to jest alternatywne zakończenie Fight For Me, które znajdziecie w poprzednich częściach tego zbiorku. Znajomość tych one shotów wskazana, ale nieobowiązkowa <3
napisane na 'prośbę' LadyBlack619 oraz cieplekluchy__
druga połowa tego zakończenia pojawi się niebawem
enjoy this happier ending
===
Był takim idiotą, że jego samego to bolało, a co dopiero innych ludzi.
Dokładnie siedem minut temu nastąpiła tragedia, apogeum jego głupoty, skutek wielu pomniejszych wyborów, które doprowadziły do katastrofy. Jeszcze nie był spóźniony, ale musiałby ani razu po drodze do szpitala się nie zatrzymywać, żeby zdążyć na swój obchód.
Poprawił głupie włosy po raz setny, z jakiegoś powodu chciał je dzisiaj ułożyć, zazwyczaj nie miał na to czasu, siły ani chęci. Teraz sterczały na wszystkie strony, nieprzyzwyczajone do żelu. Co w ogóle chciał osiągnąć? Nie narzekał na swoją fryzurę. Po co naprawiać coś, co działa?
Przeklął pod nosem, złapał krawędzie umywalki, oddychając głęboko. Dobra, wytaczamy ciężkie działa. Nie mógł wyglądać, jakby pieprznął go prąd w drodze do pracy.
Włączył wodę, wcisnął głowę do umywalki, pod kran. Zimna, może i lepiej, trochę oprzytomnieje. Spłukał żel, zaciskając oczy, gdy spływała po nich woda.
Na oślep zakręcił kurek, sięgnął do ręcznika, szorując nim po głowie. Parę razy przejechał grzebieniem po włosach, wytarł kark i wyszedł z łazienki.
Gratulacje, Castiel. Świetnie ci poszło.
Zabrał kurtkę, klucze, telefon, mały pakunek . Zamknął mieszkanie, zbiegł po schodach. Wsiadając do samochodu westchnął ciężko, zmęczony własnym zachowaniem.
Zerknął w lusterko, stojąc na światłach. Włosy nie zdążą mu wyschnąć, ale przynajmniej układały się, jak powinny.
Nie było tak źle, wyrobi się. Przekroczył próg szpitala na kwadrans przed swoim obchodem, kupił kawę w automacie na korytarzu. Kawa i książka. Czuł się z tym strasznie głupio, ale wierzył w Przeszłego Castiela, który podjął decyzję, zamawiając tą powieść. Wierzył, że Castiel, który pisał dedykację, miał swoje powody, by to robić. Tylko Obecny Castiel musiał walczyć z sumieniem, idąc do sali pacjenta, chociaż jeszcze nie zaczął pracy. Nawet się nie przebrał.
Odetchnął głębiej, przełożył książkę pod pachę, by przesunąć dłonią po mokrych włosach. Pchnął drzwi ramieniem.
Deana nie było.
Zamrugał, cofnął się o krok, by sprawdzić numer sali. Nie pomylił się. Przenieśli go?
Dreszcz przebiegł mu po plecach.
Był jego lekarzem, znał szanse. Czuł, jak krew odpływa mu z twarzy, jak strach przenika mu przez skórę.
-Ellen?-zawołał, pielęgniarka wychyliła głowę z pomieszczenia socjalnego.-Gdzie Dean?
Proszę, żyj, nie zniknij, jak oni wszyscy.
-Na OIOM'ie. Wszedł w stan krytyczny w nocy, wprowadzili go w śpiączkę.
Przełknął ciężko. Ellen znów zniknęła w socjalnym.
Co on wyprawiał?
Był jego lekarzem. Nie bez powodu nie mógł przywiązywać się do pacjentów, nauczył się tego jeszcze na praktykach, na studiach. To zabijało od środka, odwracało uwagę, mogło skrzywdzić innych.
CZYTASZ
Supernatural One Shots
FanfictionZbiór one shotów z destiela i sabriela w przeróżnych uniwersach i formach.