*30*

758 35 1
                                    

Perspektywa Klausa

-Hello Nik. Cóż za niespodziewana wizyta.-przede mną pojawił się mój dawny przyjaciel, którego dzisiaj przyszedłem zabić.
Powiedział, po czym uderzył mnie w twarz, oparłem się o samochód stojący z tyłu. Nie przypominam sobie żeby był taki silny.-Oh nie mów, że to będzie takie proste. Nawet Lou się bardziej opierała.-powiedział z sarkazmem. Złapałem za jego kark i walnąłem jego głowa w metalowe drzwi samochodu, po czym odrzuciłem go na jakiś metr, uderzając go w twarz. On unikając moich uderzeń złapał mnie i rzucił mnął o ścianę drewnianego domku, która rozwaliła się na drobne kawałki drewna. On zaraz po mnie, śmiejąc się przeszedł przez dziurę w ścianie. Jego śmiech mnie irytował.-Jak czuję się upadły król?-powiedział, po czym zanim zdążyłem się podnieść oberwałem kolejnego kopniaka w brzuch, łamiąc kolejna ścianę.

***
Perspektywa Lou.

Okropny ból całego ciała, a przede wszystkim prawego boku. Zgiełam głowę, patrząc gdzie jestem.
W lesie przywiązana do drzewa.
Królem chowanego to on nie będzie.
W moim brzuchu po prawej stronie widniał kółek. Z rany toczyła się krew. Ni chuja, ostatnio nie zmarłam z wykrwawienia, to i teraz nie zdechnę.
Tak w ogóle to dopiero teraz doszło do mnie ile razy kurna uniknęłam pierdzielonej śmierci. Czyli ludzie jednak mają rację mówiąc złego diabli nie biorą, czy coś w tym stylu.

Ręce miałam związane z tyłu drzewa.
Próbowałam wyczuć czym jestem związana, kajdanki, czy łańcuch... spodziewałam się właśnie takich rzeczy, a tu sznurek. Łał, jednak gościu jest biedny, temu ukradł mi portfel, a wystarczyło poprosić ....nie i tak bym nie dała, więc wybrał te lepsze wyjście.

Zaczęłam się kręcić w jednał stronę i w drugą, pocierając sznurem o drzewo. Po chwili zaczął odpuszczać, aż w końcu pękł, gdy już rozwiązałam ręce i wyjęłam kołek, gościu naprawdę nie ma cela, poczułam ból przeszywający całe ciało. Ale wiedziałam, że muszę pomóc Klausowi, mimo tego, że mnie zostawił, ten zasrany dupek nie jest wart jego śmierci. Sama ukatrupię ich dwóch. Z diabłem nie gra się w pokera.

Gdy wyszłam z lasu usłyszałam wycie....co jest kurna? Mu naprawdę odwala. Potem śmiech wydobywający się z chatki, jak najszybszym krokiem zamierzałam do domku.

***
Perspektywa Klausa.

-Nareszcie mogę wyczuć ten strach. Nie jesteś już taki silny, jak wcześniej, a może boisz się? O nią?-zapytał z ironnią.-oh błagam, każdy wie, że ci na niej nie zależy, zostawiłeś ją, w płomieniach, dałeś jej spłonąć, więc dlaczego walczysz?-odwróciłem się od niego, patrząc w jakim położeniu jestem, gdzie się znajduję. Przede mną była kuchnia. Obróciłem się w jego stronę, lecz go tam nie było.-Po co ci to?-odezwał się głos z za moich pleców, obróciłem się.

Spojrzeliśmy na siebie, po czym rzuciliśmy się sobie do gardeł.

-Co z Aurorą? Zawsze byłeś w niej zakochany, mimo tego odpuszczałeś bojąc się jej brata.

-Ja nie zostawiłem jej na pewną śmierć.-powiedział trzymając mnie za gardło, przyciśniętego do ściany.-Ale spokojnie, ona umrze, tak czy tak. Dostała trochę zmodyfikowany jad wilkołaka, nie przeżyje tego dnia. Będziesz mógł znowu ja zostawić na śmierć. Chyba, że oddasz mi koronę.

-Nie jestem tym złoczyńca, za którego mnie uważasz, nie chciałem tego! Powiedz gdzie ona jest, a daruję ci życie.

-Ty mi?-zaśmiał się, po czym wrzucił mnie do pomieszczenia.

-Grasz z diabłem kochaniutki.-znowu, usłyszałem ten piękny głos, wrogi, jak i miły, ten akcent. Po chwili zobaczyłem ją. Jej ciemne włosy przykrywające lekko jej twarz, pokrytą krwią.

***
Perspektywa Lou.

Po drodze do domu napotkałam leżacy szpadel, którego użyłam, uderzając tego dupka w twarz. Poleciał na kuchenkę, złapał za patelnię i przydzwonił mi nią w łeb, poleciałam na podłogę. Niklaus złapał za leżący szpadel i próbował dokończyć dzieła, lecz ten wyrwał mu go, przyciskając go do lodówki.
Złapałam go za kark i odciągnęła do tyłu. Ten zręcznym ruchem ręki odrzucił mnie na bok, wyleciałam na szawki kuchenne, uderzając w nie głową.
Klaus podczas tego złapał za szpadel i zaczął okładać go nim Luciena, po kilku uderzeniach złapał on za trzonek, wyrywając szpadel hybrydzie, wziął zamach i jak w golfie uderzył pierwotnego, metalowa częścią łopaty, przez co wyleciał on z domku, rozwalając przy tym ścianę.

To że ten dom się nie zawalił jest po prostu cudem.

Lies and LustOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz