| Rozdział 48 |

1.9K 56 3
                                    

***

Znajdowaliśmy się właśnie na lotnisku. Byłam lekko ubrana i przestraszona, gdyż czekał mnie 12 godzinny lot.

- Boisz się? Zaraz wsiadamy, ale jeśli chcesz możemy odmówić - zapytał Markus łapiąc za mój policzek.

- Trochę, ale chcę lecieć - odparłam stanowczo.

- Przy mnie nic Ci nie grozi. Chodź - wyciągnął ręke w moją stronę.

Złapałam za jego dłoń i szliśmy w stronę jego prywatnego samolotu.

Chwila. Czy ja się przewidziałam?
Zauważyłam policję, stała obok jego samolotu i wpatrywała się w nas.

A może to właśnie ten moment? Może właśnie w tym momencie mam puścić ręke mężczyzny i pobiec do policji o pomoc? Te myśli krążyły w mojej głowie, a czasu było coraz mniej, gdyż znajdowaliśmy się prawie przy schodach samolotu.

Markus zauważył jak wpatruję się w policjanta jak w obrazek. Wyczuwając moje zamiary mocniej złapał za moją ręke i siłą wepchnął mnie do środku.

W takim razie zaprzepaściłam swoją okazję na ucieczkę, ale jeśli nie teraz to kiedy indziej. Jeszcze będzię ten moment i ta jedna okazja i wtedy już nawet na sekundę się nie zawaham.

- Co ty wyprawiasz Emily?! - wykrzyczał na cały pokład samolotu.

- Ale.. ale co ja niby zrobiłam? - wyjąkałam przestraszona jego tonem.

- Nie udawaj, wiem co chciałaś zrobić! - jeszcze bardziej podniósł głos.

- Ja.. ja naprawdę nic.. nic nie chciałam.

- Proszę zająć miejsca i zapiąć pasy w celu bezpieczeństwa. Za pięć minut startujemy. Proszę zachować ostrożność oraz bezpieczeństwo - poinformowała z głośnika stuardessa.

Nic już więcej nie powiedział, tylko posadził mnie na miejsce i zapiął pasy, a następnie sam usadowił się koło mnie na miejscu i zapiął swoje pasy.

Gdy samolot już się ustatkował i leciał spokojnym rytmem w tym i ja oddychałam już spokojniej. Moje ciało rozluźniło się i w tej chwili doszło do mnie, że to ten sam samolot, którym lecieliśmy do Paryża, no tak przecież to samolot Markusa, ale nostalgia powróciła i przypomniałam sobie te czasy..

To były początki mojego zapoznania się z Markusem czy tak w ogóle można to nazwać, lecz dalej tak samo go nienawidziłam jak wtedy, chodź dawał mi bardzo dużo i doświadczyłam dużo u jego boku, nie mogłam żyć z tak podłym mężczyzną, który mnie porwał i żądał od mnie posłuszności, której nie umiałam mu zapewnić..

Stuardessa wybiła mnie z moich rozmyśleń, gdy przyszła zaproponować kawy czy herbaty lub inne rzeczy do spożycia.

- Życzy coś sobie panienka? - zapytała życzliwie się uśmiechając.

- Nie, dziękuję bardzo - odwzajemniłam tym samym uśmiechem.

- A Pan? - zapytała rownież życzliwie.

- Nie - odpowiedział stanowczym i złym tonem, jakby ta kobieta mu coś zrobiła, szkoda że ta jego złość przeze mnie, wyraża na tej biednej życzliwej kobiecie.

Gdy Stuardessa poszła, Markus odpiął swoje pasy, a następnie zabrał się za moje.

- Za mną - wstał i podążył do pokoju za zasłonką.

Wiedziałam co to za pokój. Pamiętałam go, ale w tej chwili wolałabym się z nim tam nie znajdować, nie wiedziałam co może mu strzelić do głowy i chodź zawsze zapewniał, że mnie nie skrzywdzi to i tak zawsze rozmyślałam te czarne scenariusze..

Przełknęłam ze stresu narastającą gulę w gardle i podążyłam za nim.

Gdy weszłam do tej sypialni samolotowej. Można tak to w ogóle nazwać?

To zauważyłam, że nic się w nim nie zmieniło po za tym siedzącym złym mężczyźnie na łóżku.

Usiadłam koło niego i zaczęłam nerwowo pocierać kolanami o siebie. Obrócił głowę w stronę tych kolan i zatrzymał je swoimi rękoma. Zawstydziłam się gdy wykonał ten ruch, nie mam pojęcia dlaczego.

Minęła chwila nim przekroczył moje biodra swoim ciałem, popychając moje plecy na łóżko i zawisnął nade mną.

- Wybacze Ci to, jak mnie przeprosisz i obiecasz, że już tak nie zrobisz, ale żeby to było prawdziwe, bo jeżeli to się jeszcze raz powtórzy to nie będzię tak miło - przerażająco się uśmiechnął.

- Dobrze w takim razie przepraszam i obiecuję, że się to nie powtórzy naprawdę.

Mężczyzna przerażająco zaczął się śmiać wisząc nade mną, a mnie ogarnęło upokorzenie.

- Tylko tyle masz do zaoferownia? - gdy nic mu nie odpowiedziałam kontynuował
- Pocałuj mnie. Namiętnie - dodał.

Rozrzeszyłam oczy ze zdziwenia.

- Nie umiem całować. Namiętnie - odwróciłam głowę.

- W takim razie Ci pomogę, ale ty zacznij - uśmiechnął się, tym razem uroczo.

Przybliżyłam szybko usta do jego, aby mieć to za sobą, a następnie zaczęłam zataczać kółka z jego językiem, gdy tylko Markus poczuł niedosyt chwycił za moją brodę i zaczął natarczywie, a w tym namiętnie mnie całować. Poczułam odruch wymiotny, ale szybko od tego uciekłam, gdy się ode mnie odkleił.

- W takim razie wybaczone maleńka - jeszcze raz ucałował moje usta i oboje położyliśmy się do łóżka, aby mieć te 12 godzin z głowy.

*

Lot mi minął naprawdę okropnie. Spałam aż 8 godzin co jest do nie do uwierzenia, ponieważ w takich okolicznościach rzadko co zdarzy mi się zamknąć oczy, a co dopiero zasnąć na tyle godzin, a następnie 4 godziny robiłam co kolwiek, aby tylko minął czas. Całe szczęście Markus mi w tym nie przeszkadzał, bo sam był zajęty pracą..

Lotnisko w Tokio naprawdę zrobiło wrażenie pod względem wielkości jak i estetyczności. Z pod lotniska już czekała na nas taksówka, która zawiozła nas do naszego jak to w stylu Markusa lusksusowego hotelu.

Gdy przejeżdżaliśmy przez uliczki Japoni, czułam się dosyć nie komfortowo widząc ludzi totalnie innych niż dotychczas miałam styczność w Stanach Zjednoczonych. Ludzie Ci byli innej karnacji oraz innym ułożeniem oczu. Coś co najbardzieh różniło tutejszą ludność, lecz starałam się podziwiać piękny krajobraz jaki znajduje się w Tokio, bo nie okłamujmy się, ale jest na co rzucić okiem.

Nasz hotel, znajdował się praktycznie od razu koło jak to Markus nazwał ulic nocy Japoni, właśnie w Tokio. Nic mnie nie zdziwiło jak zobaczyłam ekskluzywny hotel to zupełnie w jego stylu. Uwielbiał wszystko co drogie i ciężkie do zdobycia.

Nic dziwnego, że hotel w środku był bardzo nowoczesny, w końcu z tego słynie Japonia z całej nowoczesności jak i elegancji, jaka tu rownież się znajdowała.

Wszystko tu było w odcieniach czerwieni i złotego. Czerwone fotele, blaty recepcji oraz jedna z ścian rownież miała ten sam odcień, natomiast tak jak podłoga i sufit aż błyszczały z odcieni złotego. Samo światło wchodziło na piękną poświate złotego co dawało wielką elegancję wystroju wnętrza.

A gdy tylko otworzyłam drzwi do naszego hotelowego pokoju, zamarłam..

*

Już niedługo wleci mocny rozdział..

Pamiętajcie!

GWIAZDKUJESZ = MOTYWUJESZ ☆

-Numer NieznanyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz