Notes || Destiel

844 61 36
                                    

Dean odetchnął głęboko, podskakując w miejscu. Zacisnął lekko pięści, kiwając głową i przymykając oczy.

-Jeszcze raz.-szepnął.-Powtórz, nie pamiętam.

Charlie westchnęła z rezygnacją, upijając trochę swojego drinka.

-Idziesz, mówisz to, co ci zapisałam, jak się uda,  uśmiechasz się i odchodzisz, jak się nie uda, mówisz, że nie ma sprawy i też odchodzisz. To naprawdę nie jest takie skomplikowane, Dean.

Blondyn spróbował otrzeć twarz z nagromadzonego na niej potu, ale, jak zwykle, okulary mu w tym przeszkodziły. Ściągnął je i położył na parapecie, wycierając się w koszulę.

-Ni-nie mogę.-mruknął żałośnie, ciągnąc się za włosy.-Nie dam rady, za duża presja.

-Uspokój się, pierdoło.-rudowłosa podała mu okulary i alkohol, kładąc mu dłonie na ramionach i próbując złapać z nim kontakt wzrokowy.-Uda się, okay? Lubi cię, więc czemu miałoby się nie udać?

-Nie lubi.-Dean pokręcił lekko głową, spuszczając wzrok.-Mnie się nie da lubić.

-Ja cię nawet znoszę.-Bradbury uśmiechnęła się pocieszająco, ale Winchesterowi to nie pomogło.-Lubi cię. Zaufaj mi, widziałam, jak na ciebie patrzy.

Zielonooki odetchnął drżąco. Muzyka przebijała się przez ściany budynku aż do końca korytarza, w którym stali. Zbliżała się północ, więc powinien być już mocno rozluźniony, ale zamiast tego coraz bardziej się denerwował.

Obiecał sobie, że nie wyjdzie z tej imprezy, dopóki chociaż nie spróbuje zaprosić Castiela Novaka na randkę. Miał już do tego mnóstwo okazji, ale za każdym razem, gdy te dwa niebieskie kółka zwane tęczówkami na niego patrzyły, zasychało mu w ustach i zwiewał z pola widzenia prawdopodobniej szybciej, niż byłoby to grzeczne z jego strony.

Jakimś cholernym cudem Cas zawsze widział go w najgorszych sytuacjach: a to na stołówce na siebie wpadli, a na Deana wylał się cały sok pomidorowy, a to blondyn siedział w jakiejś dziwnej pozycji dobre pół godziny przed rozpoczęciem lekcji, pewny, że nikt go nie znajdzie w bibliotece, wiszącego głową w dół i czytającego Shakespeara. Raz Dean jechał na rowerze do szkoły, zauważył siedzącego przed nią Novaka z przyjaciółmi i tak się zapatrzył, że koło wpadło mu między kraty zabezpieczające dziurę kanalizacyjną i wywrócił się tak jebitnie, że z daleka musiało to wyglądać co najmniej komicznie. Albo wychodził po zajęciach plastycznych cały ubabrany brązową farbą i wyglądający, jakby dopiero co wylazł z bagna, a Castiel siedział, spokojnie jak zwykle, czytając swoją głupią książkę z tym swoim głupim współczującym uśmiechem i swoimi głupimi, pełnymi ustami i tymi głupimi, czarnymi włosami, ledwo przykrywających mu czoło i swoimi głupimi...

-Dean, panikujesz.-zauważyła Charlie, gdy chłopak zaczął oddychać coraz szybciej.-Spokojnie.

-On mnie wyśmieje.-jęknął z zawodem, ukrywając twarz w dłoniach na tyle, na ile pozwalały mu na to okulary.-Każe mi spieprzać i nie pokazywać mu się więcej na oczy.

-Castiel nie jest taki, przecież wiesz. Musisz przystopować z teoriami, kolego.

-Przecież on jest zupełnie nie z mojej ligi...co ja sobie myślałem...-Dean oparł się o ścianę, patrząc w sufit.-Gdzie ja, geek z klasy muzycznej do takiego faceta...

-Nie ubliżaj sobie, jesteś zajebiście przystojny. Mówi ci to lesbijka, pamiętaj.-Charlie stanęła przed nim i zaczęła poprawiać mu potargane włosy.-Gdybym była nim, z marszu błagałabym cię o numer.

Winchester zamknął oczy, uderzając lekko dłonią o udo. Owszem, uważał siebie za całkiem niczego sobie, co wciąż nie zmieniało tego, jaką ofermą był, gdy tylko Castiel pojawiał się w pobliżu. Prędzej wybije sobie zęby potykając się o jakiś kabel, niż Novak uzna go za faktycznie wartego uwagi.

Supernatural One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz