At The Principal's Office || Destiel

909 64 11
                                    

Castiel odchylił głowę do tyłu i pozwolił jej opaść na ścianę, gdy wypuszczał głośno powietrze z ust. Sufit w poczekalni dyrektora jego szkoły był naprawdę ciekawy, bo całkowicie, nieskazitelnie gówniany. Dosłownie, był koloru rzadkiej sraczki i to takiej dziwnej, bo tu i ówdzie farba odchodziła i pojawiały się szare plamki. Brunet zliczył je już dziesięć razy.

Wyprostował się na krześle, słysząc trzask w kręgosłupie. Potarł dłonią napięty kark i uniósł wzrok do zegara na ścianie, opierając ręce na kolanach.

-Pan Crowley niedługo cię przyjmie.-zapewniła go po raz trzeci młodziutka sekretarka imieniem Honey (Castiel nie miał pojęcia, że można się nazywać po prostu "miód", ale lubił tą kobietę, więc mu to nie przeszkadzało). Honey sączyła powoli kawę ze swojego ukochanego kubeczka, a szpilki spadały jej z pięt. Za duże. Po starszej siostrze.

-Mógłbym się czegoś napić?-zapytał niebieskooki, wstając ociężale.-Przegapiłem dziś lunch, miałem spotkanie samorządu...

-Oczywiście, częstuj się.-wskazała mu baniak z wodą i kilka plastikowych kubeczków.-Chcesz ciasteczko?

Castiel nalał sobie pół kubka i odwrócił do szatynki, uśmiechając się delikatnie.

-Nie, dziękuję.

-Dobre są.-Honey, jakby na potwierdzenie, ułamała sobie trochę kruchego łakocia i wsadziła do ust.-Fekoladowe.

Podsunęła pudełko bliżej jego, wracając do swojej krzyżówki. Brunet bardziej z grzeczności, niż z własnej chęci, zabrał jedno i wrócił na swoje krzesło, po drodze wyrzucając pusty już kubek do kosza.

Rozsiadł się wygodnie, wbijając wzrok w drzwi dyrektora. Za szybą widział niewyraźny zarys chodzącego po pomieszczeniu Crowleya, najwyraźniej rozmawiającego przez telefon i próbującego wyjaśnić coś jakiemuś natrętnemu rodzicowi. Westchnął przeciągle, obracając ciasteczko w dłoni.

-Myślisz, że długo to jeszcze...

Nie dokończył zdania, bo do poczekalni wpadł jakiś chłopak przytrzymywany przez nauczyciela fizyki, pana Fitzgeralta, który, swoją drogą, jak na swój bardzo spokojny charakter wydawał się być mocno wkurzony.

-Siadaj.-warknął do blondyna w kurtce szkolnej drużyny baseballowej, niemal wpychając go na krzesło obok Castiela.-Będziesz tu siedział, aż pan Crowley cię przyjmie i módl się o swoje życie, bo to już czwarty raz w tym miesiącu, a uwierz mi, nie będziesz wiecznie uciekać przed konsekwencjami swoich czynów. Masz tu siedzieć, dopóki cię nie zawoła, jasne?!

Blondyn prychnął cicho, ale nie zdążył dostać za to kolejnego opieprzu, bo telefon nauczyciela gwałtownie się rozdzwonił.

-Jak to zemdlał?-zapytał niemal od razu po odebraniu.-Sprowadźcie tam tego ważniaka z biol-chemu, Banner, czy jak mu tam było...tak, tego, Sarah! Zaraz tam będę, po prostu go sprowadźcie!

Wybiegł na korytarz, nawet nie spojrzawszy na Honey, która przeżuwała swoje ciasteczko z uniesionymi brwiami. Zerknęła na blondyna, który rozwalił się na krześle i właśnie gapił się w sufit, jak Castiel jeszcze kilka minut temu.

-A temu co się stało?-zapytała sekretarka, popijając zimną już kawę.

-Dramatyzuje, jak zwykle.-chłopak spojrzał swoimi zielonymi oczami w stronę nieco oszołomionego bruneta i wskazał na trzymane przez niego ciasteczko.-Będziesz to jadł?

Castiel niemal nieświadomie pokręcił głową, a wtedy sportowiec bezceremonialnie zabrał mu jedzenie i zaczął je pałaszować.

-Więc.-mruknął, prostując się nieco.-Za co siedzisz?

Supernatural One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz