Do I Wanna Know? -Part Six || Destiel

268 36 20
                                    

siema

trigger warning, na początku jest przemoc domowa so you know be safe

może być mała przerwa w rozdziałach po kolejnym, bo się zjechali do mnie i nie mam kiedy pisać ale spoko damy radę to dociągnąć do końca

funfact, zaczęłam to au jako one shot, żeby mieć krótką przerwę od pisania dużego ff o sugar baby, a aktualnie jest ono dłuższe niż wszystko co już napisałam w tymże właśnie ff

so like

good work han

enjoy this piece of shit

===

Powinien był wrócić od razu.

Gdy tylko przekroczył próg, wiedział, że awantura wisiała w powietrzu. Przygotował sobie wygodne kłamstwo, poszedł biegać z samego rana-gitarę tymczasowo zostawił u Deana, który miał mu ją oddać na kolejnej próbie. Przy odrobinie szczęścia, rodzice mogli nawet nie zauważyć, że nie było go w domu na noc, przecież mówił, że wróci późno, zawsze istniała szansa, że wrócił po północy i wyszedł rano-ale tej odrobiny mu zabrakło. Wyczerpał już swój limit, całe jego szczęście na tą dobę zużyło się w domu Winchesterów, gdzie grał, pił i pieprzył powolnie Deana, znakując mu szyję, gdy chłopak dochodził z jego imieniem na ustach. Jak mógł być tak głupi, by myśleć, że mu się uda?

Gdy tylko przekroczył próg domu, wiedział, że zjebał.

Nie musiał widzieć rodziców, nie musiał przysłuchiwać się dźwiękom z góry, z salonu-wyuczył się przez lata, kiedy było naprawdę źle, czuł to w kościach, w mięśniach, które spięły się gwałtownie, gotowe do reakcji, w oczach, które nagle skupiły się na obserwacji otoczenia. Tu nie było bezpiecznie, jego dom nigdy nie był bezpieczny. W całym życiu całkowicie bezpiecznie czuł się tylko przy dwóch osobach: jedna go chroniła, drugą on sam chciał chronić, zapominając o swoim życiu. Żadnej z nich przy nim nie było.

Gdy zobaczył matkę, zdążył otworzyć usta, by zacząć się tłumaczyć, ale nie wypowiedział nawet jednego słowa-kobieta wymierzyła mu policzek, zaciskając zęby z wściekłości, kiedy spuszczał wzrok.

-Gdzie byłeś, gówniarzu?-warknęła, krzyżując ręce na klatce piersiowej.-Pytam się, kurwa, odpowiadaj!

-Biegałem.-odparł, garbiąc się nieco.-Wyszedłem rano, nie chciałem was budzić...

-Nie wróciłeś na noc, nie kłam mi prosto w twarz! Myślałeś, że się nie zorientuję?!

Odetchnął drżąco. Stanął już na minę, nieważne w którą stronę się ruszy, pierdolnie-różnica polegała tylko na tym, czy mu nogę urwie, czy całego rozjebie.

-Wróciłem na noc, po prostu bardzo późno...-powiedział cicho, podnosząc wzrok, by nie dawać jej kolejnego pretekstu do uderzenia.-Byłem...byłem u przyjaciela...

-Przyjaciela?-Alicia wręcz prychnęła, wypowiadając to słowo z pogardą.-Niby kogo? Odkąd twój pedalski brat spierdolił nie masz w tym mieście ani jednej osoby do której mógłbyś otworzyć mordę, co dopiero jebanych przyjaciół. Mów prawdę.

Castiel spuścił głowę, wzdychając lekko. Dobra, i tak mu się dostanie, mógł przygotować sobie wygodniejsze kłamstwo, sam jest sobie winien.

-Byłem na imprezie.

Znowu go uderzyła, jeszcze mocniej, niż za pierwszym razem, aż musiał cofnąć się o krok-zakrył się rękami, ale to zdenerwowało kobietę jeszcze bardziej, bo dostał w głowę, gdy wrzeszczała, jakby miała roznieść pół domu.

Supernatural One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz