*15*

1.1K 47 0
                                    

*perspektywa Klausa*

Zostałem obudzony przez krzyki dochodzące z pokoju obok. Szybkim krokiem pobiegłem do miejsca z kąd dochodziły głosy. Z hukiem otworzyłem drzwi do pokoju, w którym miała spać Lou i Stefan. Mieli, ale najwidoczniej im to nie wychodziło.

Zobaczyłem Stefana trzymającego Lou na wysokość kilkunastu centymetrów nad ziemią, jedną ręką, a druga miał schowaną w ciele dziewczyny. Z tego co widziałem to miał zamiar wyrwać jej serce.

Sztywnym uściskiem dłoni złapałem za rękę chłopaka i ją wykręciłem, na co on zasyczał i zwolnił uścisk z szyji dziewczyny. Gdy wiedziałem że puścił serce Lou wyciągnęłam jego rękę i rzuciłem nim o ścianę.
Dziewczyna osunęła się na ziemię.

-Co wy do cholery robicie?!-spojrzałem na chłopaka, jego twarz znowu przypominała tą ludzką-To twoja sprawa, prawda?

-Co? Dlaczego tak myślisz? To on prawie mnie zabił?! Po raz drugi!

-Należało by ci się!

-Przestańcie zachowywać się jak rozpieszczone bachory! Zbierajcie rzeczy wyjeżdżamy.

-Gdzie?

-A to akurat nie jest przeznaczone do wiadomości dla rozpieszczonej dziewczynki.

Nie słuchając ich dalszych sprzeczek wyszedłem z pomieszczenia. Czasami zastanawiam się czy wzięcie dwóch Salvatorów, którzy się nie nawidzą było dobrym pomysłem? Dobrym zapewne nie, przemyślanym również.

Gdy już zabrałem swoje rzeczy wyszedłem na parking, a ku mojemu zdziwieniu zauważyłem dwie postacie stojące obok auta.

-O proszę, jakaż to miła niespodzianka.

-Co według ciebie, mieliśmy zbierać? Nie mamy tu żadnych rzeczy.

-To dobrze, bynajmniej nie muszę na was czekać.

Otworzyłem bagażnik i wrzuciłem tam swoje rzeczy. Usiadłem za kierownicą i gdy upewniłem się że nikogo nie brakuje odjechałem.
Pojechaliśmy pod jeden z barów w okolicy.

Stefan jak zwykle postanowił się pożywić, a Lou jak każda typowa dziewczyna poszła na zakupy.

Minęło jakieś dwie godziny, Stefanowi zaczynało się nudzić, a po Louizjanie nie było śladu.
Gdy Stefan skończył rozszarpywać ostatniego żyjącego człowieka w lokalu, usiadł obok mnie.

-Ile można wybierać ciuchy?!

-Tego nie wiem, ale wiem że musimy jechać. Stefan idź po Lou!-spojrzałem przez okno. Z niebieskiego wozu wysiadł Damon i Alaric, którego miałem już zaszczyt poznać, przebywając w jego ciele.
Chłopak z pomocą hipnozy pobiegł szukać siostry. Ja zaś poszedłem zabrać samochód.

*Perspektywa Lou*

Z pomocą perswazji udało mi się namuwić sprzedawczynię ostatniego sklepy żeby ,,oddała" mi piękną czarną, skórzaną kurtkę. Zadowolona z siebie, z czterema torebkami przepełnionymi ciuchami wyszłam ze sklepu. Szłam spokojnie ulicą, aż nie zobaczyłam sklepu z walizkami. Mając te wszystkie rzeczy w walizce było by zdecydowanie wygodniej.
Weszłam do sklepu i zabrałam pierwszą ładniejszą, czarną walizkę.

Gdy już przekupywałam sprzedawcę, w oknie zobaczyłam Stefana obściskującego się z Eleną.
W oczach mignęła mi tylko strzykawka i zwalający się z nóg Stefan.
O nie, nie będzie tak łatwo!
Z nadludzką szybkością znalazłam się przed nią.

-Co zamierzasz zrobić z tymi zwłokami?

-Lou!

-Tak, ewidentnie tak brzmi moje imię. No to co zamierzasz zrobić z moim słodkim braciszkiem?

-Lou, proszę...

-Powinnaś mnie błagać żebym cię nie zabiła, a nie o coś prosić.

-Nie zbliżysz się do niej!

-To niech nie rusza moich rzeczy.

-Czego chcesz, w zamian za niego.

-Ja? Ja niczego. Z tego co mi wiadomo to on płaci za uratowanie twojego życia.

-Powiedz Klausowi żeby wziął mnie.

-Damon nie!

-Elena, to było moje życie, nie jego!

-Skończyliście? Nareszcie. Nie radziła bym wam się do nas zbliżać. Jeden fałszywy krok, a oboje tego pożałujecie.

Złapałam ,,martwe" zwłoki brata i zniknęłam im z oczu. Pobiegłam do baru, w którym wcześniej byliśmy. I okazało się że Klaus na nas czekał. Oh, jakież to miłe z jego strony.

-Co się stało?

-Elena, strzykawka, pogawędka z Damonem. Tak w skrócie.

-Wrzuć go do auta.

Klaus otworzył mi tylnie drzwi samochodu, a ja wrzuciłam tam Stefanka.

Lies and LustOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz