Spokojnie zapukałam w drzwi, a ktoś mi odpowiedział.
-Proszę. O pani Salvatore, w czy mogę pomóc.
-Zadzwoniłam do wuja i powiedział że mam pani to dostarczyć.
Postawiłam pudełko na biurku.
Pani szeryf szybko za nie chwyciła i zaczęła otwierać.-Hmm,verbena?
-Wie pani co to jest?
-Tak, wuj miał obsesję na punkcie wampirów, cały czas gdy do nas przyjeżdżał, opowiadał nam o nich i mówił, że dzięki takiej o to verbenie można osłabić potwora.
-Aha, a wieży pani w istoty nadprzyrodzone?
Odwruciłam się i zamknęłam drzwi, żeby moje słowa wydawały się bardziej prawdziwe.
-Wie pani co, dzięki tym opowieściom Zacha naprawdę się nad tym zastanawiam.
-A co jeśli mogę powiedzieć, że to co mówił pani wuj jest prawdą, uwieżyła by pani?
-Jeżeli ma pani jakieś dowody to zapewne tak.
Szeryf szybko sięgnęła do szufladki w biurku i wyciągnęła z niej raporty nierozwiązanych spraw.
-To są sprawy które zostały przez państwo zatuszowane, gdyż nie mogliśmy wyjawić co naprawdę zabiło tych ludzi.
Pokazała mi zdjęcia ofiar wyssanych z krwi i z poodrywanymi głowami...o a to akurat robota naszego złego Stefcia, czyli tak zwanego rozpruwacza.
-Czy to, to o czym myślę.
-Jeżeli myśli pani o wampirach, to tak, to ich robota.
-Ale niektóre z tych zabójstw dokonano rano, a wampiry nie mogą przecież przebywać na słońcu.
-Wydaje nam się, że mogą one grasować nawet w dzień, wtapiając się w tłum.
-O mój boże, to znaczy, że każdy człowiek, którego do tych czas poznałam mógł okazać się bezlitosną bestią.
-Niestety to jest smutna prawda.
Udawałam przestraszoną, a ona najwidoczniej to kupiła.
Przesiedziałam tam około godziny, słuchając jakim to niedobrym nadprzyrodzonym stworem jestem. Nigdy aż tak długo nie byłam miła, można by to wpisać do księgi rekordów Guinnessa.
Zadowolona z siebie i swoich umiejętności przekupywania ludzi na swoją stronę, wróciłam do domu, lecz tam zastałam jakże nie miłą niespodziankę.
Na fotelu obok Stefana siedziała Lexi.
-Lexi Branson.-podeszłam do niej i wyrwałam jej z rąk torebkę z krwią, którą puźniej wypiłam.
-Urocza jak zwykle Luizjana Salvatore.
-Wiesz, że nie nawidzę tego imienia bardziej niż ciebie.
-Wiem, dlatego daje mi ono jeszcze większą przyjemność, gdy je mówię.
-Po co przyjechałaś, Hmmm? Chcesz znowu zniszczyć nam życie?
-Ja go nie niszczę, tylko naprawiam życie Stefana, nie to co ty.
-Jak to nic nie niszczysz? Rujnujesz zabawę mi i Damonowi, a przede wszystkim Stefanowi.
-Ja bynajmniej nie zabiłam ojca.
-Co?
-Stefan,ona kłamie.
-Ouuu,nie powiedziałaś im.
-Czego Lou.
-Damon chyba jej nie wierzysz.-dziewczyna złapała mnie za gardło i przycisnęła do ściany.
-Oj przecież jesteś taka odważna, powiedz im co stało się z waszym ojcem.
-Bo co,hmmm? Zabijesz mnie?
-Jestem starsza i silniejsza, więc zrobię to z chęcią-na policzkach wyszły jej naczynka, a oczy zmieniły kolor.
-Za to ja jestem sprytniejsza-przyłożyłam jej do serca drewniany kółek, który wcześniej ułamałam z drzewa koło domu.
Czując ukucie na klatce piersiowej, puściła mnie i odsunęła się trochę, dając podejść moim braciom.
-Lou, gadaj co stało się z naszym ojcem.
-Giuseppe zmarł na gruźlicę.
-Mów prawdę!-przycisneli mnie do ściany, a Stefan przebił rękął moje żebra i chwycił za serce i to dosłownie.
No świetnie jak nie blądynka Lexi to bracia, czy w tym kraju da się choć jeden dzień przeżyć bez gróźb? Hmm? Czy to takie trudne?Zaczynało mi braknąć powietrza, w sumie nie wiem czemu, przecież trzymał moje serce, a nie płuca.
Serce przestawało bić w mocnym uścisku dłoni Stefana.
Ceniąc nad wszystko swoje życie odchrząknęłam.-To ja zabiłam naszego ojca!-z wielką biedą wydusiłam z siebie te o to słowa.
Bracia szybko na nie zaragowali. Damon opuścił mnie na dół zwalniając uścisk z mojej szyji, a Stefan wyciągnął z mojego wnętrza swoją zakrwawioną rękę.Zaczęłam szybko łapać oddech i przy okazji spojrzałam na razbawioną twarz Lexi.
CZYTASZ
Lies and Lust
VampireDo Mystic Falls przyjeżdża Lou Salvatore, w przekonaniu że ma pomóc braciom. Przypadkiem wplątuje się w zatargi z Mikaelsonem. Czy wyjdzie z tego cało? Czy będzie łączyło ich coś więcej niż interesy? Co będzie z jej braćmi? ,,...Znałem jedyną taką...