skaczę po timelinie w tym au sory
===
Dean płakał jak bóbr, wierzgając na krześle, porządnie związany i odwrócony do nich tyłem. Castiel skrzyżował ręce na klatce piersiowej, obserwując księcia w zamyśleniu.
-Ja chcę do mojej królowej!-zajęczał żałośnie blondyn, podnosząc głowę w stronę nieba.-ODDAJCIE MNIE KRÓLOWEJ!
Ryczał tak już dobre dziesięć minut, gdy cała banda siedziała i myślała, co by z nim zrobić. Dopiero co go odbili, a właściwie to porwali, bo Dean miał brać ślub z królową, za którą tak tęsknił: gdy Castiel o tym usłyszał, kubek niemal wypadł mu z dłoni. Nie chciał pokazywać po sobie jak bardzo go to zabolało, więc wstał od stołu, z zamiarem udania się gdzieś, gdzie nie było siedmiu facetów, ale chyba już wtedy łzy zaszły mu łzami. Odszedł do drzew, ale i tak słyszał rozmowy przy stole.
"Co mu?"
"Ty idioto! Nie widzisz, że on go kocha?"
"Księcia? Przecież chciał go zabić!"
"A ty myślisz, że co to jest miłość?"
Castiel musiał im przyznać, że jego relacja z Deanem była dość zagmatwana-owszem, na zamku czuł się z nim dobrze, wręcz cudownie, bo Dean był inteligentny, słodki i przystojny i brunetowi zawsze trochę szybciej biło serce, ilekroć go widział...ale później, w środku lasu, zaczęli walkę. Nie była ona może na poważnie, w końcu zielonooki specjalnie stępił swoją broń, ale i tak walczyli. Wszystko to było bardzo pomieszane.
A jednak, choć nigdy wcześniej tego nie czuł, wydawało mu się, jakby serce mu pękło. Dean i królowa? Nie mógł o tym nawet myśleć...nie potrafił dopuścić do siebie możliwości, że książę z niezwykłego królestwa mógłby chcieć kogoś innego niż jego...w końcu przysiągł, że nie ustanie w staraniach, by poślubić Castiela...
Później wszystko wydarzyło się bardzo szybko: w wielkim skrócie, gigantyczna kukła zaatakowała ich mały domek, próbując powybijać ich wszystkich w pień, ale ostatecznie sobie z nią poradzili. Wycieczka na wesele i kradzież księcia była wręcz dziecinnie prosta w porównaniu do ich wcześniejszych wyczynów.
Ale teraz Dean płakał jak dziecko, błagając, by oddali go do jego pani- tak ją nazywał, kiedy nie mówił "królowa". "Pani", "pańcia" i inne dziwne rzeczy.
-Chcę wrócić do mojej pani! Nie rozumiecie! Ja tak tęsknię za nektarem jej skóry!
Castiel prychnął pod nosem. To nie był Dean, którego znał, nie Dean, którego poznał w środku lasu, wiszącego głową w dół. Jego Dean nigdy by się tak nie zachowywał.
-Wiem!-odezwał się wreszcie Napoleon.-Na niego działa jakieś zaklęcie.
Niebieskooki uniósł głowę z nadzieją.
-Zaklęcie?
-Urok. Pewnie królowa go zaczarowała, by za nią wyszedł.
Wewnętrzna radość Castiela na wiadomość, że Dean wcale nie kocha królowej, a jest przez nią kontrolowany, nie trwała zbyt długo: zaklęcie trzeba było w końcu jakoś zdjąć.
-Jak go odczarować?-zapytał, wstając i patrząc na związane ręce blondyna. Wilk wzruszył ramionami.
-Nie wiem. Ale mam kilka pomysłów.
Dean dostał patelnią, brokatem, syropem klonowym, odprawiano wokół niego rytuały, Rzeźnik przetestował swoje nowe prawe sierpowe na jego twarzy, Grimm przyniósł jakieś kadzidła, ale nic nie pomogło: zielonooki wciąż żałośnie jęczał, że rząda powrotu do swojej pańci.
CZYTASZ
Supernatural One Shots
FanfictionZbiór one shotów z destiela i sabriela w przeróżnych uniwersach i formach.