Snow White Part 3 || Destiel

522 55 3
                                    

Dean grzebał pogrzebaczem w kominku, kucając przy ciepełku i jednym uchem słuchając rozmów przy stole. Karły uparły się, że koniecznie muszą TERAZ się najeść, więc Castiel upichcił im coś na szybko, sam tylko popijając herbatkę.

-Przypomnijcie mi, jakim cudem w ogóle się tu znalazłem?-zapytał blondyn, dźwigając się na nogi.

-Gwizdnęliśmy cię ze ślubu.-odparł Rzeźnik, zajadając się ziemniaczkami.

-Jakiego, kurna, ślubu?

-Twojego.-Pędrak wskazał na księcia, jakby trzeba było jaśniej zaznaczyć, o kogo chodzi.-Z królową.

-Królową?! Ja jej nawet nie lubię!

-Wiemy.-karły zaśmiały się cicho, patrząc na rumieniącego się Castiela.-Masz inny gust, co?

-Hej, zawstydzacie go!-Dean stanął za brunetem i położył mu dłonie na ramionach, uśmiechając się promiennie do chłopaka, który z kolei odchylił głowę tak, by móc ją oprzeć o brzuch zielonookiego.-Chociaż, z drugiej strony...przygotuj się, bo moja mama będzie tak gadać całą pierwszą kolację.

Ucałował go delikatnie w czoło, ciągle się uśmiechając.

-Awww, słodcy są.

-Rzygać mi się chce.

-No popatrzcie na nich tylko, jakie aniołki!

-Ten duży chciał nas zabić, idioto.

-Ale już nie chce! Ten mały potwierdzi!

-Sam jesteś mały, kretynie.

-Ten mniejszy. Nikt już nie chce nas zabić.

-Ja cię zaraz zabiję, jeśli się nie zamkniesz!

Castiel zachichotał, kładąc palce na prawej dłoni Deana, która wciąż spoczywała mu na ramieniu.

-Chłopaki, przestańcie być...

Nagły, zwierzęcy ryk z lasu przerwał ich wymianę zdań. Cała banda momentalnie się zerwała, sięgając do broni.

-Bestia?-zapytał Wilk, niedowierzając własnym uszom.

-Nigdy nie zapuszczała się tak daleko...-Napoleon wyjrzał za okno, ale było tak malutkie, że widział jedynie ścieżkę przed domkiem. Castiel wyciągnął szpadę zza pasa, oddychając szybko.

-To królowa. Znalazła nas.-powiedział, ściągając z haczyka ciężki, mosiężny klucz i stając przed całą ósemką.-Panowie, jesteście najlepszymi towarzyszami broni...

-Tak!-podnieśli swoją broń, gotowi wskoczyć za brunetem w ogień.

-...ale tą walkę muszę podjąć sam.-zanim zdążyli mu odpowiedzieć, wybiegł z domku i zamknął drzwi, by mieć absolutną pewność, że zostaną w środku.

-Castiel!-Dean rzucił się do wyjścia, zaciskając palce na kratkach w maleńkim otworze w drzwiach. Widział tylko bladą twarz niebieskookiego.-Otwieraj, ale już! Nie pójdziesz tam sam!

-Przepraszam, Dean.-brunet klęknął i położył palce na palcach Deana, bo na więcej nie mógł sobie pozwolić. Uśmiechnął się do niego smutno, starając się ukryć fakt, że oczy zaszły mu łzami, podobnie jak oczy blondyna.-To był piękny pierwszy pocałunek.

-Cas, błagam, pozwól mi ci pomóc, pozwól mi cię ocalić...ta Bestia cię rozszarpie...

-Nie, Dean...pora zmienić zakończenie bajek. Nie uratujesz mnie, książę...to ja zrobię wszystko, by uratować ciebie.

Supernatural One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz