*4*

1.8K 62 2
                                    

Leżałam sobie spokojnie w łóżku. Przez okno do pokoju wlatywało chłodne powietrze i zapach koszonej trawy. Niech mi ktoś kuźwa powie, jaki normalny człowiek kosi trawę o siódmej rano?!

Mój sen przerwał dochodzący z dołu dzwonek do drzwi.

-Stefan! Ktoś dzwoni idź otwórz!-wydarłam się na cały dom, sama nie wiem po co, przecież jest wampirem i słyszy wszystko bardzo dobrze.
Mimo mojego krzyku nikt się nie odezwał.-Damon?!-Próbowałam dalej, strasznie nie chciało mi się wstawać, ale i tu nie usłyszałam odzewu. Niechętnie zwlokłam się z łóżka i poczłapałam na dół.

Zanim jeszcze otworzyłam drzwi, poprawiłam włosy i ubranie, które miałam na sobie. A kto wie może to jakiś przystojny kurier i moja przyszła przekąska?

Otworzyłam drzwi, ale nie zobaczyłam tam przystojnego kuriera, tylko jakąś babkę, około czterdziestki, blądynka w mundurze policyjnym.

-Tak?

-Dzień dobry,jest Zach Salvatore?

-Zach..-miałam coś dodać, ale przypomniało mi się że ostatnio Damon oznajmił mi że złamał mu kark, bo ten zamknął go w piwnicy-Wujaszek Zach musiał pilnie wyjechać, ale czy mogę w czymś pomóc?

-A kim pani jest?

-Oh, przepraszam za tą niekulturalność jestem Lou Salvatore, siostrzenicą Zacha.

-Miało mi poznać Elizabeth Forbes.

Podała mi rękę, niechętnie odwzajemniłam uścisk. Czuć było od niej verbenę na kilometr, czy ona się w niej topi, czy nic nie robi tylko wchłania ją litrami?

-To jak mogę w czymś pomóc?

-Jeżeli Zach wróci, proszę mnie powiadomić.

-Dobrze, zaraz się z nim skontaktuję i spytam kiedy wraca.-uśmiechnęłam się, a ona odeszła.

-Matko czym ona się pryska? Ta verbena i perfumy firmy chanel. Kto tego używa? Przecież to pachnie jak zmarły trup,gnijący już od pięciu dni.Ych fuj.-powiedziałam będąc już w domu i rozmawiając sama z sobą.

Szybkim krokiem pobiegłam na górę i wzięłam krótki prysznic. Tak około półtorej godziny.

-Hmmmm? Ciekawe gdzie oni wszyscy się podziali,mimo iż mi to nie przeszkadza.Jestem ciekawa.

Zjadłam sobie śniadanie i postanowiłam napić się krwi, a że jestem leniwa to nie chciało mi się iść samej i szukać przyszłych ofiar, więc zaczęłam przeszukiwać wszystkie szafki w poszukiwaniu torebek z krwią, lecz niestety nie znalazłam ich w kuchni. Wiedziałam jednak że one muszą tu być, przecież Stefan nie wytrzymał by. Została tylko piwnica.
Nie zastanawiając się zbiegłam na dół i zaczęłam oglądać pomieszczenia w piwnicy szukając czegoś w typie lodówki, w której znalazła bym torebki z czerwonym płynem w środku, ale zamiast tego znalazłam coś innego, coś czego nie spodziewałam się tam znaleźć, a mianowicie całe pomieszczenie, w którym chodowana była Verbena.
Kilka lat temu wyginęła, albo ja z Damonem ja zniszczyliśmy, nie wiem, nie do końca pamiętam, to Stefan ma pamięć do różnych wydarzeń, a nie ja.

Dodałam dwa do dwóch i zrozumiałam czego chciała tu ta blądyneczka, a mianowicie większy zapas verbeny.

Hmmm, znajomość z policjantką, która zapewne wie o wampirach może być dla mnie korzystna.

Pobiegłam na górę, przebrałam się i zbiegłam na dół.
Włożyłam kilka torebek krwi do torby, a verbenę ostrożnie włożyłam do pudełeczka.

Z takim pudełkiem poczłapałam na posterunek policji, w nadziei, że tam znajdę tę panią, która totalnie nie ma wyczucia co do perfumów.

***
Dzisiaj trochę wcześniej, bo puźniej nie będę miała czasu.
Gwiazdkujcie, was to nic nie kosztuje, a mi będzie miło. A i piszcie komentarze,proszę. 😘

Lies and LustOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz