Fight For Me: part two || Destiel

420 36 47
                                    

Nikt nie pytał, wszyscy dostali

To jest kontynuacja Fight For Me sprzed kilku miesięcy, więc jak ktoś nie czytał albo nie pamięta, to polacam zajrzeć!

Enjoy

===

Dean wyglądał absolutnie cudownie.

Miał na sobie piękny, robiony na miarę, ciemny garnitur, żadnego krawata-nie znosił ich. Górę od koszuli miał rozpiętą, ukazując nieco opalonej skóry, którą Castiel tak uwielbiał. Uśmiechał się do niego, trzymając go za ręce-promienie światła oświetlały jego piegowatą twarz, rozjaśniały zielone oczy. To był piękny, słoneczny dzień, wiał lekki wiaterek, ale na niebie nie było ani jednej chmury-Cas pomyślał, że dobrze zrobił, zgadzając się na pomysł Deana co do wyboru miejsca. Ślub w ogrodzie był najlepszym, na co mogli wpaść.

Novak też miał na sobie garnitur, ciemnogranatowy-Dean uparł się na ten kolor, twierdził, że podkreślał mu oczy. Cas nigdy nie potrafił mu odmówić. Poza tym, garnitur naprawdę był niezły.

Goście siedzieli na białych krzesłach przed nimi, wszyscy ślicznie ubrani i zadowoleni-nie było ich wielu, sami najbliżsi, najważniejsi: tak, jak obaj tego chcieli.

Urzędnik skończył mówić, zapytał, czy chcą złożyć sobie przysięgi-przytaknęli. Dziwne, bo Cas nie rozumiał słów Deana: wiedział, że były szczere i dobre, pełne miłości i oddania, ale gdy tylko wyszły z ust Winchestera, znikały, nie potrafił powtórzyć ich w myślach. Sam chyba też coś powiedział, ale słyszał to jak pod wodą...Dean uśmiechnął się do niego szerzej, mocniej łapiąc go za ręce.

Urzędnik pozwolił im się pocałować, więc Cas przybliżył się, by to zrobić.

Dean zniknął.

A Castiel spadał.

Prosto w ciemność.

Wybudził się dopiero tuż przed upadkiem, gwałtownie siadając na materacu-dyszał, był cały spocony, mokre włosy opadały mu bezwiednie na czoło.

Łóżko było puste, jak zwykle. Nikogo oprócz niego w nim nie było od wielu, wielu miesięcy.

Oparł się lekko o zimną ścianę, przyciskając do niej czoło. Płakał przez sen, Bóg jeden wie jak długo-czuł zaschnięte łzy na policzkach i szyi, trochę wilgotnych wokół oczu, ale nie miał już więcej siły. Ledwo ustabilizował oddech.

Zszedł na ziemię, chwiejnym krokiem ruszając do drzwi. Zapalił wszystkie światła, gdy przechodził do malutkiej łazienki, by obmyć twarz lodowatą wodą. Musiał się rozbudzić. Może i udałoby mu się znowu zasnąć, może nie. Może nie chciał.

Siadając na podłodze w kuchni pozwolił sobie wypić szklankę wody i dopiero wtedy sprawdził godzinę. Dochodziła trzecia. Możliwe, że jeszcze nie spał? A może już wstał?

Znalazł telefon na blacie, podłączony do ładowania-przy łóżku zbyt go rozpraszał. Oparł się ciężko o wyspę kuchenną, oglądając przez okno pogrążone w mroku miasto.

Odebrał po trzech sygnałach.

-Hej, Cas. Nie śpisz?

Castiel przetarł twarz dłonią, oddychając głęboko.

-Gdzie jesteś? Możemy się spotkać?

-Zawsze hop do przodu, co? Włóczę się po parku. Dołączysz?

-Będę za pół godziny.

-Czekam.

Rozłączył się, znów przecierając twarz dłońmi.

Supernatural One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz