I sleep with one hand on my 45, the other 'round my baby's waist.
===
Inspirowane Hogwarts Legacy, znajomość nie jest konieczna do zrozumienia, ale pomaga. Sebastian Sallow <3
===
Ciężko to coś było nazwać domem, miało cztery ściany i dach, ale nic z tych rzeczy nie było szczelne, nic nie sprawiało wrażenia solidnego. Siedział w rogu pokoju, skulony, zewsząd dobiegał go smród wilgoci, grzyba i zgniłego drewna. Trząsł się z zimna, zaciskając palce na rękojeści różdżki tak mocno, że całe mu zbielały. I tak był nienaturalnie blady, prawie nie było widać różnicy między dłonią, a twarzą.
Psy na dworze zaszczekały, drgnął, zmuszając oczy, by pozostały otwarte, czujne. Dalej krwawił, nie mógł się tutaj opatrzyć, uciekali od dwóch dni. Rana otworzyła się, gdy teleportowali się z powrotem do Feldcroft, najgłupszy pomysł ostatniej dekady. Mieszkańcy podnieśli alarm, gdy tylko go zobaczyli. Kilkoro rzuciło się za nimi i choćby ktoś przystawił mu nóż do krtani, nie był w stanie powiedzieć, czy zdążyli któregoś z nich dotknąć. Nie pamiętał. I dlatego siedział teraz pod ścianą w brudnym płaszczu, w wymiętej koszuli i zakrwawionych spodniach, tracąc oddech, ilekroć rana uda go zapiekła.
Był taki głodny. Taki zmęczony.
Ledwo usłyszał kroki, poderwał głowę, wycelował różdżką. Otworzył usta, niemal wypowiedział zaklęcie, Castiel stanął w drzwiach, unosząc jedną dłoń, by go uspokoić. Przyłożył palec do ust, każąc mu być cicho.
On też był brudny, rozczochrany, rozpięta u góry koszula była zupełnie innego koloru niż powinna. Przeszedł przez zrujnowany, opuszczony salon, stawiając ostrożnie kroki w wysokich, wiązanych butach. Kucnął przy blondynie, zerknął w stronę zabitego deskami okna.
-Nikt nas nie śledził.-wyszeptał.-Ale musimy się stąd wynieść.
Dean pokiwał głową. Było mu zimno, a jednocześnie gorąco, pocił się, złapał palcami za krawędź opatrunku na nodze. Castiel wyciągnął różdżkę, idealnie prostą, czarną, pozbawioną zdobień i rzeźbień. Rdzeń z włosa z ogona jednorożca, te różdżki były najbardziej lojalne. Rdzeń różdżki Deana był jednym z najrzadszych, pióro feniksa, ale też najpotężniejszych i najtrudniejszych do oswojenia.
Mówiło się, że różdżki posiadające w sobie moc jednorożca nie mogą należeć do złych czarodziei. Że wybierają najczystsze serca i najlepsze intencje. Patrzył na człowieka, który temu zaprzeczał, chociaż z pewnością nie miał na sumieniu tyle grzechów, co Winchester.
-Wiem, że jesteś słaby.-Castiel odezwał się znów szeptem, złapał go delikatnie za ramię.-Ale muszę nas przenieść.
-Gdzie?
-Gdzieś, gdzie jest bezpieczniej.
Dean przełknął ciężko.
-Nie musisz.-odparł.-Zostaw mnie tu. Uciekaj.
Castiel uniósł dłoń, objął mu nią policzek, otarł kciukiem bladą skórę.
-Trzymaj się mocno.
Dean zdążył zamknąć oczy, zanim ich teleportował.
Zrobiło mu się niedobrze, podnieśli się do pionu, chociaż przed chwilą siedział. Obróciło ich parę razy, cofnęło, stanęli na bruku.
Zamrugał, słysząc krzyk, wyciągnął rękę do Castiela, splótł z nim palce. Teleportowali się znowu, czarodziej, który ich rozpoznał, nie zdążył rzucić zaklęcia.
Skakali tak już wcześniej, od miejsca do miejsca, po części przez to, że nie mogli znaleźć żadnego azylu, po części dlatego, że tak ciężej byłoby ich wytropić. Jednego dnia widziano ich w trzech różnych miastach, oddalonych od siebie o wiele mil. Musieli być ostrożni.
CZYTASZ
Supernatural One Shots
FanfictionZbiór one shotów z destiela i sabriela w przeróżnych uniwersach i formach.