*7*

1.6K 58 10
                                    

Opowiedziawszy braciom co się stało w 1864, z nadludzką szybkością zniknęłam im z oczu i znalazłam się w barze, a mianowicie w Mystic Grill.

Szykowała tam się jakaś impreza, wszędzie chodzili pracownicy. Na ogół panował tam chaos.
Złapałam jednego z pracowników za rękę i wsadziłam go za bar, każąc mu żeby mnie obsłużył. Usiadłam na krzesełku obok baru, zamawiając kolejkę.
Nagle dosiadł się do mnie jakiś mężczyzna.

-Proszę dwie kolejki.

-Oho, jakiś ty hojny.

Nie odezwał się, a ja nie odmówiłam alkoholu, gdyż aktualnie topiłam smutki w wódce.

-Pamiętasz mnie?

-Hmmmm? A tak, przyjaciel Damona,
Aaaa....

-Alaric.

-Dokładnie.

Mężczyzna zaśmiał się, czy jest w tym coś śmiesznego że nie pamiętam imienia gościa, który pije z moim bratem?

-Opijasz smutki?

-Skąd wiesz?

On tylko spojrzał na cztery puste kieliszki obok mojej ręki.

-Może, ale nic ci do tego.

Podniusł lekko ręce, pokazując że nie będzie dopytywał.
Odwróciłam się na krześle, patrząc na całe zamieszanie.

-To dzisiaj mają zwabić tu Klausa, prawda?-Podczas pobytu Alarica u nas Damon wyjawił mu plan, związany z pierwotnym.

-Tak, wspominał coś o tym.

Pokiwałam głową, po czym podniosłam rękę, zamawiając następny kieliszek.

Po pewnym czasie, ludzie zaczęli się schodzić, a lokal wypełnił się aż po same brzegi. W środku tłumu zdążyłam zauważyć Elenę, siedzącą razem z jakąś blondynką, jakimś chłopakiem i brunetką.
Zamiast siedzieć sama i gadać z jakimś starym pedofilem mogę poużerać się z naszą małą Eleną i jej przyjaciółmi.
Pewnym krokiem wstałam z krzesła, nie słuchając co mówi do mnie mój towarzysz od kieliszka. Podeszłam do stolika Eleny.

-O Elena, ty tutaj? Mogę się dosiąść?

-Znacie się?

-Tak, przecież Elena jest dziewczyną mojego brata.

-Jesteś siostrą Stefana? Nie wspominał, że ma siostrę.

-Tak,nie lubi chwalić się rodzeństwem.

-Tak samo jak Elena, nie lubi wspominać o nowych przyjaciółkach i chwalić się starymi.

-To nie tak Carline.

-Ou, nazywasz się Carline? Miło mi.-podałam jej rękę, ona odwzajemniła uścisk.

-Jeremy, brat Eleny.

-Nie wspominała, a ty to?

-Bonie.-odchrząknęła niezadowolona.
Hej mi też nie jest wesoło, a nie odzywam się chamsko do obcych, trochę kultury.

-Miło mi poznać.-wypowiedziałam przez zaciśnięte zęby.

Po chwili do lokalu zawitali główni goście. Dumnym krokiem przekroczyli próg baru, wypatrując zapewne, tak zwanego Klausa Mikaelsona. Obok moich braci równie dumna stała Lexi.

-Przepraszam, muszę iść.

-Ja też.-Rodzeństwo Gilbert zerwało się od stołu. Mięsko Stefana jak zwykle pobiegło do swojego przydupasa, za to młodszy Gilbert wyszedł na dwór z jakąś dziewczyną.

Lexi zajęła miejsce przy barze,a ja zauważyłam w tym pewien pomysł na zemstę na tej suce.

Szybkim krokiem wyszłam z lokalu, zatrzymując się na widok całującej się pary. O, a to nie Jeremy z jakąś lafiryndą, idealnie.

Podeszłam do nich, na co oni zaragowali dość sceptycznie.

-Przestańcie gadać.-użyłam na nich perswazji, a oni nagle ucichli-brawo, grzeczne zabawki. A teraz radziła bym ci pożegnać się z chłopakiem bo już nigdy go nie zobaczysz.-na policzkach pojawiły mi się naczynka, a oczy zmieniły kolor na czerwony. Kły wbiłam w szyję ofiary i wyssałam ją, aż jej martwe ciało nie upadło na ziemię, za to Jeremiego zachipnotyzowałam i kazałam mu zadzwonić na policję, opowiedzieć o całym zdarzeniu.

Tak jak przewidywałam pani szeryf, zaraz mnie zawiadomiła i kazała wziąć broń, gdyż mamy do czynienia z potworem, a mój wuj miał cały arsenał kołków i innych zabaweczek.

Gdy policja przyjechała na miejsce zabrali przestraszonego Jeremiego do sali, gdzie odbywała się impreza, żeby wskazał osobę która mu to zrobiła.
On nie wiedząc co robi wskazał na bladynkę siedzącą przy barze.

Pani szeryf wraz ze swoimi kolegami podeszli do wskazanej i wstrzyknęli jej verbenę, po czym wyprowadzili ją na zewnątrz, zamykając wszystkie wyjścia.

Osłabiona Lexi zaczęła się miotać, pokazując swoje prawdziwe oblicze.
Z nadludzką siłą odepchnęła trzymających ja policjantów i już miała zabić panią szeryf, żeby nie kółek który utkwił w jej sercu.
Jej twarz zaczynała stawać się szarą, tak ja widniejące na niej żyły.
Z cienia wyłoniła się postać z kuszą, oczywiście byłam to ja.
Podbiegłam do pani szeryf, zdejmując ręce na wpół nieżywego wampira, z jej braków.

-Ty zniszczyłaś mi życie to ja zniszczyłam twoje, oko za oko, ząb za ząb.

-D-dlaczego-wyszeptała.

-Nie wtrącaj się w moje życie to go nie stracisz-mówiłam tak żeby pani szeryf nic nie podejrzewała. Po kilku sekundach ciało Lexi totalnie osunęło się na ziemię,a ja dostałam pochwały od Liz. Słuchając jak to ja dobrze sobie z nią poradziłam, usłyszałam pisk dziewczyny, kątem oka ujrzałam Stefana zakrywającego dłonią usta Eleny i stojącego z boku Damona. Na moich ustach zawidniał uśmiech. Wyszło jeszcze lepiej niż się spodziewałam, miałam dużą widownię.

Lies and LustOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz