomalować? - zapytałam mężczyzne, gdy ten zapinał koszulę.

- Hmm, jak coś tam znajdziesz to możesz, ale nie mocno - uprzedził.

Zajrzałam, więc do tej samej szafki co wtedy kiedy chciałam się pomalować na wyjazd i faktycznie były tam te kosmetyki i to nawet te bardzo drogie.

Użyłam troszkę korektora na moje niedoskonałości, delikatnie podkreśliłam brwi, musnęłam różowym cieniem powiekę i zakończyłam wytuszowaniem rzęs.
Zdziwiło mnie, że nigdzie nie znalazłam żadnej szminki czy pomadki, bo wydawało mi się, że wtedy właśnie były.

Gdy oglądałam w lustrze właśnie moją fryzurę i makijaż podszedł do mnie mężczyzna.

- Pięknie wyglądasz - wyszeptał wprost do mojego ucha.

- Przecież nawet nie mam jeszcze sukienki - uprzedziłam.

- To może Ci ją założę - zrobił cwaniacki uśmiech.

- Poradzę sobie - odwzajemniłam nieszczerym uśmiechem.

- Obawiam się, że nie - Pociągnął mnie za ręke do garderoby.

Wyciągnął sukienkę i przejrzał ją dokładnie. Schylił się wraz z sukienką bym włożyła do niej nogi i odwróciłam się by mężczyzna zapiął zamek.

Obrócił mnie za ramiona do siebie i oddał mocny pocałunek w moje odkryte piersi, a następnie w usta.

- Mogłbym tu i teraz zedrzeć z Ciebie tę suknię - wysapał między pocałunkiem.

- Chodź spóźnimy się - pociągłam go za ręke, ale on ani drgnął.

Złapał mnie za nadgarstki i przygniótł ciałem do ściany. Ujął moje dłonie i przytwierdził je nad moją głową.

Poczułam strach. Strach, że grozi mi krzywda. Widziałam jak na mnie patrzył i jaki był napalony.

Zaczął całować moją szyję, zjedżając do piersi. Wtedy jego dłoń powędrowała na moją kobiecość.

- Markus nie prosz.. - wyszeptałam zaszklonymi oczami.

- Cii.. zaraz w Ciebie wejdę maleńka - na te słowa jeszcze bardziej namiętnie mnie całował.

Nie patrzył mi w oczy był zajęty moim dekoltem, a mi łzy spływały po policzkach. Nie chciałam tego, teraz bałam się go wręcz.

- Powiedziałam nie Markus! - krzykłam nie umyślnie.

Na te słowa przestał i mnie puścił. Gdy tylko spojrzał mi w oczy ujął moje policzki przecierając z nich łzy.

- Co się dzieję? Skrzywdziłem Cię? - w jego głosie był strach.

Nie mogłam nic z siebie wydusić tylko wpatrywałam się w jego oczy. Dalej byłam w szoku, że grozi mi krzywda i w dodatku jeszcze, że go okrzyczałam..

- Powiedz coś! - potrząsnął mną.

- Ja po prostu.. nie chce - opuściłam głowę.

- Ale czemu? Przeciez ostatnio.. - przerwałam.

- Ostatnio to ostatnio. Po prostu nie chce - zaczęłam nerwowo bawić się palcami.

- Wystarczyło powiedzieć. A teraz chodź - ruszyliśmy razem do garażu.

Gdy wsiadliśmy do auta o dziwo Markus go nie zapalił, tylko odwrócił się w moją stronę i uważnie się mi przyglądał.

- Teraz Ci nie dam opaski - powiedział stanowczo.

- I? - dopytałam

- Jesteśmy w Los Angeles. Tu Cię zabrałem. A co lepsze pojedziemy teraz do najbardziej luksusowej reustarcji w całym Los Angeles i tam poznasz moich znajomych.

Byłam w wielkim szoku. Tak daleko od domu.. a ja chciałam uciekać..

- Jak mam się zachowywać? - nie spuszczałam wzroku z przedniej szyby.

- Jeden z nich to Dominic, a drugi David, ale jeszcze jest też dziewczyna Luna. Wszyscy są singlami i to ludzie na poziomie. Po prostu się uśmiechaj i odpowiadaj na pytania - wytłumaczył. - I tak jakby co to poznaliśmy się na jednym z spotkań biznesowych, bo kiedyś pracowałaś w moim biurze, tak powiesz jak ktoś zapyta - ostrzegł.

- Mam kłamać dla Ciebie? - spojrzałam na niego.

- Nie gadaj tyle. Jedziemy. Tylko pamiętaj bez żadnych numerów - Odpalił auto i odjechaliśmy.

***

Już w następnym rozdziale spotkanie.. ojj będzię się działo..

Przepraszam za opóźnienie..

Pamiętajcie!

GWIAZDKUJESZ = MOTYWUJESZ ☆

-Numer NieznanyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz