*29*

727 31 2
                                    

-Elijah.-krzyknął z radością w głosie mój brat idąc w moim kierunku.
Nie wiedziałem jak mu to powiedzieć. Po ,,śmierci" Lou się załamał, widziałam jego żal, smutek, wręcz przeżywałem to co on. Miał Carline, która dawała mu częściowe zapomnienie i ulgę, w najtrudniejszych momentach, lecz nie było jej zawsze, gdy tego potrzebował. Wiele razy zastanawiał się czemu wybrał właśnie ja, szczególnie podczas ich kłótni, które były coraz częstsze. Aż w końcu zapomniał, uspokoił się, zaczął być szczęśliwy, cieszył się życiem, tak jak tylko mógł....zaczął być tym sobą, który kochał rodzinę mimo tego był tym nieobliczalnym bratem, który mordował wioski. To się nie zmieniło.

-Mamy pewien problem.-podeszłem do stołu, przy którym stała Rebekha i Kol. Spojrzałem na nich, a oni zoriętowali się o co chodzi. Westchnąłem i odwróciłem się w stronę przyrodniego brata. Spojrzał na mnie nie rozumiejącym wzrokiem.
Wyjołem karteczkę z kieszonki w marynarce i podałem ją blondynowi.
Zaczął ją czytać.

-Co to?-spytał lekko się śmiejąc.-Przecież to brednie. Lou zginęła w pożarze!....Prawda?-spytał niepewnym głosem, ze szklanymi oczami.

-Niklaus....tylko spokojnie-odezwała się Hayley stojąca obok niego. Próbowała do niego podejść, ten odepchnął ja jedną ręką. Wystartowałem do przodu, podbiegając do Niklausa.

-To twoja wina, prawda! Wiedziałeś, że żyje, bo po nią pojechałeś! A przez ten cały czas kazałeś mi wierzyć, że ją straciłem!-złapał mnie za szyje i przycisnął do ściany.

-Elijah!-krzyknęła brunetka podnosząc się.

-Nie Hayley. Zostaw.-powiedziałem patrząc w oczy bratu.

-Powinienem cię teraz zabić, ale wiem że nie wyszedł bym z tąd żywy. I tym bardziej że zamierzam zabić innego sukinsyna.-powiedział poczym jego oczy przybrały kolor wręcz złoty, na policzkach pojawiły się żyły, a białe kły wysunęły się poza szereg prostych, śnieżnobiałych zębów.
Po czym wbił mi je prosto w gardło.

-Aaaa!

-Elijah!

-Nik! Dość!-rozdzieliła nas blondynka,
a ja opadłem na ziemię, już po chwili siedziała obok mnie moja ciemno włosa.

-Fraya!-krzyknął Niklaus, tak żeby nasza siostra, z góry go usłyszała.-szykuj zaklęcie namierzające! Muszę zabić jednego sukinsyna!

***
Perspektywa Lou.

Obudziłam się w dość niewygodnej pozycji, klęczałam na zimnej podłodze, ręce miałam przyczepione łańcuchami, 45° w górę.
Próbowałam się rozejrzeć, bynajmniej na tyle, na ile mogłam.
Byłam w jakimś drewnianym domku, obok mnie, po mojej prawej stronie, podobnie przyczepiona była kobietą. Miała ciemny kolor skóry, jej włosy były ciemnie i kręciły się na wszystkie strony. Była....wilkołakiem.

-Ouuu, widzę że już nie śpisz.-w moim polu widzenia pojawił się mężczyzna, którego spotkałam w barze.

-Czego chcesz gnoju?!

-Oh, cóż to za słownictwo?!-zapytał z sarkazmem. Podeszedł do stolika obok kobiety i wziął strzykawkę.

-Co to?-zapytałam, on zaśmiał się, po czym podszedł do mnie i wstrzyknął mi ją w szyję. Myślałam, że to verbena, ale się myliłam, nie piekło.-Co to kurwa jest!

-To jad wilkołaka. W streszczeniu jej.-podszedł do dziewczyny, która okazała się być żywa. Odpiął jej kajdanki.-Dziękuję, kochanie, a teraz możesz iść.-powiedział to, po czym ona uciekła.-Widzisz dzięki tej dziewczynie, opracowałem pewnien, sposób by stać się podobnie silnym co Niklaus....

-I po chuj ci ja?! Jeżeli myślałeś, że tu dla mnie przyjdzie, to się grubo myślisz, zostawił mnie w pieprzonym domu, który się palił...wybrał inną. Więc to tylko strata czasu.

-Przykro mi....może nie, ale uwierz mi że przyjdzie, a na razie, muszę cię gdzieś schować.-rozpiął mi kajdanki, po czym, szczelnym uściskiem dłoni wyprowadził z domu.

***

-Jest tu.-powiedziała czarownica, wskazując miejsce na mapie.

-Świetnie.-powiedział zawracając się w stronę wyjścia.- Już nie masz życia Lucien.

Lies and LustOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz